To już trzecia część serii Bezlitosna siła i muszę przyznać, że póki co moim zdaniem najlepsza. Książka jest nowością na rynku wydawniczym. Tym razem poznajemy historię Saturna i Inez. Dwójki ludzi, których przeszłość nie oszczędzała, a demony wciąż dają o sobie znać.
Saturn, czyli Konrad jest bezlitosny na ringu, nie cofnie się przed niczym. Nie angażuje się w związki, bo po prostu tego nie potrafi robić. Ale kiedy na swojej drodze spotyka Inez, nic nie jest już takie jak wcześniej. Oboje mają pokiereszowane życie, oboje żyją z bliznami, czy zatem mają szansę wspólnie iść przez życie?
Na pewno znajdą się zwolennicy mówiący, że ta seria jest oklepana. Jeden i ten sam schemat, wiele podobieństw, każdy bohater z czymś się boryka. I z całą pewnością będą czytelnicy, którym się to może nie spodobać, mnie to jednak nie przeszkadza. Lubię takie historie, w których to samo życie jest fabułą powieści. Tutaj tak jest. Autorka umiejętnie gra na emocjach nie tylko bohaterów, ale również i czytelników. Wspólnie z bohaterami idziemy przez ich życie, poznajemy tym razem demony Konrada, oraz Inez. A wierzcie mi na słowo, że nie przeszli przez nic przyjemnego. Ale pokazali, że zawsze można się ze wszystkiego podnieść, trzeba mieć w sobie jednak dość determinacji, aby tego dokonać.
?A ja czułem, że coś łapie mnie za serce, które przecież nie było czułe na takie rzeczy, już dawno nauczyło się zamykać na innych ludzi, bo ci tylko ranili. A teraz ta dziewczyna? obudziła we mnie coś, o czym nigdy nie myślałem i nie sądziłem, że w ogóle to mam.?
Agnieszka Lingas-Łoniewska idealnie wykreowała te postacie. Krok po kroku pokazała nam jaki wpływ miała na nich przeszłość i jak bardzo rzutuje się na teraźniejszość. Aż nie chce się wierzyć, że ludzie potrafią się podnieść z takiego piekła. Piekła, którego nikomu nigdy bym nie życzyła, nawet największemu wrogowi. Często zamykamy się na swoje problemy, twierdząc, że sami sobie jakoś z nimi poradzimy. Ale niestety nie zawsze tak jest. Czasem trzeba pozwolić komuś wyciągnąć do nas pomocną dłoń. Prośba o pomoc to żaden wstyd. Każdy z nas ma prawo żyć tak jak chce, każdy ma prawo cieszyć się życiem.
Konrad i Inez to dwójka młodych ludzi, którzy tak naprawdę pasują do siebie idealnie. Jedno za drugim wskoczyłoby w ogień. I choć oboje mają swoje blizny nie tylko na skórze, to powoli wspólnymi siłami potrafią sobie z nimi jakoś poradzić. Oczywiście, że możemy się spodziewać, że wszystko poszło im gładko i przyjemnie, gdyż autorka zrzuciła na nich bombę, z którą będą musieli sobie poradzić. Także przygotujcie się na ogrom emocji, dreszczyku i niepewności.
Świetnym zabiegiem w każdej książce z tej serii jest to, że pomimo, iż każda opowiada o innych bohaterach, mamy też wgląd w życie pozostałych bohaterów. Miło jest się dowiedzieć, co się u nich dzieje i jak im się teraz układa życie. Zresztą pokochałam wszystkich bohaterów tej serii.
?Roześmiali się chórem, a ja nie mogłem, bo bolały mnie żebra. Ale też się uśmiechnąłem. Tak właśnie wygląda braterstwo. Braterstwo krwi, które łączy bezlitosna siła. A tej nikt nie pokona i nic nie zniszczy. Teraz to wiedziałem i w to wierzyłem. I wierzyłem także, że czeka mnie chociaż odrobina spokoju.?
Tutaj akcja toczy się szybko. Saturn i Inez nie bawią się jakieś specjalne podchody, tylko dość szybko rodzi się pomiędzy nimi uczucie i otwarcie w dość krótkim czasie mówią wzajemnie o sobie wszystko. Myślę, że to ułatwia im dalsze wspólne plany na przyszłość. On jest wybuchowy i chroniłby ją w każdej chwili, ale i ona potrafi być lwicą i zawalczyć o swojego mężczyznę. Uważam, że zwolennicy takich historii będą zachwyceni.
"Saturn" to książka, która pokazuje nam, że bratnie dusze zawsze się odnajdą bez względu na okoliczności i przeszłość jaką w sobie noszą. To książka, która uświadamia nam, że każdy z nas, niezależnie od tego co kiedyś przeżył ma prawo do szczęścia i miłości. Gorąco polecam.
Opinia bierze udział w konkursie