Mistrzowska, mocna, idealnie wpisująca się w czas książka, świetna literatura. No i ten wyjątkowy język. Maciej Hen po raz kolejny udowodnił, że pisze równie doskonale, jak jego słynny ojciec, Józef Hen. Talent bywa dziedziczny :)
Maciej Hen po raz kolejny zachwyca.
Segretario to świetna powieść o tolerancji wobec innych niż nasz wzorzec, o przekraczaniu barier, i miłości, o byciu w zgodzie z samym sobą i ogólnie o tym, co tak naprawdę się w życiu liczy. Piękna, potrzebna, ponadczasowa powieść, którą idealnie można dopasować do nas, do polskiego piekiełka, ale nie tylko.
Mimo, iż akcja toczy się w Krakowie końca XV wieku. Pewne sprawy są dla ludzi najważniejsze, niezależnie od tego kiedy i gdzie żyją.
Do w/w Krakowa w jego złotym okresie, przybywa przybywa Gredechin Specht z Heidelbergu, która za wszelką cenę chce studiować. Oczywiście, jak kobieta nie może tego zrobić. Musi więc zakamuflować swoją płeć, przebrać się i "stać się" mężczyzną. Nie będzie to łatwe. Jednak gdy czegoś tak bardzo się pragnie, wszystko jest możliwe. Gredechin przemienia się w Georga, zaprzyjażnia się z autentyczną postacią, doradcą królów, Filipem Kalimachem i wiedzie życie w ówczesnym Krakowie.
Opowieść, którą snuje Hen obejmuje nie tylko historię Gredechin zmienionej w Georga, ale także, a może przede wszystkim, 30 lat życia Kalimacha, postaci barwnej, niebanalnej, autentycznej.
Oba portrety, Gredechin vel Georga i włoskiego intelektualisty Filipa Kalimacha są wybitne, genialnie nakreślone i na bardzo, bardzo długo zapadające w pamięć. Maciej Hen stworzył niezwykle barwne, pełne życia postaci, o których po prostu nie da się zapomnieć.
W licznych retrospekcjach ukazana jest na równi historia, atmosfera grodu Kraka, jak i dzieje obu postaci. Kraków, ówczesne Włochy, wszystko co pomiędzy nimi, ukazane jest jako oaza kultury, nauki, świeży oddech po wiekach ciemnych średniowiecza. Genialnie, drobiazgowo przedstawiona, wręcz namacalna atmosfera, drobiazgi, życie.
Samo Segretario ma bardzo ciekawą, epistolarną formę. Listów jest 12. Wysłała je Gredechin w okresie od czerwca do listopada 1496 roku z Krakowa do Heidelbergu, gdzie mieszkała jej przyjaciółka.
W listach wszystko jest drobiazgowo opisane, odrobinę szelmowsko, po łotrzykowsku, z przymróżeniem oka, ale nie dowcipnie czy infantylnie.
Bardzo dużo uwago poświęcone jest ówczesnym stosunkom polsko-żydowskim. Koniec wieku XV to czas gdy mają miejsce napięte stosunki a sami Żydzi w 1494 roku zostają wyrzuceni, przesiedleni, jak ktoś woli, poza mury miejskie Krakowa do nowo powstającego Kazimierza. Ma to miejsce na mocy dekretu królewskiego. Do tego należy dodać wystąpienia antysemickie, pogromy, rzezie, podpalenia.
To wszystko drobiazgowo jest opisane i niezwykle zręcznie wplecione w fabułę, treść listów.
Genialna, ponadczasowa, jakże aktualna opowieść, którą każdy powinien przeczytać. Ja rozkoszowałam się jej językiem wymową, sposobem napisania przez kilka tygodni. Polecam.
Opinia bierze udział w konkursie