Siostra nazisty to opowieść o trudnej miłości w niespokojnych czasach. Wiktoria Gische zabiera nas do świata pozbawionego złudzeń, pełnego przemocy i ludzkiego cierpienia. To swoisty spacer po Siemianowicach Śląskich, podczas którego nie tylko poczujemy klimat śląskiego przedwojennego (i wojennego) miasta. Skupimy się także na duchu czasów, niespokojnym, brutalnym, który odbierał nadzieję, rodzinę, przyjaźń i miłość.
?- Ale coś się zmieniło, prawda?
- Wydaje mi się, że zmiana nie nastąpiła wtedy. Ona już była we mnie wcześniej.?
A czym dla nas jest miłość?
Snem, marzeniem, iskrzącym się wspomnieniem? Czy w miłości można być przyjacielem, a chwilę później wrogiem? Narracja jest prowadzona dwutorowo w różnych liniach czasowych, poznajmy początkowo Martę jako starszą kobietę, która zaczyna wspominać swoją największą miłość. Przystojny Niemiec zawrócił jej w głowie, gdy jeszcze nikt nie myślał o wojnie. Ich relacja jest jak z bajki, a dla co poniektórych to będzie jak amerykański sen, tylko tu uciekamy na Zachód. Do czasu aż wybuchnie wojna, wtedy pojawia się to słowo: wróg. Sprawę utrudnia brat oraz jego fascynacja nazizmem. Dość szybko się okazuje, że nie tylko on założy mundur Hugo Bossa. To właśnie wtedy pochodzenie, rodzina zaczyna mieć znacznie. Miłość przestaje istnieć, każdy musi się pilnować, jeśli chce żyć. Jak kochać, gdy wróg odbiera wolność Twojemu krajowi, a przyjaciele męża zabierają życie Twoim?
?Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Zawsze uważałem to za bajki dla małych dziewczynek, ale chyba właśnie przytrafiła mi się ta bajka.?
Ładunek emocjonalny
Siostra nazisty nie jest prostą opowieścią. Autorka bawi się liniami czasowymi, wspomnieniami, które przecierają się ze wpisami z pamiętników i obrazami, nagle ożywiającymi się w głowie czytelnika. Ten zabieg sprawia, że czujemy się jakby to nasza ciotka, babcia opowiadała swoje życie. A nie było to łatwe życie. To historia pełna sprzeczności, kompromisów, których momentami zabrakło. Czytelnik próbuje sobie często zadawać pytania: ale dlaczego? Dlaczego tak się stało? Skrajne emocje zawsze towarzyszą literaturze wojennej, a im bardziej wsiąkamy w opowieść, tym większą czujemy niesprawiedliwość. Czy historia może narzucać nam wrogie nastawienie do męża? Gdzie znajduje się granica nienawiści? Autorka nie boi się poruszyć naprawdę trudnych tematów, które dotknęły osobiście każdego z nas. Ślązacy wręcz poczują ukłon dla siebie w tej powieści, spacery po Siemianowicach i język śląski dodają niesamowitego klimatu. Jednak zabrakło mi przypisów, które wyjaśniałyby nie tylko kwestie językowe, ale także kulturowe. Momentami może być wręcz konieczne, aby odłożyć historię i posprawdzać tradycyjne potrawy, zwroty po śląsku czy ich zwyczaje.
?Och, Moniczko, było jak w bajce. Trzymałam Romana pod ramię. Nawet przez płaszcz czułam bijące od niego ciepło. Im bliżej byliśmy domu, tym wolniej szłam.?
Zakochana bez pamięci Ślązaczka musi zmierzyć się nie tylko z niesprawiedliwością, ale trudną miłością, która początkowo była bajkowa. Przejmująca opowieść nie zwalnia tempa, Wiktoria Gische bombarduje czytelnika emocjami, zrzucając na jego barki ciężki ładunek autentyczności historii. To opowieść o odnajdywaniu w sobie siły, modleniu się o lepsze jutro i szeptaniu wyznania miłości tak, aby nikt nie słyszał. Przekonajcie się sami, jak potoczą się losy Marty. A uwierzcie mi, nie jest to prosta opowieść.