Myślę, że każdy czytelnik zna pojęcie kaca książkowego, kiedy to zwyczajnie nie można wyjść ze świata przeczytanej książki i czuje się niechęć, by sięgnąć po inną lekturę (która nigdy nie zastąpi tej właśnie skończonej). Miałam tak w przypadku ?Skradzionego lata?. To był jeden z tych dylematów, co robić...bo z jednej strony chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co dalej, a z drugiej ? nie chciałam tej książki kończyć.
Mówi się, że to najlepsza powieść Pani Grażyny Jeromin-Gałuszki. Zgadzam się z tą opinią. Książka jest fenomenalna. Piękna, ciepła i mądra. Dopracowana w każdym szczególe, zarówno fabularnym jak i stylistycznym.
Akcja powieści, choć dwuwymiarowa, skupia się na małej wiosce Rogoże. Jedną historię dzieli niemal pół wieku.
Rok 2019. Kira ? niepokorna dziennikarka śledcza, znajdując się na życiowym zakręcie, obrała kierunek na Rogoże, by zebrać materiały do tematu, który ją wcześniej zaintrygował. Postanowiła odkryć, co stało się pięćdziesiąt lat temu z dwoma dziewczynkami, które z dnia na dzień zniknęły. Mówiąc językiem powieści, rozpłynęły się niczym poranna mgła.
Rok 1968. Siedmioletnia Rajka i jej starsza siostra Weronika, po tragicznej śmierci rodziców, trafiły pod opiekę ekscentrycznej babki Klotyldy. Cała trójka próbowała poradzić sobie z codziennością, każda z nich na swój sposób. Beztroskie życie dziewczynek, z dnia na dzień stało się walką o dodatkowy kęs jedzenia i nieco czasu dla siebie, bowiem babka wymagała, by sieroty zapracowały na każde jajko czy kilka ziemniaków.
Rajeczka uciekała w świat fantazji, a pomysłowością spokojnie mogłaby konkurować z (każdemu chyba znaną) Anią Shirley. Jestem pewna, że byłyby najlepszymi przyjaciółkami. Zwyczajny dzień widziany oczami siedmiolatki to balans na pograniczu bajki a szarej rutyny, przeplatanej dramatami i radościami z małych rzeczy. Nawet własną ułomność akceptowała i prowadziła z nią ciągłe negocjacje.
Weronikę poznajemy w momencie gdy stawała się nastolatką z wszystkimi typowymi dla tego etapu zachowaniami. Buntowała się przeciw babce (no cóż, często słusznie), ale o młodszą siostrę dbała jak o największy skarb.
Babka Klotylda to dopiero osobowość! Ekscentryczna - to chyba najodpowiedniejsze określenie tej postaci. Nie lubiła dzieci (jej prawo), ale kochała zwierzęta, pracę i przede wszystkim zarabianie pieniędzy. Z lektury dowiadujemy się, co wpłynęło na jej styl bycia i dlaczego jest, jaka jest.
Bohaterów oczywiście jest więcej. W nieco ?skrzynkowej? formie powieści znajdują się osobne historie dotyczące każdej postaci. Poznajemy wszystkie wydarzenia i motywy, które doprowadzają do głównego punktu fabuły i w efekcie do zaskakującego zakończenia.
Sama kreacja bohaterów to doskonale skomponowana mieszanka cech, które każdy z nas ma i dzięki temu może się utożsamić z postaciami w tej powieści. Osobiście pokochałam każdą osobę. Zazwyczaj w książkach jest taka osobowość, która mnie irytuje i doprowadza do szału.
W Rogożach mieszkali bohaterowie, których pokochałam i wiem, że o nich nie zapomnę. To moje bratnie dusze. I tak jak czasem odwiedzam Anię Shirley, będę odwiedzać Rajkę, Kirę i resztę rogożańskich przyjaciół.
Opisywany czas w Rogożach to okres Prl-u, ale ja momentami miałam wrażenie, że jest dużo wcześniej. Na tej zapomnianej wsi, wszystko było jakby starsze, pasujące mi momentami bardziej do okresu z początku dwudziestego wieku, a nie jego niemalże końca. I nawet rok 2019 jakby nie pasował do tego miejsca. Tam wszystko toczy się wolno, nieśpiesznie. Jakby to miejsce decydowało, ile przyjmie z nowoczesności. Przeszłość i teraźniejszość łączą się we wspólny czas
i tworzą wielowymiarową historię.
?Skradzione lato? zawiera również przesłanie dla każdego z nas. Dorosła Rajka mówi nam, że każdy dzień (a nawet godzina) życia może być czymś pięknym. To od nas zależy, czy chcemy dostrzec to piękno. Bo ono jest i czeka, by się nim cieszyć. To jedna z wielu mądrości płynących
z tej książki. I każda z nich poparta jest opowieścią o doświadczeniach bohaterów.
Słów kilka o języku i stylu powieści. Pierwsze rozdziały skojarzyły mi się z nieco ?Orzeszkowym? klimatem. Barwnym, poetyckim i szczegółowym. Początkowe zdania wydały mi się nawet za długie. To tylko takie pierwsze wrażenie, bo później język jest już płynny i w sam raz opisowy. Dodatkowo zawiera w sobie sporą dawkę ironii i przewrotnego humoru. Użyta w dialogach gwara nadała powieści charakteru i typowo wiejskiego klimatu, za co dodatkowo cenię tę powieść.
Uroczym zabiegiem było typowe dla dziecięcej fantazji nazewnictwo, którym mała Rajka ubarwiała opowieści i szarą codzienność.
Gdy przeczytałam ostatnią stronę tej książki, nie mogłam od razu napisać tej opinii. Musiałam wpierw opanować emocje i jakoś znaleźć w głowie odpowiednie słowa, by zlepić je w zdania, które, choć w niewielkim stopniu oddadzą mój stan po lekturze. Jestem oczarowana, urzeczona
i emocjonalnie rozbrojona. Z całą pewnością mogę już teraz napisać, że ?Skradzione lato? jest dla mnie najlepszą książką, jaką w tym roku przeczytałam i zdecydowanie jedną z ważniejszych
w moim czytelniczym życiu. Nie sądziłam, że spotka mnie jeszcze taka sytuacja, gdy literatura mnie aż tak zaskoczy.
Twórczość Grażyny Jeromin-Gałuszki znam od dawna. Autorka serii ?Dwieście wiosen? od pierwszego tomu dała mi dowód na to, że potrafi pisać. Potrafi snuć opowieści, które zapadają w pamięci na długo, jeśli nie na zawsze. Dziękuję autorce za ?Skradzione lato?. Czuję się bogatsza wewnętrznie, bo taka literatura wzmacnia; cieszy, że są jeszcze wybitne książki i daje nadzieję, że wiele takowych jeszcze powstanie.
?Skradzione lato? wybiega znacznie ponad dziesięciopunktową skalę oceny. Dla mnie to powieść wybitna, warta głośnej promocji i gorącego polecania w każdej możliwej formie.
...
Opinia bierze udział w konkursie