Ludzie zazwyczaj udają się do wielkich miast z pustymi kieszeniami i głową pełna marzeń. Większe perspektywy, więcej szans na rozwój, dostęp do wszystkiego na wyciągnięcie ręki. I choć każdy w głębi duszy zdaje sobie sprawę, że im większe zaludnienie tym większa anonimowość, oziębłość otoczenia i samotność, to nikogo to nie zraża. Każdy chce stać się kimś i udowodnić sobie i tym, którzy zostali gdzieś w rodzinnych okolicach, że jemu się udało. Tylko czy aby na pewno jest to warte poświęcenia? I czy w tym bezimiennym wyścigu można znaleźć kogoś rzeczywistego, który nie będzie szedł na oślep za tłumem?
Józia do Warszawy przyjechała aż z Białkowej, wsi znajdującej się na Podlasiu. Niemal od razu zobaczyła jak życie w Warszawie różni się od tego, do którego była przyzwyczajona. Zostawiła jednak kochanych rodziców, babcię, jedyną przyjaciółkę i ruszyła podbijać świat. Zawsze świetnie radziła sobie z pisaniem i właśnie w tym kierunku chciała rozwijać swoją karierę. Może niekoniecznie szczytem jej marzeń jest praca w redakcji "Przemian", jednak jeśli pozwala jej to opłacić rachunki to nie śmiała narzekać, pocieszając się tym, że to przejściowa sytuacja. I choć jej posada nie jest znacząca to i tak zajmuje jej o wiele więcej czasu niż typowe osiem godzin, więc z trudem udaje jej się znaleźć czas na inne rzeczy. Próbowała wtopić się w tłum- chodzić na jogę, jeść ekologicznie, jednak niespecjalnie jej się to podobało. Aż w końcu uwagę zwrócił na nią znany i ceniony coach. Pod jego okiem Dżozi (bo przecież w stolicy wszystko lepiej brzmi zangielszczone) przechodzi przemianę wizerunkową. Wygląd można zmienić, ale czy tak samo da się zrobić z poglądami i podejściem do życia, nie zatracając w tym siebie?
Julka teoretycznie powinna była wieść swoje życie w Krakowie, chociażby z uwagi na odległość od rodzinnej miejscowości. Jednak na złość tacie postanowiła kompletnie się uniezależnić, a Warszawa była ku temu najlepszym wyborem. Pracuje wraz z Józią, z tym, że jej obowiązkiem jest kącik kucharski. Julka niekoniecznie jest fanką gotowania, jednak całkiem nieźle sprawdza się na swoim stanowisku. A od życia.. od życia pragnie jednego- czuć się kochaną. I szuka, trochę na siłę, akceptacji i miłości, której nie otrzymała od rodziców. Ojciec to wojskowy, który nie potrafił okazywać emocji, o wiele lepiej szło mu rozkazywanie, a matka w jej życiu pojawiała się jedynie epizodycznie. Jedynie babcia i konie stanowiły dla niej namiastkę ciepła i bezkrytycznego zrozumienia. Tylko, że ich nie ma w stolicy, a Julka musi trochę pobłądzić, by znaleźć dobrą drogę, którą powinna obrać w życiu.
"Słoiczki" to powieść napisana z przymrużeniem oka, która umiejętnie punktuje modne życie, jakie powinni wieść mieszkańcy stolicy. Ekologia, kolejne warsztaty poprawiające samoświadomość i uczące życia, praca w korporacji od świtu do nocy, modne kluby, ciuchy i wpasowanie się w tłum. Nie warto przyznawać się skąd się pochodzi, nie warto otwarcie mówić o tym, co się lubi, jeśli nie jest to zgodne z wolą tłumu. I choć czasem wszyscy tęsknią za tą swoją, prywatną normalnością, to jeden za drugim przywdziewają maski, które są od nich wymagane. Czy w takich realiach można odnaleźć szczęście, a nawet miłość? Czy można pozostać sobą, z wartościami, które wyniosło się z rodzinnego domu, nawet jeśli nie odpowiadają one narzuconym trendom? To humorystyczna książka, która pod płaszczykiem dowcipu porusza ważne tematy, wplata ciekawe wątki miłosne i kreuje naprawdę interesujących bohaterów. Coś innego, wśród tłumów tych samych tematów!
Opinia bierze udział w konkursie