Po niezbyt fortunnym spotkaniu z poprzednim cyklem przedstawiającym nam komisarza Przygodnego postanowiłam zerknąć na inną książkę i wyrobić sobie ostateczne zdanie. Do "śmierci tłumacza" podchodziłam dość sceptycznie, ale autor mnie niesamowicie zaskoczył.
Główny bohater Zenon Naczyński jest tłumaczem przysięgłym. Pod wpływem prezentu od żony postanawia zająć się tłumaczeniem szwedzkiego bestselleru. Problem polega na tym, że nie jest on tak biegły i tłumaczenie "zleca" swojemu znajomemu Witkowi.
Współpraca początkowo układa się idealnie, jednak Stypuła zaczyna czuć się wykorzystany i żąda, by jego nazwisko zostało ujawnione i znalazło się na pierwszych stronach książki.
Naczyński nie może do tego dopuścić i ze strachu przed kompromitacją oraz utratą dużych profitów obmyśla plan na zbrodnię doskonałą...
Czy doprowadzi swój plan do końca? Jaką rolę odegra w całej tej sytuacji Janina Cedro? Czy porucznik Kolonko, jest faktycznie takim nieudacznikiem, za jakiego chce uchodzić?
Tego już nie zdradzę, ale przekonacie się sami, sięgając po książkę.
"Śmierć tłumacza" to świetny kryminał, który trzyma w napięciu od pierwszych stron. Choć mordercę mamy podanego na przysłowiowej tacy, wiemy kim jest, i pomimo tego nadal z zapartym tchem śledzimy proces dochodzenia do prawdy.
W kilku momentach byłam autentycznie przekonana, że mu się udało i zbrodnia ujdzie mu na sucho. Na szczęście zaczyna popełniać błędy, a niestrudzony pan porucznik depcze mu piętach...
Autor doskonale wykreował wszystkie postacie. Jestem zachwycona zarówno kreacją Kolonki jak i samego Naczyńskiego. Są one obdarzone całą gamą emocji, potrafiące dopiąć swoich celów, nie zważając na straty, licząc tylko na zysk.
Autor doskonale zna środowisko, o którym pisze, dzięki temu możemy poznać proces tłumaczenia jak i współpracy z wydawnictwem- długą i krętą drogę do wydania tłumaczonej powieści, i nie zawsze jest to droga usłana różami.
W moim odczuciu genialny pomysł na fabułę. Przedstawiona historia wciąga, intryguje, nie pozwala się odłożyć na bok przed dotarciem do finału. Czyta się ją ekspresowo. Akcja może nie toczy się zbyt szybko, nie jest zbyt zaskakująca, ale jest doskonale poprowadzona.
Przyznam, że nie czytałam książek Larssona, ale po przeczytaniu "Śmierci tłumacza" mam na nie wielką ochotę.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Kawał świetnej historii. Jestem pewna, że fani kryminałów będą zachwyceni. Ja jestem.
POLECAM...
Opinia bierze udział w konkursie