Miałam pewne opory przed sięgnięciem po ?Smutek i rozkosz?. Po przeczytaniu opisu od razu przyszło mi do głowy, że książka będzie podobna do prozy Sally Rooney, a ja nie do końca polubiłam się z ?Normalnymi ludźmi? i ?Rozmowami z przyjaciółmi?. Postanowiłam jednak dać szansę powieści Meg Mason. Po początkowych rozdziałach miałam wrażenie, że gdy już z trudem przebrnę przez tę pozycję, szybko o niej zapomnę. Ostatecznie ?Smutek i rozkosz? to dla mnie jedna z tych książek, za którymi tęsknimy tak bardzo, że tuż po przeczytaniu ostatniego zdania, wracamy na pierwszą stronę.
Przed napisaniem każdej recenzji, czytam inne opinie, by móc się do nich w pewnym sensie odnieść. Tym razem natrafiłam na taką, która skrytykowała w książce Meg Mason wszystko, co tylko było do skrytykowania i przy okazji w dość mocnych słowach wypowiedziała się na temat osób otrzymujących egzemplarze recenzenckie. Literatura, jak zresztą wszystko, rządzi się własnymi prawami. Książka, która dla jednych jest arcydziełem, dla innych nada się tylko na podstawkę pod kubek. Tak już po prostu jest, ludzie są różni, dlatego nie powinniśmy oskarżać kogoś o kłamstwo tylko dlatego, że spodobała mu się książka, która dla nas była katorgą. A co do egzemplarzy recenzenckich ? nie będę wypowiadać się za wszystkich recenzentów, napiszę o sobie. Zawsze staram się, by moje opinie były szczere, niezależnie od tego, czy książkę kupiłam, wypożyczyłam, czy dostałam.
?Smutek i rozkosz? to nie będzie książka dla wszystkich. Na pewno rozczarują się ci, którzy sięgając po nią, liczą na doskonałe studium choroby psychicznej. Nie jest to żadna praca naukowa, to książka z gatunku literatury pięknej, w której nawet nie jest powiedziane, z jaką dolegliwością zmaga się główna bohaterka.Taki zabieg miał na celu pokazanie, że choroba psychiczna nikogo nie powinna określać, wkładać w szufladki z odpowiednią etykietką. Martha jest chora, nieważne na co, istotne jest to, jak ta dolegliwość wpływa na nią, na jej życie, na ludzi z jej otoczenia, jak sobie radzi i czy jest w stanie wygrać z chorobą. W konsekwencji czytając książkę, nie miałam wrażenia, że czytam o chorobie psychicznej, tylko że zostałam zaproszona do życia osoby która jest jak każdy z nas. Po prostu ma też takie dni, w których choroba sprawia, że nie radzi sobie z rzeczywistością.
Martha to trudna bohaterka. Z jednej strony jej współczułam, było mi jej żal. Z drugiej miałam ochotę nią potrząsnąć, nie rozumiałam niektórych jej zachowań i podejmowanych decyzji. Mimo to poczułam do niej sympatię, bo Marta to także autentyczna postać. Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś mi teraz powiedział, że tak naprawdę ?Smutek i rozkosz? to nie fikcja. Wszystkie sytuacje, spostrzeżenia, myśli były wiarygodne, jakbym czytała autobiografię. Razem z Marthą przeżywałam jej smutki, ale też sytuacje, w których pełno było słonecznych promieni. Książka stała się dla mnie opowieścią o życiu, jego blaskach i cieniach, o rodzinie, ludziach, których spotykamy na swojej drodze, o przyjaźni, miłości, naszych najskrytszych pragnieniach i problemach, które spadają na nas jakby znikąd.
Na początku byłam przekonana, że ta książka w ogóle do mnie nie trafi i rzeczywiście trudno było przebrnąć mi przez pierwsze rozdziały. Miałam wrażenie, że to trochę taka książka o niczym, zbiór paru śmiesznych sytuacji ze wspomnień głównej bohaterki. Dlatego też nie kontynuowałam czytania przez parę dni. Kiedy wróciłam do tej powieści, już nie mogłam się oderwać. Odłożyłam ją dopiero wtedy, gdy dotarłam do ostatniej strony, a później długo nie mogłam zapomnieć o tej lekturze. Nadal mam ochotę do niej wrócić. Kto wie, może niedługo znowu po nią sięgnę?
Opinia bierze udział w konkursie