??,,Byliśmy jak słońce i księżyc dzielące te same gwiazdy i to samo niebo"????
Gdy czytałam pierwszy tom wprost nie mogłam się oderwać, a kiedy czytałam drugi wiedziałam, że jestem już zgubiona i muszę go dokończyć tego samego dnia, którego kontynuowałam lekturę.
,,Snując zmierzch" to ostatni tom dylogii Krew Gwiazd, a zarazem przepiękna baśń utkana przez Elizabeth Lim. Zbiera różne opinie, są zawody, są zachwyty, a jest coś pomiędzy, ale i tak zawsze wygrywał pierwszy tom. Zatem jakie jest moje zdanie? Był zachwyt czy zawód?
Maia Tamarin wygrała konkurs i została Cesarską Krawcową. Dokonała też czegoś niesamowitego - uszyła legendarne suknie Amany, ale już niedługo przyjdzie jej zapłacić cenę za ten czyn. Zostanie Strażniczką Lapzuru, Senturną. Demonem. Zanim to nastąpi, dziewczyna ma wiele do zrobienia. Musi ochronić rodzinę przed zbliżającą się kolejną wojną domową, znaleźć ukochanego Edana, zaprowadzić pokój w Alandi, a także walczyć o samą siebie w walce z jej demoniczną wersją.
Elizabeth Lim utkała i wysnuła niesamowitą historię o dziewczynie, która kochała swoją rodzinę oraz czarodzieja ponad wszystko, i była gotowa dla nich wiele poświęcić. Autorka ponownie zabrała nas do Alandi i nie pozwoliła na chwilę oddechu. Kolejny raz poczułam się oczarowana snutą historią i nie mogłam się oderwać! Wykreowany przez Lim świat jest przepiękny i magiczny. Pełen wielu barw, a nawet magii, co bardzo mi się podobało. Uwielbiam styl pisania autorki. Jest lekki i przyjemny, co też sprawia, że szybko się czyta, ale przy tym jest także barwny oraz piękny. Tym razem w rozszerzonej wersji pojawiają się duchy i demony w ciekawy sposób przedstawione, a przede wszystkim mamy walkę o samą siebie, jaką prowadzi Maia.
Bohaterowie to moim zdaniem największy atut tej historii. Bardzo polubiłam się z nimi przy ,,Tkając świt", ale to ,,Snując świt" zostawiło mnie z tym przekonaniem. Maia to jedna z tych silnych bohaterek, które zazwyczaj uwielbiam. Chociaż była nieco egoistyczna, ale mogła być taka za sprawą mroku, który w niej był, była odważna. Została zmuszona by walczyć o samą siebie, o swoje ,,JA", a także jednocześnie pozostać silną, aby zaprowadzić pokój w Alandi, chronić swoją rodzinę i znaleźć Edana. Co z pewnością nie było proste. Podobało mi się to, jak została pokazana jej wewnętrzna walka, przy której wojna była zaledwie niczym w porównaniu z tym, jak się czuła i jak nie potrafiła odnaleźć siebie w swoich myślach oraz czynach. Jednak mimo to pozostała dobra na tyle, ile w tym przypadku mogła być. Za to naprawdę ją podziwiam, bo niejedna osoba poddała by się tej walce i oddała ciemności. A Edana uwielbiam, ale chyba nie da się inaczej? Już nie był tym tajemniczym, aroganckim Lordem Czarodziejem, jakiego początkowo poznajemy w pierwszym tomie. Teraz jest to chłopak kochający swoją xitarę i, który zrobiłby wiele żeby jej pomóc. Podobno miało go nie być dużo, ale moim zdaniem wyszło idealnie. Romans co prawda zszedł na drugi plan, ale mi to nie przeszkadzało, bo był tam gdzie powinien być. A muszę przyznać, że jest to jedna z moich ulubionych książkowych par.
Retelingu Mulan w drugim tomie na pewno nie znajdziecie, ale to nie oznacza, że szycie nie jest już ważne, bo to nadal istotny wątek. Wszelkie wzmianki o legendach czy bogach były świetne i tak samo jak przy pierwszym tomie, zyskały moją uwagą. Najbardziej zaciekawiła mnie ta o Kiatańskiej Księżniczce, jaka wprowadza czytelnika powoli do innej serii autorki, ale naprawdę fajnie zostało to wykorzystane. Rozwiązanie konfliktu Szansena i Cesarza zostało należycie poprowadzone. Czuję się w pełni usatysfakcjonowana tym, jak został zakończony ten wątek i doskonale rozumiem, dlaczego tak musiało być. Fajnie, że suknie Amany miały w tym duży udział, a ich moc była uzależniona od Mai i jej umysłu, serca i ciała. Dodawało to uroku całej historii oraz klimatu.
Podsumowując autorka po raz kolejny zagrała na czytelnika emocjach, przynosząc świetną kontynuację historii Mai. Raz czułam złość, smutek albo szczęście. Martwiłam się o bohaterach, a zaraz cieszyłam się ich szczęściem. ,,Snując zmierzch" to powieść o tym, że marzenia zawsze się spełniają(nawet aż za bardzo), więzach rodzinnych, miłości, przyjaźni, a także walce z samym sobą. Walce, która spotyka nas często, chociaż wolelibyśmy od niej uciec. Ale ostateczny wybór, czy wybierzemy dobro czy zło, zawsze należy do nas i naszego serca. Ja zdecydowanie zachęcam do przeczytania tej przepięknej dylogii Krew Gwiazd, która poniesie Waszą wyobraźnię gdzieś daleko do Alandi i zabierze w niesamowitą przygodę. Gdybym miała wybrać, który tom był lepszy to chyba byłby to właśnie ,,Snując zmierzch" odważniejszy, mroczniejszy i bardziej magiczny. Nie mogę się doczekać kolejnych powieści autorki! Moja ocena to 9/10????
Opinia bierze udział w konkursie