Każdy popełnia błędy- niezależnie od wieku i tego w jakim momencie życia się znajduje, jakim jest człowiekiem i jakie były jego pierwotne zamiary. Bo nawet mając najlepsze intencje można się pomylić w ocenie sytuacji, podjąć złą decyzję,której skutki długo będziemy odczuwać. Czasem zaś błędy wynikają z unoszenia się dumą, braku odpowiedniej komunikacji, domyślania się i tworzenia założeń zamiast skonfrontowania się z prawdą. Niemniej jednak niezależnie od tego skąd wynikają pomyłki i jak zmieniają bieg losów, to zawsze są odczuwalne, bolesne i trudne do naprawienia.
Ellis tak naprawdę nie ma swojego miejsca, nie ma prawdziwego, rodzinnego domu, który stanowiłby dla niej bezpieczną przystań. A najbardziej boli ją to, że dla nikogo w jej krótkim życiu nigdy nie była pierwszym wyborem, priorytetem, który przyćmiłby wszystko inne. Pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej, jej ojciec więcej życia spędził w więzieniu niż poza nim, matka znika gdy najdzie ją na to ochota i wraca najczęściej gdy skończą się jej pieniądze. Babcia z kolei zapewnia dach nad głową całej reszcie rodziny ale nie chce mieć na głowie kolejnego kłopotu, jak postrzegana jest Ellis. Zupełnie przypadkiem ukojenie znajduje w domu Albreyów, w dwóch ich synach namiastkę starszych braci, w najmłodszym zaś- miłość życia. Tam zaznaje normalności, uczucia przynależności, zwyczajności, która pomaga jej dojrzewać i stawać się kobietą. Ellis jest niesamowicie silna, bo nigdy nie miała innego wyjścia, a jedyne o czym marzy to podróże i poznawanie świata. Jednak jest także spragniona miłości, zwykłej, czystej, dającej ukojenie i schronienie. Pragnie mieć miejsce, które będzie jej domem, prawdziwym, z którym będzie się utożsamiać. Lecz przede wszystkim nie chce być dla nikogo ciężarem, a tak się czuła przez większość życia. I choć stała się częścią rodziny Albrey to nigdy do końca nie czuła się na swoim miejscu. Bez łatwego startu, z obciążającą historią rodzinną i uczuciami, które ją przygniatają- czy Ellis znajdzie drogę, by rozpocząć swoje dorosłe życie tak, jak na to zasłużyła?
Easton jest najmłodszym z braci i od początku najlepiej dogadywał się z Ellis. Ich relacja nie była łatwa, jednak trwała mimo upływających lat, zmieniając się z niewinnej, dziecięcej przyjaźni w coś więcej. Easton od zawsze fascynował się pisaniem i jego doroślejsza wersja nieuchronnie zmierza w kierunku poezji. Nikt tak jak on nie potrafi ubrać swoich uczuć w słowa. Wychowany w zwykłej, amerykańskiej rodzinie, kochającej i przekomarzajacej się, zapewniającej zwyczajny start w życie i nieocenione wsparcie. Z Ellis łączy go więź trudna do opisania, rozumieją się bez zbędnych słów, mają swoje sekrety i plany. Lecz to nie wystarcza, gdy przychodzi im się zderzyć z rzeczywistością. Wtedy zostają jedynie pokiereszowane, młode, choć niezwykle kochające serca...
"Some mistakes were made" to książka, która wciągnęła mnie od pierwszych stron i do końca nie wypuszczała ze swoich objęć. Nawet odkładając lekturę, gdzieś w podświadomości cały czas byłam z bohaterami i czułam potrzebę, by jak najszybciej wrócić do ich świata i poznać kolejne wydarzenia. Mimo, że główne postaci to osoby młode, dopiero rozpoczynające dorosłe życie, to kompletnie nie czułam ich wieku, bowiem daleko było im do infantylności i cech charakterystycznych dla nastolatków. Autorka w rozdziałach zręcznie przeplata teraźniejszość z przeszłością, a my podczas lektury zachodzimy w głowę co takiego się stało, że relacje postaci aż tak się popsuły, a Ellis finalnie zamieszkała w Kalifornii. Życiorys dziewczyny i to z jakimi musiała się mierzyć problemami od bardzo młodego wieku raz za razem łamie serce. Nikt nie zasługuje na znalezienie się w takiej sytuacji, a zwłaszcza dziecko, które przez samotność i brak uwagi od dorosłych może bardzo szybko i niepostrzeżenie wejść na złą ścieżkę i zniszczyć sobie życie. W powieści zwracają naszą uwagę także pozostali członkowie rodziny Albreyów. Każdy z nich inny, jednak na swój sposób wyjątkowy, a co najważniejsze każdy z nich oddał skrawek swojego serca Ellis. I oni wszyscy razem zawłaszczają sobie także miejsce w naszych czytelniczych sercach. Powiem szczerze, że z przyjemnością przeczytałabym o dalszych losach, nie tylko Ellis i Eastona ale także Dixona i Tuckera, bowiem wszyscy stali mi się bliscy i przykro mi było się z nimi rozstawać. To naprawdę świetnie napisana pod każdym względem, niełatwa historia, która pokazuje potęgę miłości w życiu człowieka i to miłości o różnych odcieniach. To opowieść o złamanych sercach, utraconych nadziejach i roztrzaskanych marzeniach ale także o sile człowieka i o tym, że nie definiują nas nasze korzenie, a dom, jest tam gdzie kochający nas ludzie. Gorąco Was zachęcam do jej poznania.
Opinia bierze udział w konkursie