,,Bo Eva miała rację. Elizabeth też to czuła: historia zataczała koło. Ponad dwadzieścia lat wcześniej łącząca je siostrzana więź została zerwana. Młoda kobieta straciła życie. Czy tak będzie i tym razem?"
Nie mogłam długo czekać za kontynuacją przygód moich ulubionych bohaterów, dlatego zabrałam się od razu za kolejną część! Ale ile tu się działo! Dużo więcej niż ostatnio i niestety bardziej smutno. Bowiem jedna z dziewczyn jest w Pandorii, a przecież wiadomo, że im dłużej tam przebywa, tym bardziej jej ciało staje się niematerialne. Bardzo chciałaby się z niej wydostać, jednak coś jej na to nie pozwala. Trzy pozostałe dziewczyny zbliżają się do kamiennego kręgu, a ich myśli coraz bardziej pozostają czarne. Wciąż nie potrafią uwierzyć w zdradę Mine, tym bardziej, że bez jej pomocy mogły stracić na zawsze jedną z nich. W późniejszym czasie, kiedy jednak Mine się pojawia, praktycznie znikąd, nie chcą wierzyć w jej słowa. Nie po tym jak wcześniej ich okłamała. Jak sądzicie, czy kamienny krąg je powstrzyma? Co zrobić, by przedostać się do tego świata? Dziewczyny radzą się nawet druidów, lecz początkowe myśli nie należą do najweselszych. Poruszony jest tu także sam wątek Mine, która wahała się komu ma pomóc. Głos, który do niej przemawiał nie był przyjaźnie nastawiony do Jeźdźców Duszy. Kusił ją i zwodził, niemal oplatał swoimi mackami całkowicie izolując od prawdziwego uczucia, które tak naprawdę wewnątrz niej chciało postępować inaczej. Jak zatem wytłumaczyć dziewczynom, że żałuje co zrobiła?
Oj ale tu było emocji! Autorka nie zapomniała o końcowym przesłaniu, do którego powinniśmy dojść sami. Uczy, że prawdziwa przyjaźń nigdy nie przemija, a ta wystawiona na próbę pokazuje, kto tak naprawdę na nią zasługiwał. Pielęgnuje miłość do zwierząt, a w tym wypadku do koni, które są wierne osobom, które o nie dbają. Posiadają szósty zmysł, który przestrzega przed niebezpieczeństwem, dlatego nie należy ich do niczego zmuszać. Jednym zdaniem, to seria, która rozwija wyobraźnię i pielęgnuje dobro, dlatego bardzo ją polecam!