Stare domy bezsprzecznie mają duszę. A wszystko przez to, że kryją w sobie przeróżne, często smutne, ludzkie historie. One żyją własnym życiem, skrzypiąc, wywołując przerażenie trzaskające oknami i drzwiami, malując dziwne cienie na ścianach w mroku nocy. Ale czy wszystkie dziwne dźwięki i zdarzenia to wina wieku domostwa i nieuważnosci ludzi? A może to byli mieszkańcy nie potrafią pożegnać się z czterema ścianami, które jak nikt inny znają ich ziemskie losy?
Lidka straciła narzeczonego niespodziewanie i zdecydowanie zbyt młodo. Trudno jej się było uporać z żałobą i przede wszystkim szokiem spowodowanym przedwczesną śmiercią. Może też z tego powodu sprawia wrażenie zimnej i wyniosłej, a przez niedoszłego szwagra nazywana jest modliszką. Gdy dowiaduje się, że Maciej kupił dom, aby wspólnie ułożyli tam sobie życie, smutek wraca do niej jak bumerang. Problem w tym, że jedynie połowa należy teraz do niej, a jej wybuchowy temperament i niechęć jaką żywi do współwłaściciela mają na nią sprowadzić wydarzenia, których nie była w stanie przewidzieć.
Sebastian jest bratem zmarłego Macieja. Choć nigdy nie mieli dobrego kontaktu, to on otrzymał w spadku połowę starego domu. Jego reputacja go wyprzedza i wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że jest lekkoduchem, na którego nie można liczyć. Podobno pracuje dorywczo, by jakoś przetrwać i nie widać na horyzoncie aby mógł odnosić jakiekolwiek sukcesy. Kobiety są mu potrzebne jedynie na chwilę, do zaspokojenia potrzeb, a dzięki swojej aparycji nie ma problemu ze znajdowaniem kolejnych chętnych. Do tego uwielbia rzucać niestosowne wypowiedzi i seksistowskie żarty. Niestety, ta czarna owca rodziny, będzie teraz skutecznie zatruwać życie Lidki. Ale czy na pewno?
"Spooky love" łączy w sobie klimat jesieni, nostalgię związaną z nadchodzącym 1 listopada, atmosferę Halloween oraz pikantny romans. I jeśli już pomyślicie, że to zbyt wiele, to spieszę uprzedzić, że niekoniecznie, gdy tego typu zagadnienia znajdują się w dobrych rękach. A przecież każdy kto zna twórczość Anny Langner wie, że właśnie tak jest i to jedna z tych Autorek, która nie zawodzi. W świetny sposób udało jej się skomponować całość książki, poruszając tam wszystkie istotne dla tego jesiennego okresu zagadnienia, nie pozostawiając w czytelniku uczucia przesytu czy też wrażenia, że cokolwiek tu nie pasuje. Jest idealnie, a sam pomysł na tę lekturę już zasługuje na wyróżnienie, jednak to wykonanie sprawia, że można zauroczyć się całą historią. W tej pozycji znajdziemy nutkę niepewności, nawet lęku, co do istot nawiedzających stare domy, lecz temat osób zmarłych został przedstawiony w dwójnasób, i oprócz teoretycznych nawiedzeń podjęty jest także w wersji zwyczajnej, nie budzącej wątpliwości nawet u niedowiarków- odnośnie ich wpływu na ludzi pozostających przy życiu ale też i wspominania tych, którzy odeszli. Czy nie jest tak, że niektóre retrospekcje nieco fabrykujemy, by wynieść na piedestał tych, którzy już nie żyją? To trudna kwestia, ale szalenie realistyczna, podobnie jak rozwój relacji między głównymi bohaterami. Dosłownie widzimy sypiące się między nimi iskry, wzmagające w nich uczucia oraz to, czemu sami zaprzeczają- ich nieidealne, a jednak w jakiś sposób naprawdę wyjątkowe dopasowanie do siebie. Książka to także odkrywanie historii domu i ten element również jest bardzo ciekawy ale i zaskakujący, gdy przeszłość powoli ujawnia swoje tajemnice. Z całą pewnością całokształt tej historii jest wyróżniający się i myślę, że wielokrotnie wprawia, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, w osłupienie. Ja pozostaję pod dużym wrażeniem całej lektury, a duet Lidki i Sebastiana naprawdę chwycił moje serce, podobnie jak świetne, wręcz idealne, zakończenie. Ze swojej strony polecam- ta pozycja to nie tylko piękna okładka, to także świetne wnętrze!
Opinia bierze udział w konkursie