?Stalker? autorstwa Stefana Weisbrodt, stanowi mroczny thriller psychologiczny, którego zakończenie nie da zbyt szybko o sobie zapomnieć.
Poznajcie Mają Kania - szczęśliwą matkę Olka oraz gwiazdę popularnego serialu telewizyjnego. Kobieta ma dosłownie wszystko - sławę oraz pieniądze, niestety jej spokój zakłóca pewien tajemniczy obserwator, który zaczyna mięć na jej punkcie obsesję. Oboje nigdy się nie spotkali, jednak Dawid jest pewny, że są sobie pisani. Mężczyzna nie cofnie się przed niczym, jest nawet w stanie wyeliminować wszystkie przeszkody byleby tylko być razem ze swoją ukochaną...
Niestety początek tej książki nie powalił mnie na kolana. Pomimo, że już w prologu poznajemy postać tajemniczego mężczyzny w masce, to przez kilka początkowych rozdziałów byłam dość znużona. Głównym powodem jest prawdopodobnie fakt, że kiedy przeczytałam zarys fabuły sądziłam, że dostanę coś mocnego niczym ?Ty? - tam od samego początku coś się działo, a w przypadku ?Stalkera?... muszę się przyznać, że liczyłam na mocniejszy start. Pomimo początkowej niechęci czytałam dalej, a z każdym skończonym rozdziałem moja ciekawość rosła coraz bardziej...
Czym bliżej setnej strony byłam tym akcja zaczęła przyspieszać. Z każdym rozdziałem obserwowałam jak rośnie obsesja Dawida. Od pierwszej sceny z nim czułam, że ma on nierówno pod sufitem, jednak nie spodziewałam się, że jest on tak przebiegłym mężczyzną, który w imię miłości nie cofnie się przed niczym. Z każdym przeczytanym fragmentem wchodzimy coraz głębiej w umysł szaleńca, który pod sam koniec historii bardzo mnie przeraził - dosłownie bałam się o życie Mai, w głębi duszy czułam, że Dawid jest w stanie posunąć się do wszystkiego byleby tylko zdobyć względy kobiety.
Skoro jest to thriller psychologiczny warto przyjrzeć się portretom pierwszoplanowych bohaterów. Pan Stefan bardzo dobrze przedstawił nam postać wspominanego już wcześniej Dawida, lecz nie tylko ten bohater spowodował moją ciekawość oraz ciarki. Kolejną osobą jest Gabriel - znienawidzona przeze mnie postać, którą miałam ochotę udusić podczas czytania.
Jeśli chodzi o zakończenie... Autor serwuje nam duży zwrot akcji - poznamy przeszłość jednego z dość ważnych bohaterów. Weisbrodt od samego początku usypiał moją czujność by doprowadzić mnie do finału, którego się nie spodziewałam. Ostatnie rozdziały sprawiły, że tytuł ten stał się wręcz nieodkładany. Kiedy wyszła na jaw prawda na temat dziecka Dawida musiałam zbierać szczękę z podłogi, czułam, że jest to ?chory? człowiek, jednak nie sądziłam, że aż do takiego stopnia.
Czy książkę polecam? Pomimo początkowej niechęci uważam, że warto sięgnąć po ten tytuł. Może Dawid nie jest Joe, to jednak obu tych bohaterów łączy dzika obsesja, która doprowadza do zasapującego finału.
Opinia bierze udział w konkursie