- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.: JA TO KTOŚ INNY. Trzymał się przecież zawsze raczej z dala od środowiska literackiego w Lublinie. Choć serdecznie tęsknił za bliźnimi, jednak był nieufny, może dlatego, że ,,napiętnowany" jako dysydent i często inwigilowany. Bogdan Madej: niski, specyficznie chodzący - wolno, długimi posuwistymi krokami, co rzucało się od razu w oczy, ten jego chód. Wolno też i starannie dobierał słowa (może czasami za długo maglował jedną kwestię, bo nigdy nie wystarczyły mu pozory powtarzane dla świętego spokoju). Zagłębiał się w szczegóły, w drobiazgi, z których wysnuwał uogólnienia; czasem mnie to - jako poetę, który dąży od razu do sedna jednym celnym sformułowaniem, jednym skokiem metafory - niecierpliwiło, że za długo drąży temat. Zawsze miał osobne zdanie, brzydził się plotkami, banałami, ubitymi na słodką masę obiegowymi półprawdami, a także wszelkimi wygodnymi dla innych pozorami, powierzchownym oglądem rzeczy. Twarz żywa, ruchliwa z wąsami, ludzieniek przypominający mi Bolesława Leśmiana. Zawsze raczej kurtuazyjny w stosunku do kobiet, nieufny, choć przyjazny dzieciom, lojalny aż czasami do znudzenia, pryncypialny, zasadniczy, mało elastyczny. Wysuwał wolno argumenty, rozplątywał i zaplątywał najbardziej, wydawałoby się, proste kwestie - podobnie jak chodził wolno, robiąc postoje, patrząc prosto w oczy, jakby oczekiwał głębokiego porozumienia i zrozumienia dla tego, co mówił, co odkrywał. Od czasu do czasu, gdy udało mu się coś celnego powiedzieć - zaśmiewał się gardłowo, ale ciepło. Miewał kłopoty z nogami, palił dużo - mimo że lekarze mu zabraniali. Opancerzony, ale w głębi serca miękki, ciepły. Wymagający dużo cierpliwości, żeby można go było zrozumieć... o o o ,,Jak to możliwe, że napisał Pan Maść na szczury?" - pytał Artur Sandauer, gdy się już lepiej, za moim pośrednictwem, poznali i gdy Bogdan odwiedzał go w Warszawie na ulicy Karłowicza. Tak. To pytanie samo się narzucało, bo z jednej strony autor ze staroświecką starannością ubrany, odprasowany i doprasowany, posługujący się pełnymi, też starannie dobranymi zdaniami, nienaganną polszczyzną, gdy - z drugiej strony - bohaterowie jego opowiadań i nowel to typki z przedmieść, spod budki z piwem i z kursu na lewo; to zwykłe lub niezwykłe lumpy, cwaniaczki operujące zabrudzoną polszczyzną, równoważnikami zdań, często-gęsto przekleństwami i byle jakim językiem. Skąd ich znał, skąd znał ich język (o tym dowiedziałem się później od samego Bogdana, który zaznajamiał mnie ze swoimi perypetiami losowymi)? I dlaczego przyssał się do tego języka jako pisarz z taką skwapliwością i genialną intuicją, jak niegdyś Edward Redliński w Konopielce? ...Poznaliśmy się w pałacu w Radziejowicach, gdzie zaprosił nas - pisarzy niezrzeszonych w organizacji zlepowskiej - minister Aleksander Krawczuk, chcąc przeciągnąć w roku 1988 (bodaj?) na swoją stronę albo udając, że nawiązuje kontakt z opozycją literacką. Bogdan pojawił się na tym spotkaniu, by po latach bycia na cenzurowanym i publikowania u Giedroycia w Paryżu - miło poczuć, że jest pisarzem, z którym coraz bardziej liczą się liberalni i słabnący decydenci kultury (schyłkowego Peerelu). Ba, to było coś nowego, ciekawego w jego pisarskim losie; zapowiadała się jakaś odwilż, jakaś zmiana, która w rok czy dwa lata później rzeczywiście nastąpiła. Wówczas w pałacu w Radziejowicach, gdy po oficjałkach spotkaliśmy się wieczorem w którymś z pokojów, gdzie rej wodził diaboliczny Staszek Srokowski - podejrzliwie i z ciekawością przyglądałem się autorowi Maści na szczury, którą poznałem (przeczytałem) dużo wcześniej niż autora, a którą byłem Moje ,,zygania" do niego, że podobny do Leśmiana i niepodobny ,,do siebie" - najpierw go z lekka zirytowały, ale po pewnym czasie nabrał zaufania do tej mojej asertywności, polubił ją, uwierzył, że niezłośliwa, i zaprzyjaźnił się ze mną na tyle, że zaczęliśmy nawet pisać do siebie listy, a następnie spotykać się na literackich konwentyklach w Jaworze na Dolnym Śląsku, organizowanych podówczas przez dyrektora tamtejszego domu kultury Józefa Noworola. Bogdan potrafił pisać bardzo długie, wyczerpujące temat listy. Jakoś tak zachwycił się nami poetami: Ziemianinem, że my i do tańca, i do różańca, i nieszczególnie interesują nas układy, koterie. Prawdę mówiąc, przypadły mu też do gustu nasze wiersze i odwzajemniał zachwyt. Właśnie ta delikatność, która w nim była, choć nie ujawniała się od razu na zewnątrz, a nawet prawie nigdy nie ujawniała się w ostrej i niekiedy brutalnej prozie, potrzebowała jeszcze czegoś innego niż daje proza: klimatów, nastrojów, poetyckiej muzyczności, obrazowości, metaforyczności. W Maści na szczury aż do bólu dosadny - tak naprawdę nie mieścił się cały w tej poetyce;
książka
Wydawnictwo Państwowy Instytut Wydawniczy |
Oprawa twarda |
Liczba stron 432 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Biografie i wspomnienia, Dzienniki i pamiętniki, Wspomnienia, Poezja i dramat |
Wydawnictwo: | Państwowy Instytut Wydawniczy |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Wymiary: | 0x0 |
Liczba stron: | 432 |
ISBN: | 9788366272187 |
Wprowadzono: | 29.06.2019 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.