Magdalena Majcher to pisarka i erka. Autorka bloga recenzenckiego PRZEGLĄD CZYTELNICZY. Jej opowiadania publikowane są w czasopismach kobiecych. W wolnej chwili zajmuje się układaniem wież z klocków lego wraz ze swoim synem.
Pola i Jakub to oddane małżeństwo. Wciąż tli się między nimi żar namiętności, a miłość wisi w powietrzu. Pola spełnia swoje marzenia dotyczące napisanie debiutanckiej powieści, natomiast Jakub realizuje się zawodowo jako prawnik. Są szczęśliwi, a w obecnej chwili niczego więcej nie pragną. Jednak w jednej chwili cały ich świat staje na głowie, kiedy dowiadują się, że przez nieodpowiedzialne zachowanie i dużą dawkę alkoholu zostaną rodzicami. Początkowo informacja ta załamuje bohaterkę, a kiedy powoli zaczyna godzić się z losem, on uderza ze zdwojoną siłą. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się z poważną wadą genetyczną. Czy mają w sobie tyle siły, by przezwyciężyć złe fatum?
Pola, Jakub, Aniela, Anna a nawet lekarze - cały wachlarz serdecznych, pełnych ciepła bohaterów. Historia opisana na kartkach tej powieści skradła moje serce i napełniła je naturalnym dobrem. Przekazała nadzieję, wiarę i siłę, w jaką powinni być uzbrojeni wszyscy przyszli rodzice.
Pokochałam... pokochałam w niej wszystko. Zarówno sam pomysł na fabułę, jak i jego wykonanie. Pokochałam czułe charaktery i drugoplanowe role. Lekkie pióro autorki porwało mnie w wir tej rodzinnej opowieści, gdzie tragedia łączy ludzi, nadając im bohaterskich cech.
Związek został przedstawiony w sposób swobodny, niewymuszony, nadając całości rzeczywistego wymiaru. Życie bohaterów nie było usłane różami, walczyli oni bowiem z bolesną przeszłością, próbowali wypełnić pustkę w sercu, a w końcu zmuszeni byli podjąć jedną z najważniejszych decyzji dotyczących ich życia oraz życia ich dziecka. Zmagali się z niepewnościami, lękiem, obawą przed nieznanym.
Relacje przedstawione w książce są autentyczne, niepozowane, przez co czytelnik automatycznie się z nimi utożsamia, ewentualnie przyjmuje do swojego serca, bo nie sposób ich nie kochać.
Największą sympatię zdobyła oczywiście babcia Aniela, którą stawiam na równi z Panią Irenką z powieści "Alibi na szczęście" Anny Ficner - Ogonowskiej. Jest to kobieta życzliwa, dobroduszna i pełna werwy, mimo swojego wieku. Zaparza przepyszną herbatę, smaży smaczne placuszki i oczywiście wszystko co gotuje jest przysmakiem z niebios. Typowa babcia, która potrafi skraść każde serce.
Autorka napisała powieść psychologiczną, opierającą się przede wszystkim na emocjach. Skonstruowała ciekawych bohaterów, którzy charakteryzują się skomplikowanym umysłem i dziurawą, poranioną duszą. Mamy toksyczną matkę, przestraszonego, czteroletniego chłopca, który w przyszłości stał się skrytym dorosłym mężczyzną i przerażoną dziewczynkę, która w dorosłym życiu stała się zlęknioną, niepewną siebie kobietą. Nawet role drugoplanowe są dogłębnie przeanalizowane pod kątem psychicznym.
Oficjalnie mogę ogłosić, że książka "Stan nie! błogosławiony" stała się moją ulubioną powieścią psychologiczno-obyczajową, opowiadającą o rodzinnej, pełnej serdeczności więzi. W mojej reakcji na tę publikację pojawił się oczywiście stres, współodczuwanie z bohaterami, pojawiły się nawet łzy! To najlepszy dowód na to, że książka ta uwrażliwia.
Jest to historia o krokach milowych, o przezwyciężaniu strachu, o zapanowaniu nad swoim życiem. O wybaczaniu i krótkich, lecz ważnych momentach, które stają się motorem napędzającym. Posiada w sobie mądrość, którą może wykorzystać nie tylko każda matka, ale i para czy córka. Każdy w swoim życiu chciałby mieć dla siebie takiego męża - Jakuba, który jest niesamowitym oparciem dla żony czy chociażby Anielę, cudowną babcię.
Recenzja znajduje się również na...
Opinia bierze udział w konkursie