Czy czeka nas system pieniądza cyfrowego?
George Gilder jest zwolennikiem ekonomii podażowej. W napisanej i wydanej w 1981 roku książce pt.: "Bogactwo i ubóstwo" sformułował wiele tez i wyprowadził wniosków w oparciu o założenia ekonomii podażowej. Książka stała się światowym bestselerem i przyczyniła się do upowszechnienia idei ekonomii podażowej w Stanach Zjednoczonych i w świecie (https://en.wikipedia.org/wiki/George_Gilder). W swej ostatnio napisanej książce "Standard złota w epoce pieniądza cyfrowego. Informacyjna teoria pieniądza" (polskie wydanie: Fijorr Publishing Company, Warszawa 2015), pisze, że kiedy "W pierwszej połowie 1988 roku w towarzystwie Miltona Friedmana odwiedziłem Chiny. (...) Nie byłem jednak wówczas w stanie znaleźć jakichkolwiek argumentów przeciw tezie Friedmana (że "Kontrola podaży pieniądza zawsze umożliwia kontrolę inflacji, bez względu na politykę fiskalną rządu") nie posiadałem też jeszcze żadnej wiedzy, która pomogłaby mi rozświetlić tajemnice pieniądza" ( str. 23-25). Dlatego tezy i wnioski dotyczące pieniądza zawarte w jego ostatniej książce należy traktować przede wszystkim jako jego wypowiedź w toczącej się dyskusji na temat stanu teorii oraz polityki kreowania pieniądza. Gilder jako nieteoretyk pieniądza może w dyskusji posługiwać się własnym arsenałem pojęć. Pisze on: "Rzeczą absolutnie kluczową jest rozróżnienie sygnału od kanału na drugim końcu, zawartości od przewodu, słowa od druku. A skoro tak, to przewód nie może się niespodziewanie zmienić. W przeciwnym wypadku nie będzie w stanie przekazywać informacji, a w każdym razie stanie się to o wiele trudniejsze. Warunkiem precyzyjnego przekazu treści jest niezmienność kanału przekazu. Jeżeli kanał przekazu podlega permanentnym zmianom, komunikacja i kreatywność toną w oceanie szumu. W ujęciu teorii ekonomii pieniądz stanowi część kanału, czyli nośnika" (str.61-62; podkreślenie LO). Z ostatniego przytoczonego zdania jednoznacznie wynika, że Gilder utożsamia kanał przekazu z jego nośnikiem. Jednak pomiędzy tymi pojęciami jest istotna różnica. Różnicę tę można najłatwiej zrozumieć na następującym przykładzie: koryto rzeki to kanał a płynąca w niej woda to nośnik przekazu. Z poprzednich zdań więc wynika, że Gilderowi chodzi o to, aby w korycie rzeki płynął zawsze ten sam stan wody, bo gdy stan wody w rzece "podlega permanentnym (i gwałtownym?) zmianom, komunikacja i kreatywność toną w oceanie szumu", czyli płynące po rzece statki toną. "Jako element kanału (po co ten kanał? - LO) funkcjonowania kapitalizmu, a nie treści, pieniądz musi być jej miarą, a nie tym, co się mierzy. Musi być niezmiennym medium, nie częścią zmiennego przesłania; stabilnym rynkowym wzorcem z Sévres, a nie aktywną składową rynkowego obrotu" (Tamże). Z powyższego fragmentu wynika, że Gilder uważa, aby pieniądz był tylko miarą kapitalistycznej produkcji. Tymczasem pieniądz jest nie tylko miarą, ale również nośnikiem wartości, który pośredniczy w wymianie wartości towarów. Pod tym względem pieniądz różni się od całego "zbioru miar SI", którego autor przywołuje na stronach 137 i 138. Jednak z tego wcale nie wynika, jak on to sugeruje, że "Prawa pieniądza funkcjonują na wyższym poziomie (niż prawa fizyki i chemii). W hierarchii wiedzy, uczenia się, znajdują się one powyżej reguł opisujących działanie sił i czynników fizykalnych" (?!) I chociaż, jak to słusznie twierdzi Gilder, pieniądz "otwiera drogę dla kreatywności i wolności", to z drugiej strony nie jest też prawdą, że "pieniądz przekracza determinizm" (str. 129). Ale zanim wyjaśnimy, dlaczego pieniądz nie tylko że nie przekracza, ale że wręcz nie może przekroczyć determinizmu, musimy wyjaśnić rolę pieniądza jako nośnika wartości.
Gilder w swej książce skoncentrował się mocno na funkcji pieniądza jako mierniku wartości: "W gospodarce opartej na wiedzy stabilny pieniądz jest fundamentem standardu pomiaru" (str. 64). "Pieniądz, jako narzędzie prowadzenia ksiąg rachunkowych, wyznaczania priorytetów i szacowania alternatyw, musi być prawdziwym narzędziem pomiaru, a nie magiczną różdżką. Dzieje się bardzo źle, gdy instrument ten jest dowolnie skracany lub rozciągany decyzjami suwerena." (str. 65). "Środek wymiany, standard wartości i środek "magazynowania" bogactwa nie mogą być podatne na arbitralną zmianę przez mechanizm z zewnątrz". "Podstawowa atrakcyjność złota i ostatnich prób stworzenia pieniądza cyfrowego polega właśnie na tym, że w obu przypadkach proponuje się nam pieniądz równie nieodwracalny w czasie, co sam czas." (str. 70). "Kursy walut powinny być stabilne". (str. 91). "Złoto to pierwiastek najsilniej związany z pieniądzem" (str. 100). "Złoto dostarcza stałego punktu odniesienia dla wartości dóbr i usług (str. 101). "Pieniądz jako kluczowa miara i nośnik informacji w gospodarce również może być wiarygodny tylko w tym stopniu, w jakim jego wartość zakorzeniona jest w czasie." (str. 138).
Jeszcze więcej uwagi poświęcił tej funkcji pieniądza, która dotyczy nośnika wartości. Jednak w tym temacie swój punkt widzenia bardzo zawęził,, przede wszystkim ograniczył do wykazania zaburzeń, jakie na stabilną wartość pieniądza wywiera nieodpowiedzialna polityka państwa: "Państwowa kontrola pieniądza stała się fundamentem rządowej centralizacji gospodarki, która na całym świecie doprowadza gospodarki kapitalistyczne do zniszczenia. Poprzez kontrolowanie podaży pieniądza banki centralne i ich polityczni patroni decydują o tym, kto ma dostęp do pieniądza i kto posiada władzę polityczną i gospodarczą. W ten sposób, czemu trudno się dziwić, elity te wspierają dominujące dziś grupy interesów gospodarczych i politycznych w konkurencji z ich rywalami, co prowadzi do nowej, niekontrolowanej koncentracji bogactwa na bezprecedensową skalę." (str. 27). "Wystarczy posiadać kontrolę nad podażą pieniądza, by zdobyć dźwignię, która porusza gospodarkę w pożądanym kierunku. Manipulacja zmienną M (podażą pieniądza) umożliwia ustanowienie nominalnego poziomu wzrostu PKB (tzn. bez uwzględnienia inflacji) [?! - powinno być: "realnego poziomu wzrostu PKB" - LO] na dowolnym poziomie wzrostu". (str. 31). "kontrola podaży pieniądza pozwala rządowi każdego kraju zapewnić pełne zatrudnienie oraz daje mu kontrolę nad cenami, teoria monetaryzmu, podobnie jak keynesizm, zachęca rządy, a w praktyce wręcz je zobowiązuje, do sprawowania monopolistycznej kontroli nad pieniądzem" (str. 32). "Pieniądz kontrolowany przez rząd, zakłócając wszystkie parametry działalności gospodarczej, przyczynia się do niesprawiedliwej dystrybucji bogactwa" (str. 51). "zmiana instrumentu pomiarowego nigdy jeszcze nie usprawniła procesu tworzenia bogactwa ani niczego innego, co ma dobrze funkcjonować" (str. 52). "Teorię ekonomii szczególnie zaciemnia obraz pieniądza jako władzy, jak gdyby podaż pieniądza sama z siebie mogła pobudzić do działalności gospodarczej. Zarówno monetaryzm (kontrola pieniądza), jak i keynesizm (kontrola wydatków) oraz merkantylizm (kontrola handlu) żywią się złudzeniem, że władza rządu może napędzać rozwój gospodarczy i kreować bogactwo" (str. 68).
Z powyższych cytatów jednoznacznie wynika, że państwowa polityka pieniężna jest oparta na błędnych teoriach keynesizmu, monetaryzmu i merkantylizmu. Niestety, Gilder nawet w skrótowy sposób nie informuje czytelnika, na czym polegają błędy owych teorii. Przypisuje im wszystkie negatywne skutki ich wpływu na gospodarkę w ogóle, niczego z tego nie wyodrębnia, nie konkretyzuje i nie przypisuje do poszczególnych teorii. Natomiast sugeruje: "By zrozumieć jakikolwiek rodzaj pieniądza, trzeba wpierw pojąć znaczenie złota" (str. 57). Oraz proroczo przepowiada, że "Coraz bardziej zbliża się czas, kiedy złoto i waluty cyfrowe pozwolą nam znaleźć nowe wyjaśnienie tajemnicy pieniądza" ( str. 56. - podkreślenie LO). "Wprowadzenie standardu złota, uzupełnione standardem opartym na Bitcoinie lub jakimś innym walutowym standardzie internetowym (?! - LO), zlikwidowałoby ten ogromny zyskowny bałagan" (str. 76). Niestety, Gilder nie może liczyć na to, że zorientowanego czytelnika w historii gospodarczej świata przekona do standardu złota następującym argumentem: "Pod panowaniem standardu złota świat przeżył epizod trwający około dwustu lat rosnących, globalnych obrotów handlowych i inwestycyjnych bez powstawania większych zawirowań w obszarze rachunku obrotów bieżących. Przez te dwieście lat Ameryka, na przykład, mimo nieprzerwanego deficytu handlowego , rok po roku, stawała się jednocześnie dominującym aktorem światowej gospodarki" (str. 76). Przecież przez te dwieście lat aż do Wielkiego Kryzysu lat 1929 - 1933 gospodarka światowa była nękana kryzysami nadprodukcji, które dowodziły, że standard złota wcale nie zapewniał gospodarce zrównoważonego wzrostu! Faktycznie, to wszystkie kwestionowane przez niego teorie: keynesizm, monetaryzm i merkantylizm powstały na kanwie nadziei przezwyciężenia negatywnych skutków kryzysów nadprodukcji.
Podzielam opinię Gildera, ale tylko w tej części, która odnosi się do złota, że "coraz bardziej zbliża się czas, kiedy (zostanie ostatecznie znalezione) wyjaśnienie tajemnicy pieniądza". Przesłanki dla wyjaśnienia tej tajemnicy dał już przed ponad dwustu laty Adam Smith w swym Bogactwie narodów. Stwierdził on tam, że "Gdy pieniądz papierowy zastępuje pieniądz złoty i srebrny, to wówczas ilość materiałów, narzędzi i środków utrzymania, jaką dać może cały kapitał obrotowy, można powiększyć o całą wartość złota i srebra, którego używano zazwyczaj do tego, by te rzeczy zakupić. Całkowita wartość wielkiego koła obiegu i podziału zostaje dodana do dóbr, które koło to wprowadzało w obieg i rozdzielało. Operacja ta do pewnego stopnia przypomina to, co robi właściciel wielkiego przedsiębiorstwa, który dzięki pewnemu postępowi technicznemu usuwa stare maszyny, a różnicę między ich ceną a ceną nowych dodaje do kapitału obrotowego, czyli do funduszu, z którego zaopatruje swych robotników w materiały i płace". "Gdy więc zastępując je (monety złote i srebrne - LO) pieniądzem papierowym zmniejsza się ilość złota i srebra potrzebnego do tego, by obieg mógł się odbywać np. do jednej piątej ilości poprzedniej, to jeśli nawet tylko większa część wartości pozostałych czterech piątych będzie dołączona do funduszów przeznaczonych na utrzymanie pracowników, musi to spowodować bardzo znaczny wzrost ilości pracy, a w następstwie i wartości rocznego produktu ziemi i pracy" (Adam Smith: "Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów" , Wyd. PWN, Warszawa 1954, T. I, str. 368 i 369). Otóż, ponieważ nominalna wartość pieniądza papierowego i depozytowego ma taką samą siłę nabywczą oraz zdolność do zwalniania ze zobowiązań jak wartość pieniądza kruszcowego, a koszty kreacji i emisji tych pierwszych rodzajów pieniądza są znikome w stosunku do wybijanych monet z kruszców szlachetnych, dają one wysoki dochód lub zysk emisyjny. Adam Smith uważał, że ten zysk emisyjny jest efektem postępu, oszczędnością na kosztach obiegu, która zainwestowana da dodatkowy wzrost produkcji i dochodu. Właśnie, to z powodu inwestowania tej oszczędności pochodzącej z zysku emisyjnego pieniądza nietowarowego, występowały przez cały XIX wiek i nadal występują zaburzenia koniunktury gospodarczej objawiające się kryzysami nadprodukcji. W jakimś stopniu keynesowska doktryna interwencjonizmu państwowego pozwala absorbować oszczędności uzyskiwane z emisji pieniądza nietowarowego. Niemniej skutkiem jej stosowania jest systematycznie narastający dług publiczny. Jednak faktyczną przyczyną wzrostu długu publicznego nie jest interwencjonizm państwa w gospodarkę a zasady kreacji pieniądza, udzielania przez bankowość prywatną skarbowi państwa oprocentowanego kredytu. Nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia, aby bankowość prywatna mogła mieć monopol na emisję nietowarowego pieniądza i sobie przywłaszczać cały zysk powstający z emisji tego pieniądza. Bankowość prywatna wypożyczając ten zysk państwu oraz prywatnym przedsiębiorcom i gospodarstwom domowym, ciągnie z jego oprocentowania ogromne niezasłużone dochody. Powoduje systematyczny wzrost długu publicznego i prywatnego, który destabilizuje cały system gospodarczy. Stabilny wzrost gospodarczy w warunkach kreacji pieniądza nietowarowego będzie możliwy jedynie wtedy, gdy cały zysk, jaki powstaje z tytułu emisji pieniądza nietowarowego, będzie wyłącznie absorbowany na cele nieprodukcyjne oraz bez obciążania go jakimkolwiek oprocentowaniem. Z powyższej przesłanki wynika oczywisty wniosek, że to budżet państwa powinien przejmować cały zysk emisyjny i finansować nim tę część wydatków, na które nie ma pokrycia w dochodach. W tych warunkach nie bankowość prywatna a bank centralny powinien wyłącznie kreować pieniądz obiegowy w ten sposób, że udzielałby skarbowi państwa bezprocentowego kredytu, z którego budżet finansując swoje wydatki wtłaczałby do obiegu nowo kreowany pieniądz. Bank centralny powinien dostosowywać tempo kreacji i wzrostu podaży pieniądza do realnych czynników wzrostu dochodu narodowego, czyli do sumy stóp wzrostu zatrudnienia i wydajności pracy. Gdyby powstawały tendencje inflacyjne, odpowiednio obniżałby tempo przyrostu podaży pieniądza. I odwrotnie przy tendencjach deflacyjnych, odpowiednio podwyższałby tempo przyrostu podaży pieniądza. Takie zasady kreacji i emisji nietowarowego pieniądza będą gwarancją trwale stabilnego pieniądza, jeżeli chodzi o jego wartość w czasie, aniżeli byłoby to możliwe przy standardzie złota!Takiej możliwości stabilizacji wartości nie daje też algorytm dla kreowania cyfrowego pieniądza.... Żeby rząd przestrzegał powyższych zasad kreacji pieniądza i w woluntarystyczny sposób nie naciskał na bank centralny, by ten łamał te zasady i emitował pieniądz w rozmiarach inflacyjnych, bank centralny powinien posiadać status instytucji państwowej zupełnie niezależnej od rządu i równej mu rangą. LO
Opinia bierze udział w konkursie