Współczesna Warszawa. Czterdziestoletnia Weronika Burchart coraz bardziej dziwi się ludziom i światu. Skończyła egiptologię i marzy o podróżowaniu, ale po urodzeniu dwójki dzieci stała się kobietą wielofunkcyjną, która musi sama zająć się wszystkim, bo nie może liczyć na pomoc męża. Zastanawia się, co stało się z jej życiem, gdzie podziała się jej kobiecość, czy odzyska jeszcze swoją przestrzeń i zrealizuje choć malutkie marzenia, jak choćby posiadanie rudego maine coona. Jej przyjaciółki-Jowita, Izka i Agata również mają swoje problemy. Agata uczy matematyki i spotykała się z żonatym facetem, który związał się z kolejną kochanką, ale młodszą od niej. Jowita pracuje jako stylistka i wychowuje nastoletnią córkę Olimpię. Próbuje nie denerwować się na myśl o Karolu, ojcu Olimpii, który wyjechał do Nowej Zelandii i trudno z tego powodu przeprowadzić rozwód. Trzydziestosiedmioletnia Iza jest wiolonczelistką w filharmonii, mieszka samotnie w malutkim mieszkaniu i ma tylko wirtualnych facetów.
Autorka w bardzo wiarygodny sposób przedstawiła współczesne problemy kobiet samotnie wychowujących nastoletnie dzieci, singielek, rozwódek i kobiet samotnych w małżeństwie. Mąż Wiktorii tylko ślizga się po powierzchni rodziny, omija szerokim łukiem dwóch synów i żonę tłumacząc, że nie ma czasu na sprawy rodzinne, bo jego praca jest najważniejsza. Wiktoria sama boryka się z codziennością. Nie śpią razem, nie dotykają się spojrzeniem, słowem, gestem. Znajdują się na granicy być razem, bo wygodniej, czy rozstać się. Wiktor nie potrafi okazywać radości, wdzięczności ani miłości. Jest zapatrzonym w siebie egoistą. Iza ma w sobie takie światełko, taką lampkę, która zapala się lub gaśnie w zależności od miejsca i czasu. Jej twarz, ręce, włosy, sylwetka zmieniają się nie do poznania, gdy jest nieszczęśliwa i nie umie udawać, gdy tego szczęścia nie czuje. Zawsze jest w jakiś sposób ponad wszystko i poza wszystkim, co ma nalepkę ,,serio". O swoich mężczyznach, wynajmowanym mieszkaniu na dziesiątym piętrze, graniu na wiolonczeli i życiu opowiada zawsze w konwencji sitcomu. Nadopiekuńcza matka ciągle ją pyta kiedy wyjdzie za mąż, a mężczyźni Izy są niestety wyłącznie wirtualni. Jowita potrzebuje ludzi wokół siebie, lubi gdy ciągle coś się dzieje, gdy ludzie podziwiają jej dzieła i doceniają pomysły. Jej mąż Karol, miły i kulturalny mężczyzna woli spokój, ciszę, książki i nie lubi imprezować ani podróżować. Im Jowita jest bardziej postrzelona, tym Karol jest bardziej normalny. W żaden sposób nie mogą się dogadać, bo mają inne oczekiwania i potrzeby. Agata zasmakowała małżeństwa i romansu, a po tych doświadczeniach potrzebuje odpoczynku i poważnej zmiany niezwiązanej z facetem.
Dorota Kassjanowicz napisała ciepłą, słodko-gorzką opowieść o kobietach, ich smutkach i radościach, dojrzewaniu do zmian, małych cudach codzienności doświadczanych niespodziewanie, ale dających wielką radość. Weronika, Jowita, Agata i Iza pełne życiowych mądrości, doświadczeń, przemyśleń, kopniaków od życia, zgłębiania tajemnicy miłości i miłościopodobnych zjawisk trzymają się razem i wierzą, że nic już ich w życiu nie zaskoczy, a jeśli nawet, to mają siebie i swoją przyjaźń oraz wsparcie.
,,Stany małżeńskie i pośrednie" to bardzo dobra powieść o kobiecej przyjaźni, babskich rozmowach, wytrwałości, odkładaniu życia na później, relacjach damsko-męskich, zachowywaniu pozorów normalności podczas, gdy małżeństwo już nie satysfakcjonuje, gotowości do podejmowania zmian w życiu i realizacji marzeń podana w zabawnej formie, z humorem i dowcipem, co sprawia, że wybucha się śmiechem przy czytaniu, albo przytakuje głową na znak, że tak właśnie jest w życiu. Mądra, ciepła, dodająca otuchy powieść, którą polecam z czystym sumieniem.
https://magiawkazdymdniu.blogspot.com
Opinia bierze udział w konkursie