Dre i Dean to synowie dwóch kandydatów starających się o fotel prezydenta Stanów Zjednoczonych. Podobnie jak ich rodzice, chłopcy diametralnie się od siebie różnią. Dre to barwny, pewny siebie wyoutowany gej, który nagrywa do sieci popularne filmiki z charakteryzacjami. Dean jest spokojny, ułożony i robi wszystko, by opinia publiczna widziała w nim przykładnego i oddanego syna.
Pewnego dnia chłopcy są zmuszeni do spędzenia czasu razem - na spotkaniu wyborczym dochodzi do alarmu bombowego i zostają umieszczeni w jednym schronie. Bardzo szybko okazuje się, że mimo oczywistych różnic mają że sobą o wiele więcej wspólnego niż byliby gotowi przyznać.
Przyznaję, że miałam obawy przed sięgnięciem po tę książkę. Nie da się ukryć, że opis fabuły od razu przywodzi na myśl ,,Red, White and Royal Blue", które mnie zbytnio nie zachwyciło. Szybko jednak przekonałam się, że ,,Stany Zjednoczone Miłości" to powieść o wiele bardziej wpasowująca się w mój gust.
Od początku polubiłam głównych bohaterów i to, jak autor opisywał ich relację. Humor, duża ilość dialogów oraz konwersacji sprawiała, że książkę czytało mi się dynamicznie i lekko. W związku z opisywanymi wyrobami, w powieści poruszone zostały jednak też ważne tematy, takie jak dostęp do broni, prawa reprodukcyjne czy stosunek do mniejszości seksualnych.
Najbardziej zaangażował mnie wątek Deana i jego matki. Kibicowałam chłopakowi, mając nadzieję na to, że znajdzie w swojej rodzinie zrozumienie i miłość.
Jedyne co zmieniłabym w tej książce to zakończenie, które w mojej ocenie wyszło trochę pospieszone.
Czytanie ,,Stanów Zjednoczonych Miłości" było dla mnie podróżą pełną humoru, ale też emocji. Serdecznie polecam!
Opinia bierze udział w konkursie