Akcja albumu rozgrywa się pomiędzy piątym i szóstym klasycznym epizodem. Na początku historii obserwujemy dobrze znanego wszystkim Boba Fetta, który transportuje zamrożonego w karbonicie Hana Solo na Tatooine. Stan ?zdobyczy? nie jest jednak stabilny, co wymusza zatrzymanie się na Nar Shadda. Łowca planuje przeprowadzić tam stosowne zabiegi utrzymujące Hana przy życiu i umożliwiające dalszą podróż. Wtedy wszystko się mocno komplikuje. Pewna organizacja wykrada ciało Solo, pragnąc wykorzystać go do swoich własnych celów. Największy z galaktycznych łowców nagród nie ma jednak zamiaru tak łatwo wypuścić ofiary ze swoich rąk. Jest on gotowy dosłownie na wszystko, nawet jeśli będzie musiał zmierzyć się z naprawdę groźnymi przeciwnikami i znajdzie się w samym centrum wydarzeń mogących zmienić oblicze galaktyki.
Tak jak zostało to już wspomniane we wstępie recenzji, album Star Wars: Wojna łowców nagród jest crossoverem kilku popularnych serii z uniwersum. Dokładniej rzecz ujmując, chodzi o takie cykle jak: ?Star Wars?, ?Łowcy nagród?, ?Darth Vader? i ?Doktor Aphra?.
Jeżeli powyżej wymienione tytuły niewiele ci mówią i nie miałeś przyjemności z nimi obcować, to lektura Wojna łowców nagród niekoniecznie będzie dla ciebie zachwycająca. Po komiks oczywiście można sięgnąć i nawet oddać się chwili przyjemnego komiksowego relaksu. Jak to zwykle z crossovererami bywa, są one stworzone w taki sposób, aby teoretycznie po pozycję mógł sięgnąć każdy. Zarys fabuły będzie zrozumiały dla każdego (kto miał, chociaż małą styczność ze Star Wars), a widowiskowość akcji powinna zadowolić szerokie grono odbiorców. Nie brakuje tu jednak momentów, w których ma się wrażenie oglądania serialu od któregoś środkowego odcinka. Niby ogół treści jest zrozumiały, ale pewne zależności pomiędzy postaciami czy nawiązania do niektórych wydarzeń powodują mocny mętlik w głowie.
Pozycja ta największą frajdę powinna więc sprawić wiernym fanom Star Wars. Słowo ?powinna? jest jednak kluczem. Wszystko bowiem mocno zależy od tego, czego oczekuje się od tego tytułu. Jeśli ktoś pragnie prostej, acz mocno widowiskowej historii opierającej się na sprawdzonych schematach, to ocena końcowa będzie wysoka. Jeśli jednak oczekuje się od scenariusza czegoś bardziej ?innowacyjnego? niż schematy wykorzystywane tysiące razy, to trzeba być gotowym na pewien niedosyt, który zostanie po zakończonej lekturze.
Największą zaletą tytułu jest wspominana wielokrotnie widowiskowość treści. Akcja jest pokazana tutaj naprawdę bardzo dobrze i często mocno przyciąga ona uwagę czytelnika. Do plusów komiksu należy zaliczyć również nieźle nakreślonych bohaterów. Jak to bywa w crossovererach, każdej z postaci poświęcono jakąś część dzieła. Nie ma tutaj jednak pomiędzy nimi równości. Lwią część miejsca przywłaszcza bowiem sobie Boba Fett, którego przygody obserwujemy przez cały album. Troszkę mniejszą uwagę przyciąga Vader (który ma jednak momenty, w których błyszczy, najlepiej jest jednak znać szczegóły serii poświęconej temu bohaterowi). Zupełnie po przeciwległej stronie jest za to Aphra, której rola ogranicza się do mocno epizodycznego fragmentu.
Opinia bierze udział w konkursie