Polly Milton jest niezwykle podekscytowana - ona, dziewczynka ze wsi, rusza na wielką wyprawę do miasta, w odwiedziny do swej przyjaciółki Fanny Shaw. Wszystko przyciąga jej uwagę: od bogato wyglądających domów, po niecodzienne dla niej rozrywki. Jednak już kilka dni po przybyciu nasza mała bohaterka mierzy się z niezrozumieniem i niejako odtrąceniem. Staje się obiektem cichych drwin, wychodzących od przyjaciółek Fanny. Przez miastowe dziewczęta określana jest jako "dziwna", a wszystko to za sprawą jej staroświeckiego - w ich mniemaniu - zachowania. Polly bowiem jest niezwykle zaintrygowana otaczającymi ją nowościami, niedostępnymi dla niej na co dzień, jednak wciąż kieruje się wartościami, wpojonymi jej przez ukochanych rodziców, co w znacznej części nowych znajomych budzi zdziwienie...
Kilka lat później Polly wraca do miasta, by jako nauczycielka śpiewu zarobić na swoje utrzymanie i wesprzeć bliskich. Jej podejście do życia nie uległo zmianie, jednak codzienność w nowym miejscu często budzi w niej chęć do drobnych szaleństw. Mimo że początkowo musi mierzyć się z uśmiechami pełnymi wyższości, to dzięki jej dobru i naturalnemu wdziękowi szybko zjednuje sobie kolejnych ludzi. A na jej drodze staje ich naprawdę wiele.
Któż mógłby oprzeć się tak pięknemu wydaniu? No właśnie, niewielu z nas. Jak wiadomo okładka to jednak nie wszystko, równie ważne jest wnętrze. Znając twórczość pani Alcott wiedziałam, że czeka mnie niesamowita podróż.
Polly uznano za staroświecką dziewczynę, bo zamiast wydawać zarobione ciężką pracą pieniądze na stroje i bibeloty, wolała je przekazać bliskim bądź wspomóc osoby potrzebujące. Szczerze powiedziawszy, aż mam ochotę napisać, że świat niewiele się zmienił od tamtego czasu. Przesiąknięci konsumpcjonizmem wolimy wytykać palcem tych, którzy wyłamali się ze schematu niż przez chwilę zatrzymać się nad ich postawą i pewne sprawy przemyśleć. Nasza główna bohaterka nie złamała się mimo tego, że uznawano ją za dziwną. Konsekwentnie czyniła to, co sama uważała za słuszne, ciesząc się jednocześnie z małych rzeczy. Aż zaczęłam się zastanawiać - dlaczego ludzie, niezależnie w którym roku żyjący tego nie potrafią? Gonimy od sukcesu do sukcesu. Osiągając dany cel cieszymy się nim tylko przez chwilę, ciągle chcąc więcej i więcej. Często z zazdrością patrzymy na to, co posiada drugi człowiek. Takim sposobem bardzo łatwo wpaść w wykreowaną przez samych siebie pułapkę. Jesteśmy bardziej nastawieni na "mieć" niż "być". Czy za kilka lat część z nas nie będzie żałować zmarnowanego na wyścig szczurów czasu... ?
Lektura jest nie tylko ciekawa, ale i pouczająca. Staroświecka dziewczyna to nie tylko historia Polly, lecz również osób, które napotkała na swojej drodze. Autorka (choć może nieco zbyt zwięźle) nakreśla nam ludzkie dramaty. Nie tylko historia młodej Jenny chwyta za serce; przestrogą powinno stać się również to, co przydarzyło się rodzinie Shaw. Tylko od człowieka zależy, jak pokieruje swoim losem i co "dostanie" w zamian.
Podziwiam główną bohaterkę za jej niezłomność. Pomimo pełnych politowania spojrzeń nie złamała się, będąc dokładnie taką, jaką chciała być. Owszem, miała chwile słabości, jednak były one nieliczne i szczerze mówiąc, nie miały ogromnego znaczenia. Jej zachowanie już w dorosłym życiu podkreśla również fakt, jak dużo dają nauki odebrane od rodziców. Bo czym skorupka za młodu przesiąknie...
Żeby nie było tylko refleksyjnie i moralizatorsko, wspomnę również, że i historie miłosne znalazły tu dla siebie miejsce. Reasumując, książka autorstwa pani Alcott niesie ze sobą dużo dobrego i jest to chyba najlepsza z jej książek, jaką do tej pory czytałam. Albo przynajmniej najbardziej skłaniająca do refleksji nad ludzkimi zachowaniami.
Opinia bierze udział w konkursie