?Sto żywotów Nemesia Vitiego? to wzruszająca książka o skomplikowanych relacjach rodzinnych, ale przede wszystkim opowieść o wielkiej historii, gdyż oczyma bohaterów oglądamy najważniejsze i najbardziej dramatyczne wydarzenia minionego wieku.
Tytułowy bohater to liczący sto lat uznany hiszpański malarz, który zapada w śpiączkę. W szpitalu odwiedza go syn o tym samym imieniu. Początkowo wydawać się może, że obu mężczyzn nie łączy nic więcej, z czasem jednak przekonujemy się, że tak nie jest.
Młody Nemesio, który przyszedł na świat, gdy jego ojciec skończył siedemdziesiąt lat, nigdy nie czuł się z nim związany, a od dawna w ogóle nie utrzymywał z nim kontaktu. Była to jego świadoma decyzja, którą pielęgnował w sobie z wielką determinacją.
Gdy jednak okazuje się, że słynny artysta może w każdej chwili umrzeć, syn postanawia go zobaczyć, nawet jeśli będzie to jednostronny kontakt. Nagle okazuje się, że Nemesio junior zaczyna przeżywać i poznawać wszystkie etapy z burzliwego życia swojego rodzica. Dzieje się to w niezwykłych okolicznościach, których zdradzić nie mogę, by nie psuć potencjalnym czytelnikom lektury.
Wraz z młodym mężczyzną trafiamy do różnych krajów Europy i doświadczamy największych tragedii dwudziestego stulecia: obu wojen światowych, wojny domowej w Hiszpanii, narodzin totalitaryzmów i upadku tyranów. Przyglądamy się też powstawaniu i rozwojowi wielkich kierunków artystycznych, poznajemy uznanych malarzy, pisarzy i filozofów.
Każdy z ważnych etapów biografii Nemesia seniora poprzedzony jest istotnymi wydarzeniami i związanymi z tym wyborami, a one decydują zarówno o jego życiu, jak i przyszłości jego bliskich. Czy jednak na pewno perypetie poznane przez syna odpowiadają prawdzie? By znaleźć odpowiedź na to pytanie, trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo przynoszą ją dopiero ostatnie strony. Warto jednak do nich dotrzeć, bo niespodzianka, jaką dla swoich czytelników przygotował autor, jest zaskakująca i zapiera dech w piersiach.
Książkę M. Rossariego można odczytywać na różnych poziomach i na tym między innymi polega jej siła oraz urok.
Na pewno jest to napisana z ogromnym rozmachem opowieść o dwudziestym wieku, jego blaskach i cieniach, bardziej tych drugich niż pierwszych. Mamy okazję poznać i prześledzić różne reakcje ludzi na najbardziej ekstremalne sytuacje; dzięki wyborom dokonywanym przez bohaterów, przekonujemy się, że nie zawsze człowiek, nawet wykształcony i inteligentny, idzie za głosem serca i sumienia.
?Sto żywotów...? to także monumentalna powieść o sztuce i jej miejscu w życiu jednostki oraz narodu. W tym drugim przypadku artyści niejednokrotnie stawali się narzędziami w rękach systemu, zdarzało się jednak i tak, że się buntowali albo zakładali różne maski. Bywali także wykorzystywani albo szantażowani, zmuszani różnymi sposobami do współpracy, której po latach się wstydzili i do której nie zawsze mieli odwagę się przyznać.
M. Rossari dotyka w swej książce wielu ważkich i ponadczasowych problemów. Robi to w sposób przewrotny, okraszony groteską, czarnym humorem, nieraz absurdem.
Wielką zaletą jest tu łączenie różnych stylów i konwencji literackich. Wyszukane frazy przeplatają się z potocznymi, a nawet wulgarnymi fragmentami, polityczne i artystyczne dysputy sąsiadują z dosadną wymianą zdań... Tworzy to barwną mieszankę, która przykuwa uwagę czytelnika i sprawia, że można delektować się nie tylko treścią, ale i formą.
Na pewno warto zwrócić też uwagę na imiona głównych bohaterów, ojca i syna - Nemesio, w skrócie Nemo, czyli Nikt. Nikt albo Każdy, niczym średniowieczny Everyman... A to daje ogromne pole do popisu dla interpretacji... Przynajmniej ja to tak odebrałam.
?Sto żywotów...? to, moim zdaniem, powieść dla wielu czytelników ? każdy ma szansę znaleźć tu coś dla siebie. I tego życzę wszystkim z całego serca! BEATA IGIELSKA