Minęło ponad 300 lat od wydarzeń opisanych w "Bohaterze wieków". Świat został uratowany, a ludzie za to odpowiedzialni są teraz bohaterami przeszłości bądź religijnymi bóstwami, którym ludzie obecnie oddają cześć. Nic nie wygląda już tak samo, jak wtedy, i choć świat zdaje się być takim, jakim chcieli go stworzyć Vin oraz cała reszta, to jednak w rzeczywistości nie wszystko jest takie piękne. Jednakże, znając ludzką naturę, nigdy takie być nie mogłoby.
"Im bardziej jesteś samotny - powiedział cicho Waxillium - tym bardziej potrzebujesz u boku kogoś, komu możesz zaufać."[s. 271]
Autor już na pierwszych stronach rzuca swojego czytelnika w sam środek akcji. Od razu rzuca się w oczy rozwój przemysłowy, jaki nastąpił od Początku. Broń palna, pociągi parowe, elektryczność, wysokie stalowe budynki, to tylko część tego, co trafiło do codzienności obecnych mieszkańców Scadrialu. Także Allomanci i Feruchemicy są coraz częściej spotykani, jednak Zrodzeni z Mgły nadal stanowią rzadkość, tak, jak i osoby łączące umiejętności zarówno Allomancji i Feruchemii. Główny bohater należy właśnie do takich osób. Posiada on umiejętność Odpychania oraz możliwość zmiany ciężaru swojego ciała - ludzie z tym konkretnym połączeniem nazywani są Zderzaczami.
Waxillium Ladrian, tak bowiem ma on na imię, jest około 40-letnim mieszkańcem Dziczy i zarazem tamtejszym stróżem prawa. Kiedy jednak jego wuj wraz z innymi członkami rodziny giną w wypadku, Wax zmuszony jest powrócić do rodzinnego Elendel, aby wyciągnąć swój ród z długów i przywrócić mu dawną chwałę. Jak można się domyślić, życie tam jako lord nie będzie dla niego łatwe, a jego natura szybko da o sobie znać. Wax wplącze się, dzięki swojemu przyjacielowi Wayneowi, w śledztwo dotyczące napaści na pociągi, kradzieży przewożonego towaru, a ostatnio także braniu zakładników spośród młodych kobiet szlacheckiej elity. Jakie są cele rabusiów i porywaczy, szczególnie jeśli nie pojawiają się żadne żądania okupów? Kto za tym wszystkim stoi? Sprawa ta z każdą odkrytą informacją robi się coraz dziwniejsza, jednak nasi bohaterowie zrobią wszystko, aby ją rozwikłać.
"- To nie wybuchnie, Wayne - odparł oschle jego towarzysz.
- Powiedziałeś tak...
- To był tylko jeden raz - przerwał Waxillium.
- Wiesz, jak koszmarnie irytujące jest odrastanie palców, Wax?"[s. 141]
Kreacja nowych bohaterów to zdecydowany plus tej powieści, bowiem są oni niepowtarzalni. Nie mamy tutaj zatem następców Kelsiera, Vin czy Elenda, a całkiem nowe postaci, równie intrygujące, zabawne i dające się polubić, co m.in. wcześniej wspomniani, choć na swój własny sposób. Do moich ulubieńców należy Wayne, który tryska humorem nawet w najcięższych sytuacjach i niejednokrotnie potrafił przyprawić mnie o głośne wybuchy śmiechu. Szczególnie uwielbiam jego przekomarzania z Waxem, czego przedsmak macie w powyżej cytowanym tekście.
Nie jest tajemnicą, że uwielbiam Brandona Sandersona jako pisarza, a także wszystko, co wyjdzie spod jego pióra - zatem i ta pozycja nie różni się pod tym względem od swoich poprzedników. Autor pokazuje, że wykreowany wcześniej przez niego świat może ulec diametralnym zmianom, tak samo jak styl całej historii i jej tło, a i tak nadal będzie to historia równie niesamowita co poprzednie. Pisarz odświeża stworzony wcześniej świat, dodając pewne elementy steampunku i westernu, ukazując obraz, jakże odmienny o znanego nam z "Z Mgły Zrodzonego", stale rozwijającej się cywilizacji, jednak nadal zachowując świetnie sprawdzający się system Allomancji i Feruchemii, choć i te zostają stosownie wzbogacone. Bardzo miłym akcentem są również nawiązania do pierwszej trylogii "Ostatniego Imperium" i jej bohaterów, które stanowią nie tylko sentymentalny dodatek dla stałych czytelników, ale również w pewnym stopniu znaczący element fabuły. Przynajmniej mam taką nadzieję.
"Postrzelenie nie jest tym, co powinno robić wrażenie - zauważył Wayne. - Nie trzeba wielkich umiejętności, żeby zostać trafionym. To unikanie kul jest trudne."[s. 195]
Choć początkowo obawiałam się, jak wypadnie ta pozycja, przez wzgląd na duży ostęp czasowy od "Bohatera wieków" i zmianę bohaterów na nowych, to jednak muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona z tego, co autor nam zaserwował. Książka ta jest bardzo przyjemna, interesująca, zabawna i wciągająca. Pisarz zaprezentował bardzo ciekawy wątek fabularny, niespodziewane zwroty akcji i bohaterów, dzięki którym nie można się nudzić. Wax i Wayne stanowią bowiem duet, który wprost przyciąga kłopoty.
"Stop prawa" to książka, którą spokojnie można czytać bez znajomości pierwszej trylogii "Ostatniego Imperium", ja jednak polecam zapoznanie się z nią jako czwartym tomem serii, bowiem wtedy dopiero w pełni możemy rozkoszować się jej lekturą i zmianą, jaka nastąpiła w wykreowanym przez pisarza świecie. Ja już nie mogę doczekać się premiery "Cieni tożsamości", która ma nastąpić w marcu tego roku, a która to pozycja, liczę, że przyniesie mi więcej świetnego humoru, ciekawej akcji i przede wszystkim więcej stron niesamowitej historii w moim ukochanym świecie, w tak doborowym towarzystwie.