- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ołali w domu Emi. Mieszkali w Szali, dwadzieścia kilometrów od Groznego. Ich rodzice, Kamisa i Pasza, mieli dość strachu i biedy. Od rodziny i znajomych słyszeli, że na Zachodzie ludzie normalnie pracują i żyją w spokoju. Oni też tego chcieli. Nie dla siebie, dla dziewczynek i Emiego, dla dzieci. Zdecydowali, że uciekną. Najpierw do Austrii, bo tam mieszkał wujek Paszy, a potem do Szwecji. Pierwszy z Czeczenii wyjechał Pasza. Udał się na Ukrainę, żeby znaleźć tam kogoś, kto przeprowadzi Kamisę i dzieci przez granicę. Miał wyjechać do Austrii legalnie i na miejscu załatwić im wizy. Mężczyzna, którego znalazł, był celnikiem. Obiecał, że dowiezie Kamisę z dziećmi blisko granicy, a potem lasem przeprowadzi ich na Słowację. Miało być łatwo i bezpiecznie. Wziął 2200 dolarów, kolejne 500 miał dostać, gdy uciekinierzy dotrą na miejsce. Trzydziestosześcioletnia Kamisa przyjechała z dziećmi na Ukrainę, dowieziono ich ciężarówką do jakiejś miejscowości. Tu czekało na nich trzech mężczyzn, z którymi poszli w góry. Droga była ciężka, padało, przechodzili rzekę w bród. Przemoczeni i zziębnięci spędzili noc w stodole w jakimś gospodarstwie. Kamisa przykryła dzieci sianem, żeby je trochę ogrzać. Przewodnicy spali w domu. Rano poprowadzili ich dalej. Mówili, że dojdą do miejsca, w którym Kamisa zobaczy słowacką wioskę. Potem znów była ciężka wędrówka przez góry. W pewnym momencie mężczyźni pokazali im graniczne słupki, powiedzieli: ,,Tam jest Polska, a tam Słowacja", i pozostawili samych w lesie. Kamisa razem z dziećmi przez wiele godzin błąkała się w górach. Nie wiedziała, gdzie są, dokąd mają iść. Niespełna trzyletniego Emiego niosła na rękach. Dziewczynki szły przed nią. Chciała zawrócić, dojść do słupków granicznych. Miała nadzieję, że tam ktoś ich znajdzie. Noc spędzili w lesie, przytuleni do siebie, chroniąc się przed zimnem i deszczem. Nie mieli ciepłych ubrań, nie mieli co jeść. Bochenek chleba, kilka snickersów i butelka wody, które Kamisa zabrała na drogę, dawno się skończyły. Kolejny dzień i noc spędzili w lesie, szli, szukając słupków. Rano okazało się, że dziewczynki nie mają siły iść. Traciły przytomność. Matka bezskutecznie próbowała je ogrzewać. W nocy zmarły trzynastoletnia Chawa i dziesięcioletnia Sieda. Sześcioletnia Elina rano jeszcze żyła. Kamisa próbowała ją napoić wodą zebraną na liściu. Wiedziała, że jeśli nie sprowadzi pomocy, Elina umrze. Z ciężkim sercem zostawiła dziewczynki i z dwuipółletnim Emim na rękach poszła szukać ludzi. Jakiś czas później znaleźli ją pogranicznicy. Kamisa i Emi byli już w takim stanie, że nie przeżyliby kolejnych godzin. Sekcja zwłok potwierdziła, że jej córki zmarły z zimna i wycieńczenia. - Tego człowieka, który ich wyprowadził w las i zostawił, znaleziono dwa lata później - dodaje Adam Faber. Ukraińskie media podały, że pracował na jednym z kijowskich targowisk. Kamisa, Pasza i Emi zamieszkali w Wolsztynie, ale po kilku latach wrócili do Czeczenii. Tam, gdzie pochowano Chawę, Siedę i Elinę. Z niemowlęciem przez granicę Dziesięć lat później, w lipcu 2017 roku, niewiele brakowało, by doszło do podobnej tragedii. Patrol Straży Granicznej z placówki w Stuposianach zauważył grupę imigrantów. Była to sześcioosobowa rodzina z okolic Kurska, miasta w południowo-wschodniej Rosji. - Rodzice wędrowali z czwórką małych dzieci. Najmłodsza dziewczynka miała rok, najstarsza dziesięć lat. Było jeszcze dwóch chłopców w wieku dwóch i pięciu lat, a matka była w piątym miesiącu ciąży - opowiada major SG Elżbieta Pikor, rzeczniczka Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Major Pikor opisuje miejsce, w którym zatrzymano rodzinę: było to w bezpośredniej bliskości granicy polsko-ukraińskiej, w okolicach nieistniejącej już dzisiaj wioski Beniowa. Aby dostać się z Ukrainy do Polski w tym miejscu, trzeba przejść przez San, który ma tutaj swoje źródła. - Rodzina bardzo wiele ryzykowała. Przedzierała się przez góry w nocy. Było zimno, temperatura spadła do ośmiu stopni Celsjusza, wiał wiatr i padał deszcz. Rosjanie byli przemoczeni, wyziębieni i głodni. W lesie próbowali rozpalić ognisko, ale im się to nie udało - dodaje rzeczniczka. Po zatrzymaniu rodziny pogranicznicy wezwali pogotowie. Wycieńczone długą wędrówką, przemoczone i głodne dzieci były chore, miały wysoką gorączkę. Cała rodzina została zabrana do szpitala w Ustrzykach Dolnych. Sąd umieścił ich później w Ośrodku dla Cudzoziemców w Białej Podlaskiej. Tam oczekiwali na dalsze decyzje polskich władz. * * * koniec darmowego fragmentu zapraszamy do zakupu pełnej wersji MUZA SA - Sport i Turystyka ul. Sienna 73 00-833 Warszawa tel. +4822 6211775 e-mail: Księgarnia internetowa: Wersja elektroniczna: MAGRAF , Bydgoszcz
książka
Wydawnictwo Muza |
Data wydania 2021 |
Oprawa miękka |
Liczba stron 320 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Promocje: | wysyłka 24h |
Kategoria: | Literatura faktu, publicystyka, książki o narkotykach |
Wydawnictwo: | Muza |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Rok publikacji: | 2021 |
Wymiary: | 140x203 |
Liczba stron: | 320 |
ISBN: | 9788328718883 |
Wprowadzono: | 05.11.2021 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.