POCZĄTEK LEWIATANA
Superman to jedna z tych ikon komiksu, która przez lata jakoś mnie nie pociągała. Owszem, niejeden komiks z nim przewinął się przez moje ręce, nigdy jednak nie czułem potrzeby regularnego sięgania po jego przygody. Zmieniło się to, kiedy serię na nowo przejął Dan Jurgens, który w ramach ?Odrodzenia? przywrócił najważniejsze supermanowe motywy, jakie zresztą sam przez lata wymyślił, a gdy pracę nad tytułem przejął jeden z najlepszych amerykańskich scenarzystów, Brian Michael Bendis, jeszcze z większą ochotą śledzę losy Człowieka ze Stali. I za każdym razem jestem zadowolony i mam tylko ochotę na więcej, i nie inaczej jest po lekturze całkiem solidnego, bo liczącego sobie 180 stron albumu ?Superman: Action Comics #2: Nadejście Lewiatana?, stanowiące początek intrygującego eventu.
Świat DC to świat pełen nie tylko superbohaterów i superłotrów, ale też i wszelkiej maści tajnych organizacji, które mają swoje cele. Checkmate. Spyral. ARGUS. DEO. Oddział Specjalny X. Wszyscy je znają, niewielu jednak mogłoby cokolwiek z nimi zrobić. Ale teraz powraca kolejna z nich ? Lewiatan ? która krok po kroku zaczyna likwidować konkurencję. Kiedyś mierzył się z nimi Batman, teraz, kiedy najwięksi geniusze z wszelkich służb nie są w stanie nic poradzić na nowy problem, to właśnie Supermen będzie musiał sobie z nim poradzić. Problem w tym, że Lewiatan to wróg, któremu nawet on może nie dać rady. A sytuacja z każdą chwilą staje się coraz bardziej niebezpieczna, także dla Lois i Jimmy?ego, którzy chcą ujawnić prawdę na jej temat?
Kiedy Bendis przejął pisanie Supermana, porzucając Marvela, z którym współpracował długie lata na rzecz konkurencyjnego DC Comics, najpierw stworzył krótki komiks na potrzeby tysięcznego zeszytu serii ?Action Comics?, a potem rozwijającą go miniserię ?Człowiek ze Stali?. Zaraz potem zaczął regularnie tworzyć tytuły ?Superman? i ?Action Comics?, starając się by każdy miał swój oddzielny charakter i opowiadał fabuły zamknięte w jego ramach, choć jednocześnie przeplatał z tym drugim. Wyszło mu to dobrze, nawet bardzo, a teraz sięga jeszcze dalej, wplatając w to wszystko wydarzenia ważne dla całego uniwersum, gdzie zapoczątkowany zostaje właśnie event ?Leviathan?. I nadal robi to równie znakomicie, co dotychczas.
Na stu osiemdziesięciu stronach albumu dostajemy kawał świetnego superhero. Akcja jest szybka i wzorcowo poprowadzona, zaskoczeń trochę też się znalazło. Bohaterowie zostali dobrze nakreśleni, a to spory wyczyn, gdy strony zapełnia cała plejada gwiazd wydawnictwa. Ale Bendis zdołał też znaleźć miejsce na to, co zawsze wychodziło mu najlepiej, czyli spokojniejsze i bardziej skupione na życiu bohaterów momenty, a wszystko to połączył w opowieść, która stanowi komiksowy odpowiednik kinowego blockbustera, ale blockbustera, który ogląda się z przyjemnością, który nie obraża inteligencji odbiorcy i do którego przede wszystkim chce się wracać.
Od strony graficznej też jest dobrze. Epting w lżejszym wydaniu nie zachwyca co prawda tak, jak wtedy, gdy serwuje nam brudne i mroczne ilustracje, ale i w takiej odsłonie wypada sympatycznie. Do tego dochodzi niezły kolor i tradycyjnie bardzo dobre wydanie. Kto lubi Supermana albo dobre superhero, koniecznie serie Benidsa powinien poznać. Może nie od tego tomu ? chociaż nic nie stoi na przeszkodzie, bo fabuły autora są zawsze łatwo przyswajalne ? tylko od początku, ale warto to zrobić. I warto czekać na kolejne tomy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, jeszcze w tym roku doczekamy się dwóch kolejnych pisanych przez Bendisa i nie mam wątpliwości, że zachowają ten znakomity poziom.