James McGill zostaje wysłany na kolejną niebezpieczną misję, z którą może sobie poradzić tylko ktoś taki jak on. Konsekwencje tego zadania mogą być jednak bardzo poważne. W tym samym czasie pozostałe siły Ziemi są mocno uwikłane w wojnę domową pomiędzy Mogwami i Skayami. Konflikt ten staje się coraz ostrzejszy i wyraźnie zmierza do swojego kulminacyjnego momentu. Ludzie muszą więc wybrać jedną ze stron, jakby mieli mało własnych problemów. Decyzja ta nie jest łatwa, gdyż wpłynie ona na całą naszą planetę i jej mieszkańców.
Zaserwowana w Legion Nieśmiertelnych tom 12: Świat Klonów historia niekoniecznie będzie mocno zaskakująca dla największych fanów cyklu. Wydarzenia ukazane we wcześniejszych odsłonach przygotowują bowiem odbiorcę na to, z czym mamy do czynienia w tej książce. Brak większych fabularnych zaskoczeń nie oznacza jednak, braku kosmicznej rozrywki w towarzystwie wartkiej akcji (do której przyzwyczaili się już fani serii). Tej tu zdecydowanie nie brakuje i każda strona potrafi mocno zaangażować czytelnika.
B.V. Larson nie idzie tu jednak na łatwiznę i potrafi wprowadzić do opowieści odrobinę świeżości. Pierwszy raz (o ile mnie pamięć nie myli) Varus i McGill będą bowiem walczyć z innymi ludźmi. Wątek ten powiązany jest z Claverem i jego armią klonów, które stanowią dla Ziemi naprawdę śmiertelne zagrożenie. Przeciwnik ten do łatwych nie należy, a to oznacza dla odbiorcy książki naprawdę dużą porcję widowiskowości.
Całkiem nieźle wypada tu również wątek galaktycznej wojny domowej. Pozwala ona nie tylko dowiedzieć się więcej o potężnych kosmitach (których McGill jakimś cudem ciągle oszukuje), ale również lepiej poznać wykreowany świat gdzie spiski, knowania, zdrady i śmierć są na porządku dziennym...
Opinia bierze udział w konkursie