Nawet ktoś taki jak James McGill, po serii wydarzeń przedstawionych w poprzednich odsłonach, potrzebuje odrobiny odpoczynku. Początek recenzowanej książki Legion Nieśmiertelnych 8: Świat Krwi daje mu taką okazję. O ile można należycie wypocząć, przebywając blisko ?żywiołowej? córki (mocny charakterek jak tatuś). Wszystko dobre szybko się jednak kończy, szczególnie kiedy w drzwiach jego domostwa pojawia się niespodziewany gość. Ziemia otrzymuje bowiem szansę zatrzymania zdobytych światów. Musi ona jednak wziąć udział w serii brutalnych pojedynków na śmierć i życie. Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że ?ochotnikiem? do tej misji staje się McGill. Kolejny raz będzie on mógł zaprezentować swoje niezwykłe zdolności bojowe i kolejny raz skorzystać z niebywałego szczęścia (które do tej pory mu sprzyjało).
B.V. Larson postanowił tym razem odejść od dotychczasowego schematu wplątywania bohatera i naszej planety w kolejny niebezpieczny konflikt. Nowe podejście do historii nie oznacza jednak, że nagle staje się ona mniej widowiskowa. Nadal ?akcja? odgrywa tutaj bardzo ważną rolę, a nowe zadanie jest równie niebezpieczne i krwawe jak wszystkie poprzednie misje.
Obok McGilla na łamy powieści powracają również inni znani członkowie legionu Varus oraz postacie nie zawsze dobrze mu życzące. Dla fana serii oznacza to tylko jedno ? obok widowiskowej akcji, znajdzie on tutaj również masę o wiele bardziej złożonych wątków. Wszystko to, co początkowo może wydawać się proste i przejrzyste, szybko zaczyna się komplikować. Każda osoba będąca bowiem u władzy stara się coś dla siebie ugrać, niespecjalnie przejmując się życiem swoich podwładnych. Autor dodatkowo kolejny raz pokazuje, że ma niezwykły talent do kreślenia złożonych, zaskakujących i bogatych światów. Miejsce akcji nowej powieści jest pod wieloma względami niezwykłe i dobrze oddaje zróżnicowanie całego uniwersum. Jeśli to jeszcze dla kogoś mało to obok tego wszystkiego znalazła się tutaj również odpowiednia dawka humoru i kolejne ?miłosne? podboje Jamesa.
W tej kosmicznej beczce miodu pojawia się jednak pewna mała łyżeczka dziegciu. Jest nią sam główny bohater i jego podejście do życia. Brał on już udział w wielu misjach, wielokrotnie doświadczył przeróżnych spisków, a nadal w pewnych momentach zachowuje się on dosyć naiwnie. Niestety, ale zdarzają się tu fragmenty, kiedy jego zachowanie jest strasznie głupie i psuje to inercję historii. Dla niektórych czytelników problematyczny może być również jego stosunek do kobiet. Każda kolejna odsłona serii to nowa piękna niewiasta pchająca się w jego ramiona (i nie tylko). B.V. Larson zaczyna troszkę przesadzać z tym elementem serii (ale to już ocena bardzo subiektywna).
Opinia bierze udział w konkursie