- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.niem Anglik, z trzcinką pod pachą, podchodzi i mówi (jak to Anglik po angielsku), że to jest klub oficerski i szeregowym wstęp wzbroniony. Najbliżej siedzący Sowiet wyrżnął go natychmiast kolbą pepeszy w twarz. Któryś z oficerów sięgnął po broń, ale nie zdążył dokończyć ruchu. To byli żołnierze zwiadu, w dodatku bandyci. Natychmiast zajęli stanowiska za bufetem, jeden prowadził ogień, pozostali raczyli się pośpiesznie egzotycznymi trunkami wprost z butelek. Oficerowie, w swoich wyprasowanych mundurach, leżeli na podłodze, zasypywani gradem kryształków z żyrandoli. Po jakimś czasie zjawiła się wezwana na pomoc tankietka i w chmurze pyłu z rozwalonych drzwi ukazała się lufa wymierzona w bufet. Zwiadowcy poddali się, pośpiesznie utykając za pas pożegnalne butelki, ale odmówili oddania broni, mówiąc, że regulamin Armii Czerwonej tego zabrania. Przed hotelem natychmiast opanowali tankietkę i pojechali pijani w miasto. Popili jeszcze trochę i usnęli. Ocknęli się w areszcie i tego samego ranka zostali rozstrzelani. Zastanawiam się, czy ci uwojskowieni bandyci myśleli przed śmiercią, że warto było. Przecież bandyci i żołnierze zwiadu nie liczą na długie życie, a który sowiecki bandyta mógł marzyć o zdemolowaniu takiego baśniowego hotelu. Przy okazji była to apoteoza pospolitej sowieckiej pepeszki, która też wzniosła się ponad swój stan, rozbryzgując fontanny kryształowych sopli pod sufitem luksusowego wnętrza. Po wojnie Marat bardzo chciał jeszcze raz wytknąć nos na Zachód, zgłosił się więc na budowniczego naszego Pałacu Kultury i Nauki. Któregoś wieczoru wybrał się na elegancki dancing na ostatnim piętrze Centralnego Domu Towarowego (dziś Smyk). Marat zaprosił oczywiście do tańca piękną Polkę i po tańcu siedzący z nią chłopak zrobił jej awanturę, że tańczyła z Ruskiem. Marat, urażony, wdał się w dyskusję i byłoby mordobicie na sali, ale od sąsiedniego stolika wstał oficer w mundurze i zaproponował swoją osobę jako rozjemcę. ,,Jestem polskim oficerem -- powiedział -- i nikt nie może mnie posądzić o sympatię do Ruskich". Zjechali windą na dół i po chwili wrócił tylko oficer z Maratem. ,,Tamten chwilę poleży" -- powiedział wojskowy i zaproponował, żeby zakończenie pojedynku oblać. Przez czterdzieści minut nie mogli uzgodnić toastu. Rokowania były trudne i wreszcie stanęło na jakimś ,,Pokoju na świecie". Działo się to w szczytowym okresie stalinizmu w Polsce, w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych. Z opowieści Jana K. Pies komendanta Obóz oświęcimski miał wiele podobozów. Do jednego z nich przysłano nowego komendanta, poharatanego oficera frontowego, wielkiego miłośnika wojska, a tu nagle obóz. Żeby mieć choć coś wojskowego, komendant zarządza codzienne defilady oddziału służbowego oraz musztrę z łopatami i miotłami zamiast broni. Podczas kroku defiladowego jednemu z więźniów spada drewniany trep, pies komendanta natychmiast bez komendy aportuje drewniak szefowi. Cyrk, a nie defilada. Następnego dnia komendant pakuje oddział służbowy do ciężarówki i wiezie ich do Brzezinki. Ze stosów ubrań, zapewne po zagazowanych, mają wybrać porządne ubrania i buty. Zbiórka i wyglądają jeszcze głupiej, każda marynarka inna. Niedobrze. Wreszcie znajdują po jakiejś orkiestrze czy po kelnerach fraki. Pasiaki, obozowe czapki i fraki. Ale jednolicie. Za parę dni inspekcja z centrali i komendant dostaje opieprz. To ma być obóz pracy, względnie śmierci, a nie teatr postmodernistyczny. Idąc po linii najmniejszego oporu, komendant kazał obciąć poły fraków. W pobliżu mieścił się obóz ukraińskich robotnic i komendant często je odwiedzał, kazał sobie nawet zrobić specjalną żwirowaną ścieżkę, żeby nie wyświnić butów, kiedy będzie wracał pijany. Podczas jednej z jego wycieczek przyjeżdża inspekcja SS i pies komendanta, który zdążył zaprzyjaźnić się z więźniami, gryzie najstarszego stopniem w dupę. Esesmani odjechali na opatrunek i wkrótce przyjechał pluton egzekucyjny z rozkazem zastrzelenia psa. Więźniowie ukrywają psa pod pryczą, obstawiają taboretami i egzekutorzy odjeżdżają z niczym. A komendant po powrocie robi służbowym piekielną awanturę, że nie myją garów, i grozi rozstrzelaniem. Zdziwieni więźniowie zaglądają do baniaków, które dopiero co umyli, i jeden okazuje się pełen ziemniaków z mięsem. Bywało i tak. Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej Redaktor Dariusz Wojtczak Projekt graficzny okładki Agnieszka Herman Opracowanie graficzne i techniczne Barbara i Przemysław Kida Copyright (C) by Lech Jęczmyk 2013 All rights reserved Wydanie I ISBN 978-83-7785-414-3 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67, faks 61 852 63 26 Dział handlowy, 61 855 06 90 Plik opracował i przygotował Woblink
książka
Wydawnictwo Zysk I S-Ka |
Data wydania 2013 |
Oprawa miękka |
Liczba stron 312 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Promocje: | wysyłka 24h |
Wydawnictwa: | Zysk |
Kategoria: | Biografie i wspomnienia, Wspomnienia |
Wydawnictwo: | Zysk I S-Ka |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Rok publikacji: | 2013 |
Wymiary: | 140x205 |
Liczba stron: | 312 |
ISBN: | 978-83-7785-171-5 |
Wprowadzono: | 14.10.2013 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.