Bezapelacyjnie jest to najlepsza książka tego duetu. Pod pretekstem opowieści świątecznej dostajemy piękną i trudną historię dwojga ludzi, którzy kochali się niemal od zawsze. Ponadto, poruszane są tu tematy, które dają do myślenia, zmuszają do zastanowienia się nad kruchością życia ale i tym, jak cenna jest rodzina. Wisienką na torcie jest piękne, urokliwe miasteczko Port Moody, jedyne w swoim rodzaju, które zachwyca nie tylko świąteczną atmosferą ale i specyficznym, charakterystycznym dla małych miejscowości klimatem. To ponadczasowa opowieść, która zapewni Wam wiele wrażeń, emocji, a nawet urągania na ludzi i kapryśny los. Zdecydowanie warta polecenia powieść i choć osadzona w świątecznym czasie, to godna poznania w każdym miejscu i o każdej porze.
Abi to kobieta sukcesu, businesswoman w pełnej krasie. Pnie się po szczeblach kariery, w czym z pewnością pomaga jej fakt, że jest w pełni oddana swojej pracy każdego dnia, niezależnie od tego, jaka data przypada w kalendarzu. Samotna w wielkim mieście, choć niespecjalnie to zauważa i przyzwyczaiła się do tego jak wygląda każdy jej dzień. Wymagająca, stanowcza, nie nawiązuje przyjaźni. Jednak przede wszystkim nie wraca do rodzinnej miejscowości, a z rodzicami utrzymuje sporadyczny kontakt. Jak kobieta, która nie chce mieć nic wspólnego z Port Moody i nienawidzi świąt odnajdzie się w domu rodzinnym, gdy okoliczności ją do tego zmuszą?
Logan aspiruje do bycie aktorem, jednak nie trafiają mu się żadne intratne propozycje. Od czasu do czasu dostaje niewielki angaż, jednak aby godnie żyć pracuje też w barze ciotki. Nie wyobraża sobie by miał kiedykolwiek wyjechać z Port Moody. Kocha nie tylko to miasto ale i całą społeczność, która zawsze jest gotowa do niesienia pomocy i tworzy jedyny w swoim rodzaju klimat. Marzy o założeniu rodziny i odnalezieniu stabilizacji, jednak do tej pory nie odnalazł swojego szczęścia, a dziewczyna, którą tak bardzo kochał odeszła wiele lat temu łamiąc mu serce. Czy jej powrót będzie dla niego szansą na happy end, a może zapowiedzią kolejnej katastrofy?
Przez większość książki ciąży nam tajemnica z przeszłości, która doprowadziła do obecnego stanu rzeczy i sprawia, że tym bardziej chętnie, z wypiekami na twarzy, przewracamy kolejne strony. Lubię takie zabiegi w powieściach i również w tym przypadku podnosi on ciekawość podczas lektury. Autorki od początku do końca przeprowadziły opowieść brawurowo, widać, że miały na nią pomysł i z powodzeniem go realizowały, często odrobinę wodząc czytelnika za nos. Stworzyły niesamowity obraz całego miasteczka i jego mieszkańców, który sprawia, że autentycznie można zazdrościć postaciom takiego miejsca do życia. Dostajemy tu także cały ogrom namiętności i pożądania między głównymi bohaterami, chociaż ja zwróciłam uwagę na zupełnie inny element ich relacji. Otóż oboje byli mistrzami niedopowiedzeń i zupełnego braku komunikacji, który raz za razem sprawiał, że okrutnie się ranili. Miłość nie da rady wygrać z całym światem jeśli zapomni się o tak istotnym elemencie jakim jest zwyczajna rozmowa. Na uwagę zasługuje też postać Dziadka Abi, który uświadamia nam nie tylko kruchość życia i nakazuje celebrowanie chwil, ale pokazuje, jak okrutnie choroba może zmienić człowieka. Niezaprzeczalnie jestem pod ogromnym urokiem tej opowieści i bardzo zachęcam do sięgnięcia po nią- nie będziecie zawiedzeni!
Opinia bierze udział w konkursie