Lubicie historie z nutką zjawisk paranormalnych?
Ja tak, nawet więcej niż nutkę dlatego bez wahania sięgnęłam po ten tytuł.
Trzeba przyznać, że już sama okładka intryguje i pięknie się prezentuje.
A i treść nie jest najgorsza.
Mamy dwie osie czasowe, obecnie i kiedyś.
Lubię takie połączenie, gdzie stopniowo wyjawia się zarys przeszłych zdarzeń.
Pewien młody, ciekawski człowiek spotyka starszego pana w opuszczonej posiadłości i tak zaczyna się historia syna pastora.
Opowiada o swoim życiu, wyborach i wyjawia stopniowo tajemnice posiadłości ale i swoje osobiste.
Czy naprawdę tam straszy?
Co takiego się wydarzyło?
Czemu staruszek nie opuścił tego miejsca?
Ta fabuła była wciągająca, intrygowała, mamiła, zwodziła, szokowała...
Z zapartym tchem śledziłam losy bohatera, które wcale nie były łatwe a nawet naznaczone strachem.
Autor zręcznie manipulował czytelnikami, by krok po kroku odsłaniać prawdę a ta nie była aż tak bardzo oczywista, jak by się mogło wydawać.
Doskonale się czułam czytając tę książkę, bardzo chciałam dotrzeć do sedna sprawy.
Akcja nie ustawała, cały czas byłam trzymana w napięciu i cały czas miałam w głowie pytanie - to są te duchy czy nie?
Znajdziemy tu także wątek dotyczący depresji, bardzo mi bliski temat, który został świetnie pokazany.
Również miłość, na tamte czasy zakazana, znalazła tu swoje miejsce i to jest piękne, niech każdy kocha kogo chce i każdy zazna chociaż odrobinę szczęścia.
Postacie były barwne, miały charakter, nie były nijakie i to kolejny plus.
W zasadzie chyba nie mam się do czego przyczepić, podobała mi się treść i czułam ekscytację z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem.
Pierwszy raz miałam styczność z twórczością autora i uważam to spotkanie za bardzo udane.
Jeśli lubicie intrygi, zagadki, śledztwo to ta lektura jest dla Was.
Opinia bierze udział w konkursie