Lubicie wznowienia, bądź nowe wydania książek, które już od dawna nie są dostępne w normalnej sprzedaży?
A co powiecie na to, że to wznowienie otrzymało nową okładkę wraz z barwionymi brzegami?
Ja jestem tym pomysłem zachwycona i wiedziałam od samego początku, że nowa "Szamanka od umarlaków" Martyny Raduchowskiej trafi na moją półkę. Pierwszy raz przeczytałam "Szamankę od umarlaków" pięć lat temu i bardzo często do niej wracałam myślami, jednak zawsze coś mnie ostatecznie rozpraszało i zapomniałam o niej na kilka kolejnych miesięcy. I tak moje chęci przeczytania, czy kupienia tej serii, zawsze przychodziły i odchodziły, jednak teraz powiedziałam sobie "DOŚĆ".
Ida Brzezińska to młoda dziewczyna, która wywodzi się z bardzo szanowanej i magicznej rodziny. Jej rodzice ułożyli jej plan na życie, ukradkiem sprawdzając magiczne moce Idy, które nie ukazały się do tej pory, co bardzo martwi jej rodziców. Oczywiście Ida ma inny plan na swoje życie, nie podoba jej się fakt, że jej rodzice wtrącają się w każdy aspekt i go jej planują, dlatego Ida bierze sprawy w swoje ręce.
Nie wszystko idzie po jej myśli, dlatego nasza bohaterka wylądowała u swojej ciotki, na szkoleniu, zamiast na studiach, w akademiku. Pewnie się zastanawiacie, czemu na szkoleniu, no cóż, Ida ma moce, które ukrywała skrzętnie przed rodzicami. Ida widzi zmarłych.
Nowe wydanie, do tego wzbogacone o nowe opowiadanie, jesteście na tak?
Jestem na duże TAK, ponieważ dzięki opowiadaniu "Maszkarada" Martyny Raduchowskiej, polubiłam jeszcze bardziej Idę i mogłam się wczuć w książkę. Przy pierwszym czytaniu "Szamanki od umarlaków" miałam problem z Idą, nie polubiłam się z nią, jednak po opowiadaniu, to się zmieniło i zrozumiałam jej działanie, jej początkowe wycofanie i niechęć do pokazania światu jej mocy.
Jednak to ciotka Tekla porwała moje serce w 100%, po raz kolejny i po raz kolejny rozpaczałam, jak jej zabrakło. Mam chyba słabość do takich zadziornych starszych babek.
Pamiętam, jak bardzo mi przeszkadzała personifikacja Pecha Idy, tym razem mam inne odczucia, co do tego. Wydaje mi się, że zrozumiałam w końcu zamysł autorki i polubiłam Pecha, w końcu mam również swojego własnego Pecha.
Nie mogę przejść obojętnie nad pracą, jaka została włożona w skomponowanie tak cudownej oprawy graficznej książki. Okładka jest cudowna, przepięknie zostały zaakcentowane drobne szczegóły na okładce, do tego te barwione brzegi, te chyba nigdy mi się nie znudzą. Jestem ogromnie ciekawa, co wydawnictwo Mięta przygotuje nam w drugim i trzecim tomie.
Na duży plus muszę wyróżnić, świetny humor w książce. Wszystko, co spotyka Idę, jest nie tylko zabawne, lecz również z lekka przerażające. Takie spotkania z duchami, wizje przyszłych wydarzeń i ogólnie ta oprawa umarlaków, lgnących do Idy, mnie osobiście doprowadzała do gęsiej skórki, jednak wszystko było załagadzane owym humorem. Takie połączenie dało nam świetną historię, która wciąga od samego początku.
Jestem zachwycona tą historią i wiem, że będę do niej wracała nie raz. Nie tylko, przez fabułę, lecz również przez to, że autorka ma świetne pióro i nie można oderwać się od jej książek.
Opinia bierze udział w konkursie