Przyznajcie, kto z milenialsów nie zna "Szeptem"... Dla tak zwanego "pokolenia Y" wspomniana seria jest już kultowa. Być może nie zyskała takiego uznania jak "Zmierzch" czy "Pamiętniki Wampirów", jednak nie można zaprzeczyć, że swego czasu było o niej głośno. Dlaczego dziś do niej wracam?
"Szeptem" po raz kolejny pojawiło się w przestrzeni książkowej za sprawą wznowienia, za które odpowiedzialne jest wydawnictwo Poradnia K. Odświeżone wydanie zapewnia nam nowe tłumaczenie oraz nieco zmienioną szatę graficzną, co widać nie tylko na okładce, lecz także w środku. Każdy rozdział został dodatkowo ozdobiony czarnymi piórami, czego, o ile dobrze pamiętam, nie było w poprzednim wydaniu. Strona graficzna to, rzecz jasna, tylko miły dodatek. Najważniejsze jest to, że młodsze pokolenie czytelników ma większą szansę na odkrycie "Szeptem" i przeżywanie tej historii tak samo, jak ja i liczne grono pozostałych czytelników jakąś dekadę temu. :)
Z niekłamaną przyjemnością wróciłam do świata "Szeptem" i nie ukrywam, że przez ogromny sentyment do tej serii, trudno mi zachować obiektywność. Ale! Zacznijmy od początku...
"Szeptem" to historia Nory, zwykłej dziewczyny, która pewnego dnia zostaje wciągnięta do zupełnie innego świata. Okazuje się, że życie skrywa przed nią jeszcze wiele tajemnic, a jej przewodnikiem po nieznanej części świata staje się Patch - niebezpieczny, uwodzicielski chłopak. Kim się okaże? Wrogiem czy przyjacielem? Tego musicie się dowiedzieć już sami...
Trzeba tu zaznaczyć, że "Szeptem" to historia dla nastolatek. Nie znajdziecie tu pikantnych fragmentów. Zamiast tego możecie dać się wciągnąć akcji, która nie raz zaprowadzi Was do podejrzanych osób, nieprzyjemnych miejsc czy osobliwych okoliczności... Bo to właśnie tajemnica jest przewodnią myślą tego cyklu. Niemal każdy bohater coś w sobie skrywa, nie odsłania się przed czytelnikiem, nie daje się poznać. Dzięki temu historia Nory i Patcha uwodzi i intryguje. Oczywiście, dojrzały czytelnik, znający pewne stereotypy powieściowe, zapewne nie będzie zaskoczony kierunkiem rozwoju fabuły. Natomiast powiedzmy sobie szczerze - "Szeptem" ma swoją grupę docelową, którą są nastolatki. Nie narzekajmy zatem na pewne mankamenty. Co więcej, tytuł ten liczy już 15 lat! Dziś tego typu powieści nie są ani zbyt popularne, ani pisane w taki sam sposób. Sięganie po "Szeptem" to powrót do przeszłości - sentymentalny, ciepły, może nieco w klimacie "guilty pleasure", ale jednak jest to oderwanie się od tego kształtu literatury młodzieżowej, jaki dziś obowiązuje.
Czy polecam "Szeptem"? Tak! Z całego serduszka. Bo pamiętam, kiedy sama je czytałam, mając 15 lat. Z wypiekami na twarzy śledziłam losy ulubionych bohaterów, śmiałam się pod nosem, czytając kąśliwe uwagi w dialogach, czułam się, jakby Vee była moją przyjaciółką, a Nora moim alter ego. No i Patch... Mój ideał. ;)
Opinia bierze udział w konkursie