Uwielbiam twórczość Maas, tę późniejszą, bo zaczęłam ją poznawać od "Dworów", z pominięciem debiutanckiego cyklu autorki pt. "Szklany tron". Z nowym, przepięknym wydaniem dwóch pierwszych tomów w twardej oprawie i z barwionymi brzegami, pojawiła się okazja do nadrobienia pierwszego cyklu autorki. I nie mogłam nie skorzystać, bo przecież to Maas, którą tak bardzo lubię.
Bawiłam się tak samo dobrze jak przy każdej powieści autorki, którą miałam przyjemność czytać. A nawet lepiej niż przy najnowszych, ze względu na fakt, że nie występują tu wulgarne sceny seksu, a i słownictwo jest takie trochę lżejsze. Nie jestem zawiedziona, mimo że spodziewałam się w książce więcej polityki, więcej walk, turnieju o stanowisko królewskiego obrońcy, intryg i magii. A dostałam piękne stroje i ich całkiem szczegółowe opisy, dworskie życie, spacery, przymierzanie kolejnych sukien, flirtowanie z dwoma przystojnymi młodzieńcami. A w tym wszystkim, w samym centrum główną bohaterkę, piękną, nieustraszoną, inteligentną kobietę wielu talentów. No dobra, muszę uczciwie przyznać, że ta książka nie była tym, do czego zdążyła mnie już przyzwyczaić autorka. Biorę jednak poprawkę na fakt, że po pierwsze jest to wstęp do dużo obszerniejszej opowieści, zaledwie wstęp, a ponieważ jest to już kolejne wydanie wiem, że później dzieje się o wiele więcej. Po drugie, jak już wspomniałam, jest to debiut autorki. Dlatego, osobiście na wiele rzeczy przymykałam w trakcie lektury oko. Nawet na nieścisłości czy brak logiki, które potrafiły się tu pojawić.
Celaena Sardothien jest postacią niezwykle kontrowersyjną, wzbudzającą w czytelnikach szereg, niekoniecznie pozytywnych, emocji. Bo to, jak widzi swoją bohaterkę autorka, kłóci się z tym, jak ta bohaterka się w powieści zachowuje. Może gdyby nie obdarzono tej nadal przecież nastolatki szeregiem umiejętności przewyższających jej realne możliwości chociażby z racji wieku czy warunków, w jakich się wychowywała, byłaby bardziej wiarygodna, trochę bliżej czytelnika, bardziej ludzka. A Celaena jest po prostu zbyt idealna. Nie spodziewamy się po młodej osobie z takim bagażem doświadczeń i po ostatnim roku ciężkiej pracy w kopalni soli po prostu kogoś, kogo serwuje nam Maas. Spodziewamy się raczej kogoś bardzo oszczędnego w uczuciach, bardziej zamkniętego w sobie, zahartowanego w boju, którego już sam wygląd mówi "bez kija nie podchodź". Tymczasem Celaena zdaje się dobrze znać dworską etykietę i dobrze odnajduje się w tym miejscu, świetnie gra na pianinie, kocha czytać książki, zna rzadki język, którego nie zna tam nikt inny, uwielbia fatałaszki i oczywiście wiadomo, jest najlepszą zabójczynią, władającą sprawnie każdą bronią. No ale tej zabójczyni akurat się spodziewałam, biorąc pod uwagę jej wcześniejsze życiowe doświadczenia. Jednak i tak jej zachowanie w kilku miejscach wyraźnie przeczy, że dziewczyna, o której ciągle się wspomina, że jest najlepszą zabójczynią, w ogóle posiada instynkt zabójcy, a co dopiero świetnego zabójcy. Ja bohaterkę polubiłam, mimo jej licznych wad, ale przyznam, że potrafi irytować. To chyba zresztą cecha tworzonych przez autorkę bohaterek, muszą wzbudzać różnorodne odczucia, muszą silnie oddziaływać na emocje czytelnika. W myśl zasady, nieważne, co mówią, ważne, że mówią. Celaeny jest wszędzie pełno, wyraźnie zaznacza swoją obecność i pozostawia trwały ślad w pamięci czytelnika. A o to chodzi.
Mimo wszystkich uwag, które mam do tej powieści, odnalazłam w niej Maas, którą lubię. Pięknie przedstawiony świat, wyraźnie nakreślony, aby nie można było się w nim zgubić, dynamiczną akcję, dzięki której książkę czyta się szybko, bardzo przyjemny styl pisania i to nieuchwytne coś, co zawsze znajduję w książkach Maas, a czego nie ma nikt inny. Powieść jest wciągająca i to bardzo. Chłonęłam ją zachłannie, prawie nie dostrzegając niedociągnięć, które się w niej pojawiły, a przede wszystkim otaczającego mnie świata. Niewielu jest autorów, którzy potrafią wzbudzić moją tak wielką ciekawość, których książki sprawiają, że zarywam dla nich noc, które tak skutecznie odrywają mnie od bieżących spraw i zmartwień. Maas do takich autorów należy i chociaż jestem przyzwyczajona do innej fantastyki, a trochę jej przecież czytam, mogę uczciwie stwierdzić, że spędziłam z tą książką bardzo udany czas. Nie nudziłam się ani przez moment, każdą kolejną stronę przewracając z rosnącym zainteresowaniem i w ciągłym napięciu. Czekam na to, co wydarzy się dalej, a Wam tę lekką, idealną na jesienne wieczory powieść serdecznie polecam. Tym bardziej w tym przepięknym wydaniu.
Opinia bierze udział w konkursie