Rzadko mi się zdarza, żebym o debiucie mówiła, że jest moim odkryciem roku, jak to ma miejsce w przypadku ?Kozła? Przemysława Kowalewskiego. Może dlatego, że znalazłam w tym kryminale coś, co bardzo lubię, wytwór wyobraźni autora połączony z prawdziwymi zdarzeniami. ?Kozioł? bowiem to kryminał osadzony w historii, gdzie fikcja literacka miesza się z prawdą. Po tym, jak ?Kozioł? został bardzo dobrze przyjęty przez czytelników, autor postanowił kontynuować przygody niezłomnego milicjanta Ugne Galanta. Tym razem na tapet Przemysław Kowalewski wziął tragiczny w skutkach wypadek tramwajowy w Szczecinie. Do wypadku słynnej ?szóstki? doszło 7 grudnia 1967 roku, w którym zginęło 15 osób, a 140 odniosło rany. Katastrofa na ulicy Wyszaka była największą w historii Polski z udziałem tramwaju. To ta tragedia spowodowała początek zmian w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej. Po szczegółowym śledztwie nie ustalono winnych i nikt nie został oskarżony. Krystyna Pressejsen, która tego feralnego dnia prowadziła ?szóstkę?, już nigdy nie siadła za sterami żadnego tramwaju.
O katastrofie tramwajowej na ulicy Wyszaka pamięć wciąż się nie zaciera, chociaż w tym miejscu nie znajdzie się żadnej tablicy upamiętniającej tamto zdarzenie. Snuto wtedy rozmaite teorie spiskowe, które jednak nigdy nie znalazły uzasadnienia, albo nie ujrzały światła dziennego. Przemysław Kowalewski wykorzystał te niedomówienia i na kanwie prawdziwej katastrofy, którą ze szczegółami opisuje w prologu, stworzył niezwykle ciekawą i wciągającą powieść kryminalną osadzoną w czasach PRL-u. W ?Szóstce? wykorzystuje nie tylko prawdę, ale wszystkie teorie spiskowe, które nagromadziły się wokół tej sprawy. Doskonale połączył prawdę historyczną z fikcją literacką, stworzył niesamowicie dobry kryminał, w którym wodzi bohaterów książki i czytelnika po ciemnych zakamarkach ówczesnego Szczecina. Po tragicznym w skutkach wypadku, który stał się powodem do snucia rozmaitych teorii, włącznie, z tym że była to dywersja, minister spraw wewnętrznych powołuje tajną grupę, która ma za zadanie zbadać przyczyny wypadku. Zespół tworzą śledczy, którzy dziesięć lat wstecz, przyczynili się do rozwiązania sprawy sekty ze Wzgórza Kupały. Grupa śledczych pod dowództwem Joanny Krauze rozpoczyna drobiazgowe śledztwo, które doprowadza do nieoczekiwanych wniosków i narazi ich życie na niebezpieczeństwo. Bardzo cieszyłam się, że Ugne Galant powrócił bowiem, to bohater, który poprzednio skradł moje serce. W życiu Ugne od tamtego czasu nie wiele się zmieniło. Co prawda awansował, ale bez odpowiedniej dawki alkoholu nadal nie potrafi normalnie funkcjonować, za to w sytuacjach podbramkowych jego umysł działa na najwyższych obrotach. Człowiek bezwzględny dla swoich wrogów, skłonny oddać życie za przyjaciół, a gdy trzeba działać, to na oślep brnie do przodu, jak taran. Autor podobnie, jak poprzednio nieustanie pakuje Galanta w tarapaty, by potem w spektakularny sposób go z nich wyciągać.
?Szóstka? zaczyna się niczym horror albo powieść grozy, niestety opisana w prologu książki tragiczna w skutkach katastrofa tramwajowa to nie fikcja literacka, do tego wypadku doszło naprawdę 56 lat temu. Czy to, co się wtedy stało, było kwestią przypadku z powodu awarii hamulców elektrodynamicznych, czy celowe działanie ? Nie wiadomo. Sprawa katastrofy ?szóstki? nigdy nie została wyjaśniona, nikt o wypadek nie został oskarżony, sprawę umorzono.
W specjalnym pokoju w Teatrze Lalek ?Pleciuga? zebrała się grupa śledczych pod dowództwem Joanny Krauze. Grupa oficjalnie nie istnieje, a dochodzenie, które mają prowadzić, jest ściśle tajne. Ministerstwo spraw wewnętrznych nie życzy sobie rozgłosu wokół tej sprawy. Od tamtej sprawy dotyczącej sekty, gdy Ugne Galant stracił przyjaciela, minęło już dziesięć lat, w życiu milicjanta nie wiele się zmieniło. Otrzymał awans na kapitana, pracuje w milicji i nadal pije, bo wmawia sobie, że w jakiś chory pokrętny sposób jest naznaczony przez śmierć, gdyż tak się składa, że nie żyją wszyscy, do których się zbliżył. Z tego powodu obawia się bliskich relacji z kimkolwiek, woli być sam. Teraz ponownie został włączony do grupy śledczych, mającej prowadzić nieoficjalne śledztwo, tym razem dotyczącego wypadku tramwaju. Na czele grupy stoi kobieta, w której wtedy zakochał się jego nieżyjący przyjaciel. W grupie śledczych ponownie znaleźli się niezastąpiony Wajda (lwowiak) i Basia, budząca w Ugne niechciane uczucia.
Tymczasem ktoś metodycznie likwiduje wszystkich świadków wypadku. Ekipa po przeanalizowaniu danych technicznych, już wie, że ktoś celowo doprowadził do awarii hamulców w tramwaju. Niewinni ludzie zginęli, bo komuś ewidentnie bardzo na tym zależało, a winą za tragedię obciążyć Żydów. Teraz zaciera wszystkie ślady i likwiduje niewygodnych świadków. Grupa śledczych powoli zaczyna zbliżać się do prawdy, czego dowodem jest list z ostrzeżeniem pozostawiony na drzwiach ich tajnej siedziby. Wtedy dociera do nich, że jest ktoś, kto zna ich każdy krok. Gdy w pomieszczeniu znajdują podsłuch, wiedzą, że nikomu nie mogą ufać i, że siedzą w tym gównie sami.
Nadchodzi moment, gdy wydaje się, że agenci nie mogą wyjść z tej opresji cało, gdyż ludzie stojący za katastrofą tramwaju nie cofną się dosłownie przed niczym i nie przebierają w środkach, by zniechęcić ekipę do śledztwa.
Świetnie napisany kryminał, w którym autor pokazuje obłudę i zakłamanie ówczesnych władz, uciszanie niewygodnych świadków, zmowę milczenia i fanatyzm, który prowadził prostą drogą ku katastrofie. Przemysław Kowalewski udowodnił kolejny raz, że jest znakomitym pisarzem i potrafi stworzyć świetną historię, w którą z łatwością uwierzy czytelnik. Na uwagę zasługuje wspaniale skomponowana fabuła, pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji, z momentami mrożącymi krew w żyłach. Historia stworzona przez Przemysława Kowalewskiego zawiera sporo informacji dotyczących wydarzeń, które faktycznie miały miejsce i dodatkowo ubarwił je tymi wymyślonymi przez siebie. Całość jest tak doskonale skomponowana, że nie wątpi się ani przez chwilę, że wszystko, o czym się czyta, mogło być prawdą.
Autor bardzo rzetelnie oddał rzeczywistość końca lat sześćdziesiątych, który był okresem nasilonych konfliktów o podłożu antysemickim, a także machinacji w szeregach PZPR. Szary obywatel nie miał świadomości tego, co faktycznie się dzieje. Jestem pełna podziwu dla skrupulatnego i profesjonalnego researchu, jakiego dokonał autor, by zachować specyficzny klimat czasów PRL-u. Wspaniale przedstawił realia codzienności, nastroje polityczne, szczegóły dotyczące mody, muzyki, a także motoryzacji. ????????ó???????????????? może zawiera nieco mniej makabrycznych opisów od poprzedniej powieści, ale nadal jest to świetny miks gatunkowy, który łączy kryminał z elementami rasowej sensacji i wydarzeniami historycznymi w tle.
Może Bractwo Sprawiedliwych nie istnieje i nigdy nie istniało, ale na koniec ode mnie mała dygresja, też mam swoją teorię spiskową. Gdzieś tam w cieniu, żyją ludzie zgromadzeni wokół tajnego bractwa, sekty, czy jeszcze innego tworu marzący o władzy absolutnej nad całym światem. Nikt nie wie kim naprawdę są i zakulisowo pociągają za sznurki, wzniecając pożary nienawiści, a sami chronią się za konfliktami, jak za tarczą ochronną. Chęć panowania nad innymi pod płaszczykiem dobrych idei, nawracania, tudzież podobnego fanatyzmu znany jest z historii.
Opinia bierze udział w konkursie