Przesmaczne opowiadania. Koleżanka, której podsunęłam ową książkę krzyknęła – Co, ruskiego książki będę czytała? Toż oni o głupotach piszą! A ja przeczytałam. Jestem zachwycona! Już dawno nie czytałam tak wesołych i jednocześnie mądrych opowiadań. Tak absurdalnych i zabarwionych czarnym humorem. Dokładnie takich, jakie lubię. Gogol w opowiadaniach owych jawi mi się niezwykle oryginalną osobą. Każde z nich jest prawdziwe, bohaterowie jego są niezwykle prawdopodobni, a jednocześnie przydarzają im się przygody tak straszliwie nieprawdopodobne. Tutaj nie ma tematów tabu, Gogol bezlitośnie wyjawia stosunki panujące w ówczesnej Rosji. Strach ludzi, ich służalczość i zastraszenie. Wyższość i niższość poszczególnych warstw społecznych, bezkarność i zepsucie. Wiele spośród jego utworów to satyry na petersburskie mieszczaństwo. Całkiem nieźle wysmażone pamfleciki. Jak sam pisze „Nazywam rzeczy po imieniu. Diabła nazywam diabłem; nie nadaję mu wspaniałego kostiumu Byrona, ponieważ wiem, że jest on w marynarce... nie ma już swojej maski; pojawił się na świecie takim, jakim jest”. Rzeczą możliwą jest, że Gogol przez życie całe chciał wyśpiewywać hymn ku czci Piękna niebiańskiego, ale podobnie jak św. Antoni widział jedynie świńskie ryje skierowane na niego. Widział demony maszerujące w zwartych szeregach i bramę już gotową do otwarcia się na wstrząsające przesłanie Bożego Rewizora, na grzmot Bożego Dies irae, dies illa... Prozę Gogola wypełniają wprost po brzegi wszelakie motywy szatańskie. Za przykład niechaj posłuży chociażby opowiadanie o wdzięcznym tytule „Szynel”. Ten tytułowy płaszcz jest symbolem pokusy materialnej i doprowadza do szaleństwa Akakiusza, który po utracie owego szynela „umiera z bluźnierstwem na ustach”. Gogol igrał sobie z religią. W „Nosie”, gdzie akcja owego utworu toczy się 25 marca, notabene, w Święto Zwiastowania, czczone szczególnie przez prawosławnych. Mamy tu przepiękną parodię Dnia Zwiastowania. I pisze „W tym dniu nikt nie pracuje i wszyscy udają się do cerkwi na nabożeństwo. Nos stosuje się do tradycji i udaje się do katedry. Przecina zatłoczony Newski Prospekt, a jego kolaska ma wygląd triumfalnego rydwanu. (...) Nos jedzie jak ktoś, kto ma władzę nad tym światem, ale pozostaje jeszcze święte miejsce cerkwi. (...)” Oprócz diabłów, demonów i innego zła, czytelnik dostrzega człowieka. Raz bez nosa, innym razem w porwanym płaszczu. Nieporadną istotę, która próbuje dąć sobie jakoś radę z życiem. Z wyższymi urzędnikami i własnymi słabościami. Utwory pozytywistycznie, ale niezwykle ponadczasowe. Oszczędność w przedstawieniu bohatera i obfitość czytelniczych doznań. Dobre, po prostu dobre. Nic dodać, nic ująć. Polecam!
Opinia bierze udział w konkursie