Tytuł książki Mary Kelly ?Tajemnica pustego kufra? skojarzył mi się z klimatycznym kryminałem osadzonym w realiach angielskiej prowincji. Bogata rezydencja otulona śniegiem, wytworne, eleganckie towarzystwo, rodzinna tajemnica i zagadka kryminalna z nią związana - tak myślałam o treści tej książki. Gdy dotarła do mnie i zerknęłam na okładkę, już wiedziałam, że się myliłam. Ujrzałam bowiem widoczek zimowy, ale wcale nie wiejsko-prowincjonalny tylko miastowy, londyński, nastrojowy, przyprószony śniegiem. W ten oto sposób przeniosłam się z angielskiej wsi do samej stolicy - Londynu.
Nie był to jednak Londyn głównych arterii, rozświetlonych ulic, pięknych budowli. W grudniowe dni, bo akcja ?Tajemnicy pustego kufra? toczy się od 22 do 24 grudnia, wraz z nadkomisarzem Brettem Nightingale oraz sierżantem Beddoes przemierzaliśmy Islington - raczej biedniejszą dzielnicę tego miasta, jej niebezpieczne zaułki, odwiedzaliśmy podejrzane puby. Nadkomisarz bowiem prowadził śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci księżnej Karuchin. Księżna przed laty uciekła z ogarniętej rewolucją Rosji z obawy przed prześladowaniami. Na stałe zatrzymała się właśnie w Londynie. Tam zamieszkała wraz z dorosłym już wnukiem w ubogim, wynajmowanym mieszkanku. Żyła bardzo skromnie, ale pilnie strzegła drewnianego kufra, którego zawartości nie zdradzała. Teraz kufer ów został splądrowany, a jego cenna zawartość (jak domyślał się nadkomisarz) zniknęła. Policjanci mieli kilku podejrzanych. Na pierwszy plan wysuwał się pogardzany przez księżną wnuk - Iwan Karuchin, nieudacznik, topiący swe smutki w alkoholu. Jest jeszcze jubiler Majendie, z którym to księżna jakiś czas temu się kontaktowała, oferując sprzedaż swojej biżuterii. Podejrzani to także banda z Hampstead, która specjalizuje się w kradzieżach cennych rzeczy. Kto zatem stoi za śmiercią księżnej i kradzieżą skarbu z zabytkowego kufra. Nadkomisarz Nightingale oraz sierżant Beddoes mają nie lada problem do rozwiązania. Oj, nie będzie im łatwo!
Tajemnica pustego kufra? zwróciła moją uwagę dokładnymi opisami, niezwykle dopracowanymi. Otrzymujemy wycyzelowaną opowieść, wręcz pedantyczną, skrupulatną, czy to w opisach Londynu, czy drobiazgowo prowadzonego śledztwa, o którego szczegółach jesteśmy dokładnie informowani, bo powieść odsłania kulisy policyjnej pracy w miejskiej scenerii. Literacko zatem książka została doszlifowana. Ciekawie też został przedstawiony komisarz Nightingale - nie jako super detektyw o nadzwyczajnych mocach, elegancki, dystyngowany, ale zwyczajny człowiek z sąsiedztwa, ze swoimi rodzinnymi problemami. Nie sposób mu jednak odmówić błyskotliwości umysłu i umiejętności kojarzenia faktów. Jeszcze jedna postać przykuła moja uwagę - wnuk księżnej, Iwan. To w gruncie rzeczy biedny człowiek, zagubiony w rzeczywistości, w której nie potrafił się odnaleźć, niewierzący w siebie, miałki, nijaki, budzący współczucie. Świetnie i niezwykle trafnie ta postać została przedstawiona i scharakteryzowana na kartach książki.
Powieść Kelly wyróżnia też wielkomiejskie tło, ale o tym już pisałam. Natomiast fabuła nie należała do tych zaskakujących, nie trzymała w napięciu do ostatniej strony, były momenty przydługie, czasami też gubiłam się w natłoku postaci i wydarzeń. Myślę jednak, że taki sposób budowania fabuły i wolno płynąca narracja będą miały swych zwolenników. W książce brakło mi też świątecznej atmosfery, bo trudno uznać za nią grudniowe, przedwigilijne daty czy też spore opady śniegu. Właściwie takim wyraźnym akcentem były poszukiwania prezentu świątecznego dla żony przez nadkomisarza.
?Tajemnica pustego kufra? została bardzo ładnie wydana, klimatyczna okładka przyciąga wzrok, kusi zimową scenerią. Jeśli więc lubicie książki, których akcja toczy niespiesznie, się w zimowej otoczce, to polecam tę książkę Mary Kelly - ,,Nieszablonowy kryminał pióra nieszablonowej pisarki".
Opinia bierze udział w konkursie