Wierzycie w życie poza Ziemią? Każdy ma swoje zdanie na ten temat, podobnie zresztą jak wyobrażenie wyglądu takiego przybysza z kosmosu. A co byście zrobili gdyby w środku nocy zastąpiło Wam drogę dziecko twierdząc, że przybywa z gwiazd? Z pewnością, podobnie jak główna bohaterka, nie uwierzylibyście w tę wersję wydarzeń. Wszak dziewczynka wygląda całkiem zwyczajnie, nie ma zielonej skóry, zdeformowanych części ciała ani nie promieniuje dziwnym światłem. Niezależnie od tego czy jej pojawienie się związane jest z mocami, o których ziemianie nie mają pojęcia czy też powód jest zgoła bardziej przyziemny, jej obecność będzie niosła wiele cudów, choć teoretycznie ona sama ich szuka. Lecz podkreślić trzeba to, co najważniejsze- to nie jest książka fantasy. To świetnie napisana obyczajówka, która wciąga bez reszty, ale przede wszystkim pokazuje co tak naprawdę liczy się w życiu. Miłość i dobrzy ludzie. I wtedy wszystko ma większy sens..
Jo jest pasjonatką ptaków, doktoryzuje się w tym kierunku i chce z ornitologią związać swoją przyszłość. Nie straszne jej poświęcenia czy żmudne prowadzenie badań, bowiem kieruje się przy tym sercem i miłością do natury. Oprócz oddanej, wieloletniej przyjaciółki, nie ma w życiu nikogo, kto nieustannie by ją wspierał i stał u jej boku. Nadal nie do końca pozbierała się po śmierci ukochanej matki, a również sama niedawno pokonała trudny i bolesny (nie tylko w wymiarze psychicznym) okres w swoim życiu. Ucieczka w badania ma na celu nie tylko naukowe pobudki ale także oderwanie się od rzeczywistości i litościwych spojrzeń znajomych kierowanych w jej stronę. Gdy z dnia na dzień jej życie przewraca się do góry nogami jeszcze nie wie, że to będzie szalona, acz bardzo pozytywna rewolucja.
Gabe nazywany jest przez Jo jajcarzem. Z tego względu, że regularnie sprzedaje jajka przy głównej drodze. Można by go wziąć za typowego, małomiasteczkowego farmera, jednak przy bliższym przyjrzeniu się mu od razu wiadomo, że to błędny osąd. Choć ciężko pracuje w gospodarstwie rodziców i cały swój harmonogram poświęca tym zajęciom, to ewidentnie widać po nim, że ma w sobie niewykorzystany potencjał. Uwielbia Szekspira, ma niesamowite podejście do dzieci, wielkie serce i smutne oczy. Poświęcił swoje życie i szczęście, by opiekować się schorowaną matką i można by rzec, że pogodził się z tym stanem rzeczy. Ale dwie uparte kobiety szybko wyprowadzą go z tego błędu.
Ursa to przybyszka z kosmosu, a przynajmniej za taką się podaje. Jej nieustannym towarzyszem jest pies, Mały Miś oraz trudny charakterek. Nad wyraz inteligentna i roztropna, kompletnie nie przypomina dziewczynek w swoim wieku. Stworzyła wysoce przekonującą, bardzo szczegółową i nie posiadającą luk historię swojego pochodzenia i życia przed pojawieniem się w Illinois. Ma tak samo niesamowity talent do rysowania, co do przekonywania dorosłych o słuszności swoich zamiarów. Powinna zostać oddana w ręce policji od razu po pojawieniu się przy Chacie Kinneya, zwiastuje przecież jedynie kłopoty. A może jej cudowne kwarki zwiastują jednak szczęście i dobre zakończenia, tak jak o tym przekonuje?
Opisywanie tej powieści jako "magiczna" nie wydaje się przesadą, choć wcale nie dosłowną magię tu chodzi, a sposób napisania książki, kreację bohaterów i pomysł na fabułę. Autorkę cechuje intrygujący styl, który bardzo dobrze się czyta i aż trudno mi uwierzyć, że to jej debiut pisarski. Książka od początku do końca jest idealna, wyważona w fantastycznych proporcjach jeśli chodzi o opisy, dialogi, zwroty akcji, tak, by zainteresować czytelnika, nie znudzić go, wciągnąć w akcję, zaskoczyć, wzruszyć, rozbawić... świetnym pomysłem jest też wiele odniesień do pracy Jo, ukazywanie jej miłości do natury, pouczające treści odnośnie ornitologii, co stanowi kolejny wyróżniający element tej historii. Osobiście lubię takie niuanse, charakterystyczne dla danej książki, które sprawiają, że jeszcze wyraźniej zapada ona w pamięć. Całą historię natomiast określiłabym jako opowieść o ludziach, którzy są zmuszeni wyjść ze swojej strefy komfortu, skonfrontować się z sobą samym i ograniczeniami, które sobie narzucili. A wszystko to przez jedną, niewinną istotę- Ursę. Co najważniejsze, bohaterowie tej powieści nie są idealni, często uginają się wręcz pod naporem życiowych perturbacji, a przypadłości z którymi się borykają sprawiają, że są bardziej ludzcy i rzeczywiści. To absolutnie nie są postaci papierowe, książkowe, bez wyrazu, tutaj każdy człowiek, który pojawia się nawet na chwilę, jest z krwi i kości, skonstruowany wręcz perfekcyjnie. Być może na mnie też zadziałały kwarki Ursy, bo uwielbiam tę historię i uważam, że jest naprawdę wyjątkowa w całej swej okazałości. Ogromnie polecam Wam tę podróż do miejsca, gdzie las spotyka się z niebem- jest magicznie! ;-)
Opinia bierze udział w konkursie