Uf, za trzecim podejściem udało się przeczytać i skończyć. To nie był łatwy czas z książką i zapamiętam ją głównie dlatego,że czytało mi się ją chooolernie ciężko i długo.
Znane, śpiewające osoby, które wydają książkę, z jednej strony mają łatwiej, no bo nie potrzebują promocji. Jedno hasło, że piszą i już ustawia się kolejka fanów, tych którzy czytają na co dzień i tych którzy nie czytają wcale. Mają tak naprawdę marketing za free bo nazwisko czy pseudonim artystyczny wystarczy by wypromować swoje ?dziecko? Z drugiej jednak strony wymaga się od nich jakby więcej, no bo skoro wzruszają muzyką, tekstem piosenki to książką poruszyć też powinni. Poprzeczka postawiona troszkę wyżej, bo no nazwisko znanej osoby zobowiązuje. Ja szczerze, gdy dowiedziałam się że Pan Organek wyda książkę strasznie się ?podjrałam? bo szanuje go za muzykę i ogólne dokonania w tej dziedzinie. Lubię słuchać jego utworów, analizować teksty (są naprawdę w porządku) i liczyłam na dobrą, mądrą, niekomercyjną powieść.. Po lekturze jednak stwierdzam.. Panie Tomaszu, robienie muzyki naprawdę wychodzi Panu lepiej?
O czym jest ?Teoria opanowywania trwogi? ? No właśnie i tu już mamy problem bo odpowiedź moja brzmi : nie wiem lub o niczym. Jest sobie Borys,39latek żyjący w poczuciu bezsensu. Pewnego dnia wywalają go z pracy, co jeszcze bardziej popycha go w taką mentalną i życiowa stagnację. W poczuciu bólu istnienia błąka się bez celu i przypadkiem spotyka swoją dawną miłość ? Anetę, do której chyba wciąż coś czuje. Ona go prosi by pojechał z nią na pogrzeb jej ojca. Wyprawa naszych bohaterów będzie jakimś takim punktem zwrotnym w ich życiu, poznaniem się na nowo a dla czytelnika przede wszystkim rozkręceniem akcji książki lub w ogóle jej rozpoczęciem?
Aneta i Borys wplątują się w kryminalną pułapkę i serię niefortunnych zdarzeń. Bedą ucieczki, pistolet i ?gruby hajs? i?życiowe rozkminki.
Po dość długim przemyśleniu, stwierdzam, że (dla mnie oczywiście) ?Teoria opanowywania trwogi? to książka o zagubionych i nieszczęśliwych współczesnych 30latkach poszukujących nie tyle sensu życia co samych siebie. O próbie odnalezienie się w otaczającej rzeczywistości i zrozumienia ludzi, ich wyborów. O nieumiejętności utrzymywania relacji, o utraconych szansach i współczesnym świecie, który jest zakłamany, przereklamowany i sztuczny.
Nie jest łatwo wywnioskować o czym to jest, na początku jakieś dywagacje życiowe, długie opisy niewiadomo o czym i o kim. Później trochę akcji, coś się dzieje, a kończy się tak jakby zabrakło już stron i czasu i w jednym zdaniu autor musiał już zakończyć. Bez podsumowania, jakby oderwany koniec z innej książki. Do tego zdania są meeeegaaaa dłuuuuuugie, bardzo złożone, przez co gubi się wątek. W 1 zdaniu autor porusza 3 inne myśli, rozpraszając tym czytelnika. Wiele razy musiałam się zatrzymywać, czytać jedno zdanie dwa, trzy razy żeby je zrozumieć, przefiltrować i dojść o czym to w ogóle jest (szczególnie na początku, stad moje 3 podejścia do lektury, ciężko było przebrnąć przez pierwsze 60 stron, później jest naprawdę lepiej)
Książka jest bardzo filozoficzna, przepełniona metaforami, związkami frazeologicznymi i odniesieniami do filmów czy muzyki co też utrudnia odbiór. Język i styl pisania nieprzeciętny no ale też niełatwy.
Jednak żeby nie było, że wszystko jest na wielkie NIE. Pan Organek jest dobrym obserwatorem. Niejednokrotnie w tych zawiłych zdaniach wyłapałam inteligentne spostrzeżenia, ciekawe myśli, mądre uwagi i rozsądne przemyślenia. Tym samym pomyślałam sobie, autor sprawdziłby się dużo lepiej w krótkich opowiadaniach o świecie, życiu, miłościach, albo czy w felietonach. Oj czytałabym taki zbiór, bo kolejnej powieści już raczej nie. Fabularnie tu naprawdę średnio.Bohaterowie nijacy, bez wyrazu, no może Aneta była jakaś w miarę dookreślona. Niektóre dialogi nawet zabawne, ale to tyle.
Podsumowując, Pan Organek chciał i porwać akcją i jednocześnie nakłonić do jakiś życiowych refleksji. Wszystko chciał przelać na papier od razu, w jednej myśli, w jednym zdaniu, w jednej historii stąd finalnie wyszło że to jest o niczym. Za dużo filozofii, za mało konkretów. Za dużo chaosu, za mało spójności.
AAA zapomniałabym ! O Teorii opanowywania trwogi (terror managment theory, TMT) oprócz wyjaśnienia pojęcia z Wikipedii, niczego się nie dowiecie, bo nie ma o niej w książce? ewidentnie sam autor o niej zapomniał?..szkoda.
Opinia bierze udział w konkursie