Kyle i Kimberly tworzyli parę doskonałą. A przynajmniej tak się wydawało. Sześć lat związku sprawiło, że wiedzieli o sobie wszystko i posiadali masę pięknych wspomnień, a jedynie ostatnio w ich codzienności zaczęło pojawiać się coraz więcej kłótni i nieporozumień. Jednak niewielkie spory są przecież czymś normalnym i zawsze można je rozwiązać, prawda?
Kiedy podczas balu maturalnego zdarza się tragiczny wypadek, Kyle nie ma już szansy na pogodzenie się z Kim. Kolejne wydarzenia, jakie następują w jego życiu, odbierają mu wszelką nadzieję na to, że spokojna i szczęśliwa przeszłość może jeszcze wrócić. Wkrótce na swojej drodze spotka jednak dziewczynę, której pojawienie się przywróci mu chęć walki. Czy Kyle będzie w stanie żyć z poczuciem straty i pokonać nękające wspomnienia, które nie dają mu o sobie zapomnieć?
Zdecydowałam się sięgnąć po ,,Teraz i na zawsze" pod wpływem filmu, który niedawno obejrzałam. Mam na myśli ,,Trzy kroki od siebie" ? produkcję z Cole?em Sprouse i Haley Lu Richardson w rolach głównych, która powstała na podstawie książki Mikki Daughtry i Rachel Lippincott o tym samym tytule. Film ten bynajmniej mnie nie zachwycił, jednak moje odczucia po jego obejrzeniu były na tyle pozytywne, że postanowiłam dać Teraz i na zawsze szansę, chcąc poznać inną historię, która wyszła spod pióra tego duetu autorek.
W pierwszych dwóch akapitach tej recenzji przedstawiłam Wam krótki opis książki, który jest jednak znacznie uboższy w szczegóły niż te opisy, które możecie zobaczyć na Internecie lub nawet na okładce powieści. Sądzę bowiem, że są one jednym wielkim spojlerem. Wprawdzie nie zdradzają one wszystkiego, jednak to, że przedstawiają pokrótce wydarzenia z 75% książki, jasno wskazuje, że coś jest nie tak. Przed rozpoczęciem lektury powinniście według mnie wiedzieć tylko tyle, że główny bohater będzie musiał zmierzyć się ze stratą.
Internetowe opisy tej książki sugerują jeszcze jedną rzecz ? rzekome podobieństwo ,,Teraz i na zawsze" do powieści Johna Greena, Jenny Han czy Davida Levithana. Wprawdzie nigdy nie przepadałam za twórczością Devida Levithana, jednak zarówno Jenny Han, jak i (w szczególności) Johna Greena uwielbiam. Niewiele czasu zajęło mi więc zauważenie, że porównanie to niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, a ,,Teraz i na zawsze" przegrywa już na samym starcie z ,,Papierowymi miastami" czy ,,Szukając Alaski". Tak naprawdę ,,Teraz i na zawsze" brakowało bardzo bardzo wiele, aby znaleźć się w tym gronie.
Chciałabym zacząć od jednego z ważniejszych elementów każdej powieści, czyli od bohaterów. Mamy tutaj Kyle?a ? chłopaka, który w przeszłości marzył o karierze sportowej, jednak w wyniku kontuzji musiał porzucić swoje plany; mamy Kimberly ? dziewczynę Kyle?a, stojącą na czele drużyny cheerleaderek w ich wspólnym liceum, oraz Sama ? ostatniego z trójki przyjaciół, stojącego nieco w cieniu Kyle?a i Kim. Jest również Marley, która dołącza do grona bohaterów później. Wiemy o niej tyle, że kocha kolor żółty i uwielbia opowiadać i tworzyć baśnie. Mimo że autorki zadbały o to, aby każdy z bohaterów posiadał kilka charakterystycznych dla siebie cech, w żaden sposób nie potrafiłam się z nimi związać. Wydawało mi się, że cechy te są ?narzucone? z góry, a postacie nie ożywają dzięki nim.
Był to tylko jeden z powodów, dla których nie potrafiłam się zaangażować w tę lekturę. Tok akcji też mi w tym nie pomagał. Najgorsza była pierwsza połowa ,,Tu i teraz", w której działo się tak niewiele, że mimo tragizmu sytuacji Kyle?a, czytałam książkę raczej bezwiednie, bez żadnej refleksji. Dramat bohatera, któremu przez długi czas nie towarzyszyło nic innego, zwyczajnie zaczął mi powszednieć. Jego strata i żałoba, jaką przeżywał, nie wydawały mi się na tyle realne i przejmujące, żebym mogła zadowalać się nimi przez prawie 200 stron.
Fabułę książki desperacko ratuje nagły zwrot akcji, którego ja ? uśpiona i znudzona pierwszą połową powieści ? zupełnie się nie spodziewałam. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że Mikki Daughtry i Rachel Lippincott, gdy już udało mi się rozkręcić akcję, utrzymywały jej tempo do samego końca. Nie znaczy to bynajmniej, że po zwrocie akcji ,,Tu i teraz" stała się doskonała, jednak w końcu czytałam z zainteresowaniem. Mimo to nie umknął mojej uwadze fakt, że zdarzenia opisywane przez autorki trzymają się przez cały czas na cienkiej granicy prawdopodobieństwa. Bardzo niewiele brakowało, aby magiczne zbiegi okoliczności przerodziły się w coś nieprawdopodobnego, a i to ostatecznie miało miejsce. Książka, która wcześniej jako tako trzymała się w ryzach, pod koniec zaczyna się mocno rozłazić i następuje ciąg zdarzeń, w które uwierzyć już nie mogłam. Jestem romantyczką i podczas oglądania Bridget Jones wyobrażam sobie, jak wychodzę za mąż za Colina Firtha, jednak moja wiara w siłę miłości ma swoje granice.
Nie spodziewałam się wiele, sięgając po ,,Teraz i na zawsze". Liczyłam na to, że książka zagwarantuje mi podobne emocje, jak te, które odczuwałam podczas oglądania ,,Trzech kroków od siebie" ? czyli subtelne wzruszenie i relaks, którego zwykle doświadcza się przy czymś lekkim i niezobowiązującym. Zamiast odprężenia czułam jednak znużenie, a wzruszenie zastąpiła podejrzliwość co do prawdopodobieństwa zdarzeń połączona z niedowierzaniem. Nie uważam, że ,,Teraz i na zawsze" jest złą książką ? ani trochę tak nie jest. Gdyby tylko delikatnie zahamować szalejącą wyobraźnię autorek i dodać pierwszej części powieści dynamiki, byłoby znacznie lepiej.
,,Teraz i na zawsze" będzie jedną z tych lektur, które po przeczytaniu odłożę na półkę, i o których wkrótce zapomnę. Było w niej kilka elementów, które wzbudzały we mnie pozytywne emocje (nagły zwrot akcji), było kilka tych, które mi się nie spodobały (bohaterowie, małe prawdopodobieństwo zdarzeń), jednak przez większość czasu towarzyszyło mi neutralne poczucie obojętności. Nie będę ani przekonywać, ani odradzać tej lektury ? jeśli lubicie tego typu historie, śmiało możecie spróbować, jeśli jednak spodziewacie się czegoś na miarę ,,Gwiazd naszych wina" (jak sugeruje opis książki), to czeka Was duże rozczarowanie.
Opinia bierze udział w konkursie