"Żaden mężczyzna na tym świecie nie kochał nigdy żadnej kobiety bardziej niż ja ciebie."
I oto nadszedł ten moment - zakończenie trylogii, która wywołała burzę w sercach milionów czytelników (pewnie w wkększości czytelniczek) na całym świecie.
Ale my uwielbiamy deszczowe dni, prawda kochani?
"To Cecelia ukradła mnie pierwsza; oto najszczersza prawda ukryta głęboko w mojej złodziejskiej duszy."
Oczywiście, recenzja ta będzie spojlerem dla osób, które nie czytały jeszcze pierwszego i drugiego tomu, więc miejcie to na uwadze (i nadrabiajcie!)
Jeśli myślicie, że Tobias i Cecelia w końcu beztrosko wpadli sobie w ramiona i żyją długo i szczęśliwie wraz z czworonożnym Francuzem, to jesteście w błędzie. Zresztą, nie bez powodu ta część jest najdłuższa ze wszystkich trzech - wiele spraw wymaga wyjaśnienia i wiele ran zagojenia, aby nastał spokój.
Czy to w ogóle możliwe?
"Gdyby Bóg dał mi tylko jedną minutę życia na tym świecie, chciałabym, aby to była właśnie
ta m i n u t a, ta chwila z nim, podczas której wiem na pewno, z czyjego powodu tu jestem."
Tobias, który poświęcił swoje życie zemście i zapewnieniu spokoju swoim braciom, nie sadził, że coś może zmienić jego priorytety.
Wtedy pojawiła się o n a.
Los się z niego zaśmiał, oddając jego serce w posiadanie córce wroga, miłości brata, ukochanej przyjaciela.
Po kilku latach pełnej chaosu historii, mężczyzna w końcu postanowił przestać uciekać przed tym uczuciem, zwłaszcza że i tak nie jest to możliwe. Tylko czy Cecelia będzie potrafiła wybaczyć mu wszystkie krzywdy i ponownie zaufać? Czy kiedykolwiek mu ufała?
"- Gdzie, u licha, podziewały się nasze dobre duchy, gdy były nam potrzebne?
Tobias mruczy, przyznając mi rację.
-Dały ciała.
-A Kupidyn? - drążę.
-Trafił cię o jedną strzałą za dużo."
Ta część zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych, głównie ze względu na praktycznie jednostronną narrację, z której bardzo się ucieszyłam. W końcu mogliśmy wejść do głowy Tobiasa, poznać jego najskrytsze lęki, pragnienia, myśli, plany i sposób rozumowania. I choć duża część książki to jedynie próby mężczyzny odzyskania Cecelii, absolutnie nie czułam, że niewiele się dzieje. Naprawdę, zwiedzanie umysłu tego szalonego Francuza, było bardzo wciągającym doświadczeniem i w końcu wszystkie puzzle wpadły na swoje miejsce.
Pomogła również masa retrospekcji, zarówno do lat dzieciństwa, jak i pobytu Tobiasa we Francji, co rzuciło jeszcze więcej światła na wszystkie wydarzenia z tych kilku lat, w których działa się akcja całej serii.
Teraz śmiało mogę powiedzieć, że autorka stworzyła małe dzieło, knując, snując, plątając i wikłając życia bohaterów.
Wszystko to okrasiła wyjątkowym klimatem tajemnicy, napięcia, czasem nawet strachu, a filozoficzne rozmyślania, ukryte metafory i przemycone wskazówki sprawiły, że całość jest czymś naprawdę wyjątkowym.
"Kocham ją bezgranicznie, ponieważ ona kochała mnie pomimo wszystkiego, na co ją naraziłem. Kochała mnie, chociaż piekielnie jej to utrudniałem."
Z tej części dowiemy się też najwięcej o samym bractwie, wszystko zostanie wyjaśnione i choć wielu rzeczy się spodziewałam, to jednak nadal kilka razy zostałam mocno zaskoczona, zwłaszcza pod koniec.
To, jak została napisana Cecelia w tej części, wywarło na mnie duże wrażenie, choć pewnie niektórzy nie będą podzielać mojego zdania. Ja uważam, że widać, jak dorosła, piękna, rozważna i silna się stała, w końcu też zobaczyłam, co chłopcy i Tobias w niej widzieli.
Mam wrażenie, że możnaby napisać jeszcze dziecięć książek w tym uniwersum, tak skomplikowanie to wszystko Stewart zorganizowała, ale z drugiej strony cieszę się, że bohaterowie są teraz w tym miejscu, w którym są.
Myślę o pierwszym tomie i nie wyobrażam sobie, jak daleko odbiega on od "The finish line". Wtedy, czytając, nawet w najśmielszych domysłach nie zgadłabym, ile jeszcze emocji czeka mnie i tych cudownych bohaterów. Na pewno wkrótce zrobię reread całości, jestem bardzo ciekawa, jak to odbiorę, znając już ciąg dalszy, ale jednak zazdroszczę wszystkim, którzy mają Kruki jeszcze przed sobą.
Gdybym miała podsumować, o czym jest ta i poprzednie książki, powiedziałabym krótko, że o miłości. O miłości tak wielkiej, że większej chyba nie widziałam i o większej nie czytałam. Tylko jak ona się zakończy? No właśnie. Musicie sprawdzić sami.
"W naszym przypadku patrzenie jest miłością, kłótnie są miłością, pieprzenie się jest miłością i nawet teraz, gdy każde z nas boryka się z własnymi lękami, to też jest miłość."
Dla mnie to totalny must read dla każdej romansiary, która kocha wyjwtkowe, nieco mroczne, na pewno wykraczające poza wszelkie normy, historie, z cudownie skomplikowanymi bohaterami, leniwym, melancholijnym klimatem i bolesnymi zwrotami akcji.
9/10 <3
P.S. Niedawno pojawiła się jeszcze książka pt. "One last rainy day" i jestem bardzo ciekawa, czy wydawnictwo postanowi dać ją polskim czytelnikom, tak czy siak, wkrótce do niej zajrzę i zobaczę, co Dominic ma nam jeszcze do powiedzenia.
Opinia bierze udział w konkursie