Są książki, które po opisie zwiastują dynamiczną, pełną zwrotów akcję, masę zagadek i niesamowity klimat. I taką książką po opisie zdaje się być The Inheritance Games. No właśnie... po opisie. Bo rzeczywistość jest już nieco inna...
Ile razy w spam skrzynki pocztowej wpadła Wam wiadomość, że zostaliście spadkobiercą jakiegoś milionera? Takie maile były kiedyś prawdziwą plagą. Kiedy więc siostra Avery dostaje kilka listów, z których wynika, że Avery odziedziczyła fortunę, zupełnie nie wierzy w ich prawdziwość. A jednak okazują się autentyczne - Avery dziedziczy ogromny majątek po człowieku, o którym ani nigdy nie słyszała, ani nie miała z nim żadnego powiązania, a jedyny warunek, jaki musi spełnić, to mieszkać przez rok w jego posiadłości, wraz z jego córkami i wnukami, którzy już tacy szczęśliwi przy podziale majątku nie byli. Jak się jednak okazuje, posiadłość oraz cała osoba Tobiasa Hawthornea jest pełna zagadek. Zmarły uwielbiał je za życia, jednak na tym nie poprzestał - senior Hawthorne odszedł, jednak zagadki pozostały, nawet w jego testamencie. Avery wraz z wnukami miliardera rozpoczyna niebezpieczną grę, by zrozumieć ostatnią wolę zmarłego i rozwiązać wszystkie zagadki. I chociaż pomysł sam w sobie był naprawdę ciekawy, to jednak w czasie lektury miałam wrażenie, że to wszystko było jakieś monotonne i autorce nie udało się mnie w pełni zaangażować. Jedynie krótkie rozdziały dodawały nieco dynamiki. Mam wrażenie, że zagadki pozostawione bohaterom były w większości zrozumiałe jedynie samej autorce. A szkoda, bo gdyby czytelnik również mógł uczestniczyć w tajemniczej rozgrywce, z pewnością byłby bardziej zadowolony z lektury. Brakowało mi też jakiegoś zagłębienia się w indywidualne historie postaci. Kreacja bohaterów była bardzo płytka - przez całą lekturę nie dowiedziałam się o nich praktycznie niczego. Nawet o Avery, która była przecież główną bohaterką. Jedynie wątek tajemniczej śmierci Emily - dziewczyny ważnej dla młodych Hawthorneów, był ciekawie przedstawiony i nadawał trochę smaczku.
Książka niestety jest bardzo nierówna. Fabuła przyspiesza dopiero po przeczytaniu 3/4 książki. Bohaterowie w końcu są coraz bliżej rozwiązania zagadek, chociaż gdy wreszcie otrzymujemy odpowiedzi, okazuje się, że rodzą one jeszcze więcej pytań. Trzeba jednak przyznać, że dopiero wtedy zaczyna się coś dziać i szkoda, że takie tempo nie jest utrzymane przez całą książkę. Zakończenie zostawiło również twist, którego się nie spodziewałam i który zachęca do sięgnięcia po drugi tom, ale czy rekompensuje to fakt, że wcześniej się absolutnie nic ciekawego nie działo? W moim przypadku niestety nie - książka pozostawiła niedosyt.
Podsumowując - The Inheritance Games to książka, która miała wszystko, by stać się bestsellerem - pomysł na intrygującą fabułę, wielki majątek i czterech nieprzewidywalnych i przystojnych dziedziców, obietnicę wciągających zagadek i historię tajemniczej śmierci w tle. Z takimi kartami zdaje się, że nie da się przegrać, a jednak Jennifer Lynn Barnes wyłożyła się na innym istotnym aspekcie, a mianowicie - na złożeniu tego wszystkiego do kupy. Zagadki wyszły nijakie, bohaterowie bardzo papierowi i bez większego wyrazu, a historia poprowadzona jest w taki sposób, że zupełnie nie byłam ciekawa dalszych losów bohaterów. Jedynie zakończenie nabiera akcji, ale to za mało by mnie zachwycić. A szkoda, bo zapowiadało się świetnie...
Amanda Says
Opinia bierze udział w konkursie