"Thunderhead" to już drugi tom cyklu Żniwa śmierci i jedna z nielicznych książek, których premiery wypatrywałam niczym dziecko prezentów pod choinką! "Kosiarze" wywarli na mnie przeogromne wrażenie, dlatego też nie mogłam doczekać się dalszych losów Citry i Rowana. Nawet sobie nie wyobrażacie mojej radości w momencie gdy Wydawnictwo Uroboros wrzuciło zapowiedź informującą o drugim tomie tej fantastycznej serii! Są takie książki, które swoim światem dosłownie czarują i dla mnie właśnie świat przedstawiony w "Żniwach śmierci" zalicza się takiej kategorii. I nieważne, że chodzi tu o "zbiory" ludzi, choć i to w pewien sposób jest fascynujące, ale o całą otoczkę tego wydarzenia i o samych bohaterów, którym towarzyszą przy tym przeróżne emocje. Neal Shusterman przedstawił to wszystko w tak fascynujący sposób, że ciężko choć na chwilę oderwać się od lektury książki.
Wydarzenia mające miejsce na końcu pierwszego tomu, zszokowały zapewne niejednego czytelnika. Zimowe Konklawe zakończyło się dość dramatycznie, dlatego też nasi główni bohaterowie - Citra i Rowan, rozdzielają się. Citra, przyjmując dumną nazwę Kosiarz Anastazji, pozostaje blisko swojej mentorki Curie i wraz z nią rozpoczyna swoją powinność, jako "zbieracz określonych bytów". Sposób w jaki to robi, jest niezwykle oryginalny i różniący się od tradycyjnych zbiorów, dlatego też budzi on wiele kontrowersji. Jednakże Citra się tym nie przejmuje i dalej robi co uważa za słuszne, wierząc, że w ten sposób walczy z zepsuciem, dając podmiotowi szansę na godne odejście. Z kolei Rowan, przybiera postać kosiarza Lucyfera, którego lękać powinni się wszyscy niegodziwi...kosiarze. Chłopak wybiera zecydowanie inną ścieżkę, chcąc "wytępić" wszystkich niegodziwych i skorumpowanych kosiarzy, którzy swoje stanowiska wykorzystują do niecnych planów, bądź czerpią z nich dziką i chorą satysfakcję. Niestety "nowy porządek" w Kosodomie jest zbyt potężny dla dwójki młodych kosiarzy, przez co nieraz przyjdzie zmierzyć im się z ogromnym niebezpieczeństwem. Tym bardziej, że w cieniu będzie czaić się ktoś, kto będzie chciał ich śmierci.... I choć Thunerderhead będzie wiedział co tak naprawdę się dzieje, nie będzie mógł załamać praw, które sam stworzył, przez co jedyne co mu pozostaje to przyglądanie się wszystkiemu z boku. Chyba, że znajdzie sposób, aby owe prawo w jakiś sposób ominąć... Ale czy i to wystarczy, aby w pozornie doskonałym świecie, wszystko znów było takie jak być powinno?
Zawsze przerażały mnie książki, które maja ponad 500 stron. W przypadku serii Żniwa śmierci, mam wrażenie, że tych stron jest zdecydowanie za mało ???? Uwielbiam świat stworzony przez autora i to w jaki sposób przeprowadza czytelnika przez karty tej powieści. Ani na chwilę nie czułam się znudzona, choć w niektórych recenzjach widziałam narzekania na zbyt powolną akcję, czy za wiele "paplaniny". Zdecydowanie mam inne zdanie co do tych kwestii i nawet powiem, że byłam wniebowzięta podczas czytania tej książki. Powolna akcja nieraz tworzyła w książce napięcie, w którym oczekiwałam nagłego zwrotu akcji, chcąc jak najdłużej się nim delektować. Ogromnie podobało mi się też wprowadzenie kilku wątków, jak np "historii" samego Tygera, przyjaciela Rowana, czy postaci Graysona, który już od samego początku wzbudził moje zainteresowanie. No i oczywiście, nie mogę również nie wspomnieć o Citrze i Rowanie, których losy śledziłam niczym osioł wiszącą nad nim marchewkę. Nieraz wstrzymywałam oddech, czując przerażenie tego co może się wydarzyć. A to w jaki sposób autor poprowadził całą fabułę nieraz doprowadziło mnie do palpitacji serca ???? Mogłoby się wydawać, że początek jest zdecydowanie spokojniejszy, w porównaniu do drugiej połowy książki, ale ja już od pierwszych stron nie mogłam przestać czytać!
I tak jak w "Kosiarzach" każdy rozdział oddzielały fragmenty z dzienników określonych kosiarzy, w przypadku tomu drugiego poznajemy bliżej samego Thunderheada, który stanowi cały odrębny system i prawo, którego trzeba bezgranicznie przestrzegać. Poznajemy jego myśli, to co może i to czego nie może robić, choćby nie wiadomo jak bardzo chciał zainterweniować. Poznajemy też bliżej bezmanierowców, czym są, gdzie można ich spotkać, oraz dowiemy się o miejscach, do których sam Thunderhead nie ma dostępu. Ogromnie podobały mi się te wstawki w książce, bowiem jeszcze bardziej ubarwiały cały świat stworzony przez autora.
W książce nie zabrakło też naprawdę zaskakujących wydarzeń, których ja sama w życiu bym się nie spodziewała. Jedna nawet zmroziła mi krew w żyłach, co więcej wprawiła mnie również w lekkie przygnębienie. Ale dlaczego, to niestety Wam nie powiem, bo nie chce psuć Wam historii spojlerami, jednakże napewno tak jak i ja, będziecie mocno zszokowani. Co do zakończenia... jak w pierwszym tomie, cieszyłam się, że autor nie zakończył go w sposób "zawieszenia", tak w przypadku tego tomu, miałam ochotę rzucić książką o ścianę i płakać. W sumie to nawet miałam ochotę płakać, czytając to co dzieje się na końcu, bo to co się tam działo... przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Potrzebuje kolejnego tomu na już, a nawet na wczoraj!???? Z niecierpliwością wyczekuję na finał, a Wam ogromnie polecam lekturę Żniw Śmierci! Nie zawiedziecie się napewno!
Opinia bierze udział w konkursie