Rozalia marzyła by zostać tancerką i z tego powodu przeprowadziła się do Warszawy. Marzenia jednak mają to do siebie, że czasem się zmieniają i tak stało się w jej przypadku. Dziewczyna pragnie realizować swoją pasję z dzieciństwa, stąd rozpoczęcie studiów bliskich jej hobby, by zaznajomić się z rynkiem. Młoda Lisówna zawsze miała smykałkę do tworzenia niebanalnych opraw okularowych, uwielbia za ich pomocą zmieniać swój wygląd i chce swoją wizję wprowadzić w świat. Jednak jest pewien problem, bowiem Rozalia jest tak miła, tak uczynna, tak ufna i tak dobra, że trudno to opisać. To wszystko wręcz z niej emanuje, więc jak ma poradzić sobie w tak konkurencyjnym środowisku pełnym rekinów?
Dobromir kiedyś cieszył się ogromną sławą, a wszystko dzięki jego niezwykłej smykałce do tworzenia cudów z drewna. Jednak młodość i popularność idąc w parze często stanowią rujnujący człowieka duet. I tak, zawiedziony ludźmi wokół, mężczyzna wycofał się z jakiegokolwiek życia towarzyskiego. Nieufny, zamknięty w swojej pustelni, szalenie niemiły i zniechęcający swoją postawą do wszelkich kontaktów. Trzeba być szalonym, aby chcieć się do niego zbliżyć. Albo trzeba być Rozalią, która chce widzieć w innych tylko to, co najlepsze.
"To jedno spojrzenie" to powieść, do których przyzwyczaiła mnie Pani Dorota. Pełna ciepła, mądrości i napisana tak, że chce się przebywać w tym świecie bohaterów jak najdłużej. Świecie, co akurat dla mnie ważne, szalenie realistycznym, w którym bez problemu możemy się odnaleźć. Bo zarówno Dobromir jak i Rozalia mają swoich ludzkich odpowiedników, bo ich problemy są nam w jakiś sposób znane, a rozterki, z którymi się mierzą są zwyczajne, a jednocześnie tak wspaniale opisane, że trudno ich nie przeżywać wraz z nimi. I to jest dla mnie kwintesencja dobrej powieści obyczajowej i taką zawsze dostaję od Autorki. Zestawienie bohaterów na zasadzie przeciwieństw, nie dający się zastąpić pies Młotek, wielobarwne postaci poboczne i pogoń za marzeniami to jedne z wielu elementów książki, w których się zakochałam. Fantastycznie została oddana tu miłość głównych bohaterów do... tak, siebie też, ale przede wszystkim do własnych zainteresowań. Ale najpiękniejsze jest w tym wszystkim to przesłanie, które nieśmiało wyziera pod koniec lektury, dotyczące tego, że dobroć naprawdę procentuje, choć czasem może wydawać się przejawem największej naiwności. I chyba już nawet nie muszę podkreślać tego, że polecam tę książkę!
Opinia bierze udział w konkursie