W akcję wciągnęłam się już od pierwszej strony, ale końcówka mnie rozczarowała.
Ubolewam nad tym, że ominął mnie szał na ?Plotkarę? i ?Słodkie kłamstewka?. Śledzenie wątków, poznawanie nowych bohaterów, oczekiwanie na kolejne sezony i zgadywanie ?kto za tym wszystkim stoi? ? jakież to musiało być ekscytujące! No cóż, czasu raczej nie cofnę, ale za to mogę znaleźć coś, co pozwoli mi poczuć ten uzależniający dreszczyk emocji. Dlatego też, w ostatnim czasie, sięgnęłam po ?Jedno z nas kłamie? Karen M. McManus, a następnie ?To może być każdy? Katie Zhao. Fundamenty tych książek są zadziwiająco podobne ? śmierć jednego z uczniów i czwórka innych, podejrzanych o popełnienie morderstwa. Do tego ktoś, kto chce zaszkodzić głównym bohaterom, wyjawiając ich najmroczniejsze sekrety za pomocą internetowej aplikacji.
Pisałam już o tym i chyba nadal będę to wałkować ? schematy nie są złe. Po przeczytaniu ?To może być każdy? od razu przyszła mi do głowy książka ?Jedno z nas kłamie?. Jednak nie porzuciłam lektury, stwierdziłam, że dam Katie Zhao szansę na pokazanie mi, jak inaczej można ograć motyw anonima, który ujawnia sekrety uczniów. Na początku było dobrze. Powoli zapoznawałam się ze środowiskiem Sinclair Prep i podobało mi się, że w powietrzu nieustannie czuć napięcie. Niestety ta atmosfera psuła się z każdą kolejną stroną i zdradzanym sekretem. Wydaje mi się, że Katie Zhao chciała przekazać tą książką zbyt wiele. Dość ciężkie tematy pomieszała z sensacyjnym wątkiem. Mogło z tego wyjść coś naprawdę dobrego, bo ta pierwsza część jest świetna. Temat azjatyckich imigrantów żyjących w Ameryce, presji, jaką wywierają na swoje dzieci, wyścigu szczurów w prywatnych szkołach ? to wszystko w tej książce gra tak, jak powinno. Przedstawiona opowieść dogłębnie ukazuje te problemy i to, do czego mogą one prowadzić. Niestety wszystko inne kuleje. Bohaterowie są płascy. Nie mogłam się wczuć w żadną z ich historii, nie współczułam im, gdy ich sekrety zostały ujawnione. Przyjaźń Nancy, Krystal, Akila i Alexandera wzięła się jakby znikąd. Po przeczytaniu całej książki nadal nie rozumiem, dlaczego się ze sobą trzymali. Jeśli chodzi zaś o ostateczne rozwiązanie akcji, jestem tak samo zdezorientowana. Myślę, że miało jedynie zszokować czytelnika ? Katie Zhao nie daje nam żadnej wskazówki odnośnie tego, kto stoi za anonimowymi wpisami w aplikacji. W konsekwencji zakończenie zaskakuje, ale nie wydaje się ani trochę wiarygodne. Dla mnie była mocno naciągane, zwłaszcza przy tak szybki tempie akcji. Nie spodobała mi się także końcowa scena. Nie lubię otwartych zakończeń. Wiem, że w tym przypadku ma być ona zapowiedzią kolejnego tomu, ale jednak ? strasznie mnie sfrustrowała. Była taką wisienką na torcie wszystkich zastrzeżeń, które mam do tej książki. Szkoda, bo początkowe rozdziały zapowiadały coś, co mogłoby stać się moim kolejnym, książkowym ulubieńcem.
Opinia bierze udział w konkursie