Pierwsza sprawa Matyldy
Czyż jest coś lepszego na zimową aurę od kubka gorącej czekolady, ciepłego koca i dobrej komedii kryminalnej w ręce? Myślę, że nie. ;) Dlatego moim bezdyskusyjnym wyborem był drugi tom przygód Matyldy Dominiczak, bohaterki powieści pani Olgi Rudnickiej. Byłam bardzo ciekawa jakże nasza zwariowana bohaterka odnajdzie się w nowym, swoim wymarzonym zawodzie.
W drugim tomie bowiem Matylda jest już licencjonowanym prywatnym detektywem. Ma nad sobą wymagającą szefową, która na pierwsze samodzielne zadanie wyznacza Matyldzie znalezienie dowodów zdrady męża klientki. Matylda nie jest zbyt zachwycona tymże zadaniem, ale w tym fachu dopiero zaczyna, więc postanawia nie narzekać. Powierzona jej misja na pierwszy rzut oka nie wydaje się zbyt skomplikowana... ale, no właśnie jest jakieś ale. W końcu to Matylda, a jej zdarzają się, jak wiemy z pierwszego tomu, same komplikacje. Tak więc z podejścia sposobem męża klientki (patrz uwiedzenia) nic nie wychodzi, a sprawa, która miała być prosta, z każdym krokiem komplikuje się coraz bardziej. A mianowicie mąż klientki znika i nie daje znaku życia. Jego żona, klientka Matyldy, zleca jej go odnalezienie, ma na to dwie doby. Okazuje się, że sama zleceniodawczyni nie jest kryształowa, bo sama ma kochanka, który także zaginął. W tym samym czasie nad rzeką zostają znalezione zwłoki niezidentyfikowanego mężczyzny, które połączą ponownie ścieżki pani detektyw i znanych nam z pierwszego tomu, dwóch śledczych, Mareckiego i Tomczaka.
Kim jest martwy mężczyzna? Co stało się z mężem i kochankiem klientki Matyldy? Gdzie są i w co się wpakowali? Nasza pani detektyw ze znaną sobie werwą i zapałem przystępuje do śledztwa i jednego możecie być pewni - będzie się działo.
Drugi tom przypadł mi zdecydowanie bardziej do serca niż pierwszy. Więcej się przy nim śmiałam, a niektóre sceny przejdą do historii, jak chociażby zamawianie drinka w klubie czy regulowanie nieuregulowanych stosunków :D :D Te sceny to złoto, śmiałam się na nich do łez, pani Olgo, uwielbiam panią !
"To (nie) jest mój mąż" to doskonała rozrywka, wyśmienicie poprawiająca nastrój w ten zimowy czas. Dostajemy tu ponownie dużą dawkę zabawy słowem, humoru sytuacyjnego czy słownego, a także wspaniale nakreślonych bohaterów. Matylda jak zwykle w swoim żywiole, wszędzie jej pełno, a jej pierwsze zlecenie i działania z nim związane bawią do łez. Pojawiają się w tym tomie postacie szefowej Matyldy, Salomei Gwint i Mareczka, jej współpracownika, na które warto zwrócić uwagę. Bardzo przypadli mi oni do serca, mam nadzieję, że spotkam się z nimi w kolejnych tomach przygód Matyldy. Nie zabraknie tu również komisarza Mareckiego i Tomczaka, którzy jak ostatnio będą musieli wspólnie poprowadzić zagmatwane śledztwo. Komisarz Tomczak nadal pocieszny, a komisarz Marecki jak zwykle niezastąpiony. Uwielbiam ich !
Podsumowując, przy lekturze tego tomu bawiłam się wyśmienicie i cieszę się, że w końcu udało mi się po niego sięgnąć. Polecam Wam z całego serca lekturę "To (nie)jest mój mąż, Matylda wymiata, a niektóre sceny jak już wspominałam zostaną ze mną na dłużej i będą poprawiały mi humor, gdy dopadnie mnie chandra ! Zatem czytajcie, śmiejcie się i rozwiązujcie zagadki z nieustraszoną panią detektyw, a ja czekam na kolejne tomy !
...