?Nie ma słów, których można by użyć, kiedy ktoś doświadczył magii? ? bez wątpienia w tej książce było jej pełno.
Wszystko zaczęło się dwieście lat temu, gdy Filomena Fontana rzuciła klątwę na swoją młodszą siostrę. Przez kolejne lata żadna z drugich w kolejności córek z klanu Fontanów nie znalazła miłości.
Niektóre, jak Emilia, która jest szczęśliwą singielką pracującą w brooklyńskiej piekarni swojego dziadka, uważają to jedynie za zbieg okoliczności. Inne zaś, jak jej seksowna kuzynka Lucy, że to żaden pech, a najprawdziwsza klątwa.
Obie dziewczyny (jak i reszta rodziny) są zaskoczone, kiedy ich cioteczna babka Poppy, z którą ich najbliżsi zerwali wszelki kontakt, dzwoni z nietypową propozycją. Jeśli pojadą z nią do jej rodzinnych Włoch i w swoje osiemdziesiąte urodziny na schodach katedry w Ravello spotka się z miłością swojego życia, to przełamie ?klątwę drugich córek?.
Na tle weneckich kanałów, falujących toskańskich pół i czarujących wiosek na wybrzeżu Amalfi kwitnie romans, wypełnia się przeznaczenie, zostaje odnalezione coś, co nie było poszukiwane i odkrywane są rodzinne sekrety ? tajemnice, które mogą zagrozić rodzinie Fontana o wiele bardziej niż wielowątkowa klątwa.
Czy podróż do serca Włoch może odmienić los? Czy naprawdę dawno temu kobieta rzuciła klątwę na kogoś, kto powinien być bliski jej sercu? I przede wszystkim, czy na schodach we włoskim miasteczku pojawi się ukochany Poppy?
Powiem wam, że to tylko niektóre z pytań, przez które po prostu nie możecie odłożyć książki, dlatego już na samym początku gorąco polecam wam tę książkę. Nie pamiętam, kiedy czytałam tak świetną obyczajówkę, a ostatnio mam wrażenie, że o dobrą książkę w tej kategorii naprawdę ciężko. ?Trzy Siostry z Toskanii? dosłownie mnie wciągnęły i wysłały w magiczną i niezapomnianą podróż po przepięknych Włoszech. Najpierw czeka nas kilka niezwykłych dni w mieście na wodzie, czyli romantycznej Wenecji, gdzie można się zatracić w uroku weneckich zakamarków. Później autorka zabiera nas do malowniczej Toskanii, gdzie na każdym kroku rozpościerają się zapierające dech w piersiach krajobrazy, wzgórza pełne maków i winnice. Na sam koniec lądujemy w jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Ravello to urokliwe miasteczko osadzone w wąwozie skał nad brzegiem lazurowego morza. Dodatkowo autorka nie szczędzi opisów tych miejsc, dodaje kilka hidden gems, a liczne ciekawostki sprawiają, że człowiek naprawdę czuję się, jakbym tam był. Jak każdy wie, Włosi uwielbiają jedzenie, dlatego nie brakuje typowych włoskich potraw w książce. Te wszystkie dodatki będą powodem, dla którego, jeśli któregoś dnia pojadę do Włoch (a po tej książce jeszcze bardziej mam ochotę już teraz poszukać lotów), tę książkę zabiorę ze sobą, by w tych miejscach, które są w niej opisane, mieć swój mały przewodnik.
Bohaterowie są świetnie wykreowani. Są nimi trzy kobiety, choć książka jest tylko z perspektywy dwójki z nich, gdzie opowieść Poppy to po prostu wspomnienia z czasów jej młodości.
Zaczynając od najmłodszej, czyli dwudziestojednoletniej Lucy, potrafiła czasem trochę zirytować, ale z drugiej strony można ją zrozumieć. Żyje w przekonaniu, że bez mężczyzny jest bezwartościowa i niekompletna. Myślę, że jest trochę zagubiona i przytłoczona tą całą presją i oczekiwaniami (swoimi i rodziny). Dziewczyna wierzy, że jest przeklęta, odkąd jest dzieckiem i przez wszystkie lata próbuje przełamać klątwę, stając się kimś, kim wcale nie jest. Wszystko dlatego, by nie zmienić się w samotną i zgorzkniałą starą pannę. Niestety każdy jej związek, a raczej znajomość z facetami kończy się fiaskiem, przez co dziewczyna jest jeszcze bardziej przekonana o swoim losie. Dlatego decyduje się na podróż do Włoch. To jej ostatnia deska ratunku.
Zupełnie inna jest Emilia. Ta trzydziestolatka sądzi, że nie ma żadnej klątwy, choć wie o wszystkich przypadkach jej krewnych i sama doświadczyła skutków przeklęcia, to jednak uważa się za szczęśliwą singielką. Ma swój własny kąt, ukochanego kota, pracę w piekarni dziadka, którą kocha i swojego najlepszego przyjaciela. Żaden mężczyzna nie jest jej potrzebny do szczęścia. A przynajmniej tak sobie wmawia, ale myślę, że po prostu pogodziła się z tym, że jest drugą córką. Starając się zadowolić przede wszystkim swoją babcię i siostrę Darię, żyje po to, by spełniać ich oczekiwania. I co jest ciekawe w jej postaci, z pozoru jest odważna, potrafi nakrzyczeć na nieznajomych, zwrócić im uwagę, gdy robią coś nienależytego, ochrzania swoich znajomych, jednak jeśli chodzi o jej rodzinę, staje się tchórzem, który, mimo iż chce, nie potrafi się im postawić. Emilia jest na każde ich skinięcie głowy i ulega ich wszystkie życzeniom, odkładając swoje marzenia na bok, tylko po to, by się im przypodobać, czuć się docenioną, a może nawet kochaną. W końcu jest drugą córką i ma spędzić życie w samotności. Od początku czuje jakąś dziwną więź z ciotką Paoliną. Zaaferowana pewną obietnicą, odległymi marzeniami i pragnieniem sprzeciwienia się przede wszystkim babci, decyduje się na podróż do rodzinnego kraju swoich bliskich.
Poppy to totalne przeciwieństwo tych dziewczyn. Kobieta niedługo będzie obchodzić swoje osiemdziesiąte urodziny, a daleko jej do jej typowej rówieśniczki. Ta kobieta dosłownie jest niczym pojedynczy mak na skraju pola. Przykuwa wzrok, zachwyca i cieszy. Paolina jest tak energiczna i kolorowa, że swoją radosną aurę po prostu przelewa na innych. Mimo przykrości, jakie spotkały ją w życiu, odseparowania od rodziny, niespełnionej miłości i wszystkich przeciwności losu Poppy dzięki swojej sile i wytrwałości nadal jest pełna życia, a jej złote serce i dobry humor przyświecają nawet w deszczowe dni. Staruszka, choć myślę, że za to określenie mogłaby się obrazić, co chwilą rzuca mądrymi myślami i aforyzmami. Gdybym miała zaznaczać znacznikami wszystkie jej genialne hasła, prawdopodobnie musiałabym oznaczyć każdą jej wypowiedź. Bez wątpienia Poppy zostaje jedną z moich ulubionych postaci literackich i gdyby ludzie w malutkiej części wyznawali ?poppizm?, życie stałoby się o wiele łatwiejsze i piękniejsze.
Książka przede wszystkim jest o wielkiej, pierwszej i niespełnionej miłości, która ciągle trwa i żadna rozłąka, przeszkody, trudy czy czas tego nie zniszczy.
W książce pokazane jest, jak czasem trudne jest pokonanie strachu i jak to wpływa na nas i ogranicza naszą egzystencję. Tak samo życie w jakimś przekonaniu, tutaj przeczuciu o byciu przeklętą, sprawia, że człowiek ciągle znajduję te małe i właściwie nic nieznaczące rzeczy świadczące o swoim beznadziejnym położeniu. To sprawia, że przestaniemy wierzyć w siebie, w swoje możliwości aż w końcu porzucamy nawet swoje marzenia.
Zakończę to jedną ze złotych myśli Poppy: ?Uwierz w swoje marzenie. To jest możliwe?.
?Nie ma słów, których można by użyć, kiedy ktoś doświadczył magii? ? bez wątpienia w tej książce było jej pełno.
Wszystko zaczęło się dwieście lat temu, gdy Filomena Fontana rzuciła klątwę na swoją młodszą siostrę. Przez kolejne lata żadna z drugich w kolejności córek z klanu Fontanów nie znalazła miłości.
Niektóre, jak Emilia, która jest szczęśliwą singielką pracującą w brooklyńskiej piekarni swojego dziadka, uważają to jedynie za zbieg okoliczności. Inne zaś, jak jej seksowna kuzynka Lucy, że to żaden pech, a najprawdziwsza klątwa.
Obie dziewczyny (jak i reszta rodziny) są zaskoczone, kiedy ich cioteczna babka Poppy, z którą ich najbliżsi zerwali wszelki kontakt, dzwoni z nietypową propozycją. Jeśli pojadą z nią do jej rodzinnych Włoch i w swoje osiemdziesiąte urodziny na schodach katedry w Ravello spotka się z miłością swojego życia, to przełamie ?klątwę drugich córek?.
Na tle weneckich kanałów, falujących toskańskich pół i czarujących wiosek na wybrzeżu Amalfi kwitnie romans, wypełnia się przeznaczenie, zostaje odnalezione coś, co nie było poszukiwane i odkrywane są rodzinne sekrety ? tajemnice, które mogą zagrozić rodzinie Fontana o wiele bardziej niż wielowątkowa klątwa.
Czy podróż do serca Włoch może odmienić los? Czy naprawdę dawno temu kobieta rzuciła klątwę na kogoś, kto powinien być bliski jej sercu? I przede wszystkim, czy na schodach we włoskim miasteczku pojawi się ukochany Poppy?
Powiem wam, że to tylko niektóre z pytań, przez które po prostu nie możecie odłożyć książki, dlatego już na samym początku gorąco polecam wam tę książkę. Nie pamiętam, kiedy czytałam tak świetną obyczajówkę, a ostatnio mam wrażenie, że o dobrą książkę w tej kategorii naprawdę ciężko. ?Trzy Siostry z Toskanii? dosłownie mnie wciągnęły i wysłały w magiczną i niezapomnianą podróż po przepięknych Włoszech. Najpierw czeka nas kilka niezwykłych dni w mieście na wodzie, czyli romantycznej Wenecji, gdzie można się zatracić w uroku weneckich zakamarków. Później autorka zabiera nas do malowniczej Toskanii, gdzie na każdym kroku rozpościerają się zapierające dech w piersiach krajobrazy, wzgórza pełne maków i winnice. Na sam koniec lądujemy w jednym z najpiękniejszych miejsc na ziemi. Ravello to urokliwe miasteczko osadzone w wąwozie skał nad brzegiem lazurowego morza. Dodatkowo autorka nie szczędzi opisów tych miejsc, dodaje kilka hidden gems, a liczne ciekawostki sprawiają, że człowiek naprawdę czuję się, jakbym tam był. Jak każdy wie, Włosi uwielbiają jedzenie, dlatego nie brakuje typowych włoskich potraw w książce. Te wszystkie dodatki będą powodem, dla którego, jeśli któregoś dnia pojadę do Włoch (a po tej książce jeszcze bardziej mam ochotę już teraz poszukać lotów), tę książkę zabiorę ze sobą, by w tych miejscach, które są w niej opisane, mieć swój mały przewodnik.
Bohaterowie są świetnie wykreowani. Są nimi trzy kobiety, choć książka jest tylko z perspektywy dwójki z nich, gdzie opowieść Poppy to po prostu wspomnienia z czasów jej młodości.
Zaczynając od najmłodszej, czyli dwudziestojednoletniej Lucy, potrafiła czasem trochę zirytować, ale z drugiej strony można ją zrozumieć. Żyje w przekonaniu, że bez mężczyzny jest bezwartościowa i niekompletna. Myślę, że jest trochę zagubiona i przytłoczona tą całą presją i oczekiwaniami (swoimi i rodziny). Dziewczyna wierzy, że jest przeklęta, odkąd jest dzieckiem i przez wszystkie lata próbuje przełamać klątwę, stając się kimś, kim wcale nie jest. Wszystko dlatego, by nie zmienić się w samotną i zgorzkniałą starą pannę. Niestety każdy jej związek, a raczej znajomość z facetami kończy się fiaskiem, przez co dziewczyna jest jeszcze bardziej przekonana o swoim losie. Dlatego decyduje się na podróż do Włoch. To jej ostatnia deska ratunku.
Zupełnie inna jest Emilia. Ta trzydziestolatka sądzi, że nie ma żadnej klątwy, choć wie o wszystkich przypadkach jej krewnych i sama doświadczyła skutków przeklęcia, to jednak uważa się za szczęśliwą singielką. Ma swój własny kąt, ukochanego kota, pracę w piekarni dziadka, którą kocha i swojego najlepszego przyjaciela. Żaden mężczyzna nie jest jej potrzebny do szczęścia. A przynajmniej tak sobie wmawia, ale myślę, że po prostu pogodziła się z tym, że jest drugą córką. Starając się zadowolić przede wszystkim swoją babcię i siostrę Darię, żyje po to, by spełniać ich oczekiwania. I co jest ciekawe w jej postaci, z pozoru jest odważna, potrafi nakrzyczeć na nieznajomych, zwrócić im uwagę, gdy robią coś nienależytego, ochrzania swoich znajomych, jednak jeśli chodzi o jej rodzinę, staje się tchórzem, który, mimo iż chce, nie potrafi się im postawić. Emilia jest na każde ich skinięcie głowy i ulega ich wszystkie życzeniom, odkładając swoje marzenia na bok, tylko po to, by się im przypodobać, czuć się docenioną, a może nawet kochaną. W końcu jest drugą córką i ma spędzić życie w samotności. Od początku czuje jakąś dziwną więź z ciotką Paoliną. Zaaferowana pewną obietnicą, odległymi marzeniami i pragnieniem sprzeciwienia się przede wszystkim babci, decyduje się na podróż do rodzinnego kraju swoich bliskich.
Poppy to totalne przeciwieństwo tych dziewczyn. Kobieta niedługo będzie obchodzić swoje osiemdziesiąte urodziny, a daleko jej do jej typowej rówieśniczki. Ta kobieta dosłownie jest niczym pojedynczy mak na skraju pola. Przykuwa wzrok, zachwyca i cieszy. Paolina jest tak energiczna i kolorowa, że swoją radosną aurę po prostu przelewa na innych. Mimo przykrości, jakie spotkały ją w życiu, odseparowania od rodziny, niespełnionej miłości i wszystkich przeciwności losu Poppy dzięki swojej sile i wytrwałości nadal jest pełna życia, a jej złote serce i dobry humor przyświecają nawet w deszczowe dni. Staruszka, choć myślę, że za to określenie mogłaby się obrazić, co chwilą rzuca mądrymi myślami i aforyzmami. Gdybym miała zaznaczać znacznikami wszystkie jej genialne hasła, prawdopodobnie musiałabym oznaczyć każdą jej wypowiedź. Bez wątpienia Poppy zostaje jedną z moich ulubionych postaci literackich i gdyby ludzie w malutkiej części wyznawali ?poppizm?, życie stałoby się o wiele łatwiejsze i piękniejsze.
Książka przede wszystkim jest o wielkiej, pierwszej i niespełnionej miłości, która ciągle trwa i żadna rozłąka, przeszkody, trudy czy czas tego nie zniszczy.
W książce pokazane jest, jak czasem trudne jest pokonanie strachu i jak to wpływa na nas i ogranicza naszą egzystencję. Tak samo życie w jakimś przekonaniu, tutaj przeczuciu o byciu przeklętą, sprawia, że człowiek ciągle znajduję te małe i właściwie nic nieznaczące rzeczy świadczące o swoim beznadziejnym położeniu. To sprawia, że przestaniemy wierzyć w siebie, w swoje możliwości aż w końcu porzucamy nawet swoje marzenia.
Zakończę to jedną ze złotych myśli Poppy: ?Uwierz w swoje marzenie. To jest możliwe?.