Ludzie zwykli zapamiętywać jedynie cząstki ze swojego życia. Marne urywki, które tworzą wspomnienia dotyczące miejsc, ludzi, uczuć. Zdarzają się jednak takie okresy w życiu, które stanowią czarną plamę i za nic nie można ich przywołać w pamięci, tak jakby mózg się przed tym bronił. Być może aby przetrwać w stabilnym zdrowiu psychicznym takie zapamiętywanie wybiórcze jest lepsze dla człowieka, nie da się przecież zatrzymywać wszystkiego, wspomnienia są ulotne. Najczęściej jednak pamięta się to, co miało ogromny wpływ na nasze losy, niestety zazwyczaj są to rzeczy przykre, które wywróciły życie do góry nogami. A gdyby tak spisać to, co daje się przywołać, przelać na kartkę tyle, ile się jest w stanie, póki się pamięta? Właśnie takim swego rodzaju pamiętnikiem jest ta książka.
Kinga snuje swoją opowieść o sobie od momentu narodzin. Na początku są to krótkie urywki, które dopiero w wieku nastoletnim zmieniają się w długie opowieści o kolejnych zdarzeniach, które wpływały na jej życie. Dziewczyna wychowywała się bez ojca, nie znała go i choć otoczona była ogromną miłością nie tylko matki ale i większości osób w rodzinie to brak taty stanowił dla niej coraz większy problem. Wpłynął także na nią w sposób, którego nie dało się przewidzieć, pokonał jej pewność siebie, zostawiając ją w myśleniu, że niczego nie jest warta, skoro własny ojciec nigdy nawet nie chciał jej poznać. To właśnie ojciec oraz jej pierwsza i jedyna miłość- Jurek, mieli największy wpływ na jej losy, a także na najbardziej przełomowe momenty w życiu. Miłość, każdego rodzaju, może sprawiać, że człowiek wzbija się w przestworza ze szczęścia ale może też bardzo łatwo doprowadzić do całkowitej destrukcji, której nikt nie jest w stanie zatrzymać.
"Tyle pamiętam" to debiut naprawdę wysokich lotów. Napisany wyjątkowo dobrze, precyzyjnie, z oddaniem mnóstwa emocji i ukazaniem szeregu wydarzeń, które tworzą prozę życia. Nie jest to jednak książka ani łatwa ani prosta, pokazuje wzloty i upadki głównej bohaterki, rozterki, które nią targają, a przede wszystkim jej serce, które z każdym upływającym rokiem jest coraz to bardziej poszarpane. Tu nic nie jest oczywiste, a kolejne zwroty fabuły jedynie utwierdzają w przekonaniu, że to powieść niesamowicie rzeczywista, która uderza w czytelnika raz za razem i niczym Kingę pozostawia go z pokiereszowanym sercem, a czasem nawet na kolanach. To opowieść o poszukiwaniu siebie, nieudolnych próbach pokochania siebie, o zwyczajnej, polskiej rodzinie, która zmaga się z codziennością, o realiach życia w Polsce w latach osiemdziesiątych, o ogromnej miłości rodzicielskiej, o wpływie rodziców na dalsze życie ich potomków, o chorobie nie tylko ciała ale i duszy, o wybaczeniu. Ale przede wszystkim o jedynej w swoim rodzaju miłości kochanków, tak silnej, że aż niesie ze sobą ból, którego nie da się przezwyciężyć. Wspaniale napisana i godna polecenia wszystkim miłośnikom książek obyczajowych.
Opinia bierze udział w konkursie