Nie będę ukrywać, że opis na okładce w pierwszej chwili wywołał we mnie doprawdy dziwne uczucie. Jest on tak podszyty lękiem, że praktycznie zniechęca do lektury. Mimo wszystko nie da się ukryć, że choć relacja głównych bohaterów rozwija się całkiem poprawnie, to po pewnym czasie byłam nią już znużona. A gdy dodać do tego nieustanne, co kilka kartek niepokoje bohaterów wywołane sytuacją na świecie, wywołuje to w pewnych momentach uczucie odrzucenia. Sam pomysł na to, by wplątać aktualną sytuację na świcie do powieści, a właściwie nowej serii tych autorek jest moim zdaniem bardzo dobry, bo w końcu w takiej codzienności żyjemy, więc czemu nie przenieść jej na papier, ale tutaj autorki za bardzo podążyły tym tropem. Czasami miałam już przesyt tego, że jakiś bohater wspomina o sytuacji na świcie. Wracając jednak do relacji między głównymi bohaterami, na pewno na uwagę zasługuje to, że autorkom udało się dobrze wykreować chemię między głównymi bohaterami. Jednak gdyby działo się tu więcej, wtedy sama książka i relacja bohaterów byłaby o wiele lepsza. A tak niestety, dostaliśmy to, co dostaliśmy. To, jak akcja dosłownie wlecze się w tej książce, doprowadzało mnie do szału. Miałam wrażenie, że bohaterowie bawią się w kotka i myszkę, nie wiedzą, co mają zrobić z sytuacją, w której się znaleźli, robią do siebie podchody, a później się wycofują. I to nie tak, że ja nie rozumiem idei autorek - zabawa w kotka i myszkę zawsze jest pociągająca w każdym romansie i wprowadza taki element zaciekawienia, ale tu tylko sprawia, że czytelnik jeszcze bardziej się frustruje. Nie ma w tej książce czegoś ożywczego, czegoś nowego, czegoś, dla czego mogłabym kiedyś do niej wrócić. Przeczytałam tę książkę i tyle. Być może to wina tego, że akcja dzieje się tylko w jednym miejscu i główni bohaterowie są ze sobą zamknięci, ale co najmniej na palcach jednej ręki mogę wymienić pozycje, gdzie akcja również dzieje się w jednym pomieszczeniu, ale pomiędzy bohaterami aż kipi od emocji i dzieje się naprawdę wiele. Sam styl pisania autorek również nie przypadł mi do gustu. W serii o braciach Bishop jest on lekki, natomiast tutaj wydaje się być wymuszony, jakby autorki chciały nieco go uelastycznić. Wiem jednak, że znajdą się tacy czytelnicy, dla których będzie on naprawdę przystępny.
(...)
,,Tylko nie on" to historia, która niemalże mnie zanudziła. Brakowało mi w niej akcji, emocji i przemyślanej fabuły. Autorki miały naprawdę dobry pomysł, który mogły obrócić w naprawdę dobry romans, a w zamian zaoferowały nam historię, która wcale mnie do siebie nie przekonuje. Główni bohaterowie cały czas bawią się ze sobą w kotka i myszkę i tak naprawdę sami nie wiedzą, czego chcą. Opis i okładka również nie pomaga tej powieści, a gdy dodamy do tego raczej średni styl pisania autorek, otrzymamy powieść, której niestety nie mogę Wam polecić. Męczyłam się z tą książką niemal tydzień i jestem nią bardzo rozczarowana. Liczyłam zdecydowanie na więcej.
...