To moje kolejne spotkanie z literaturą D. B. Foryś, tym razem na lekturę poszła bajka-baśń "Tymczasem gdzieś daleko stąd..." zawierająca zarówno standardowe elementy gatunku, jak i parę współczesnych.
Język historii stylizowany jest na taki, który można spotkać we wspomnianych bajkach i baśniach. Pod tym względem, jak i biorąc pod uwagę fabułę, książka może być skierowana do małego czytelnika, który potrafi samodzielnie czytać, natomiast młodszym historię może z powodzeniem czytać ktoś starszy. Cała fabuła jest bowiem spokojna, bez przemocy (pojawiają się wzmianki, że np. ktoś walczy na miecze czy różdżki), nie ma w niej krwi chyba poza jedną sceną, gdzie bohaterka nabywa skaleczeń podczas przedzierania się przez las. Nawet takie wydarzenia, jak podróż w zaświaty czy walka z piratami przedstawione są w sposób nadający się do czytania dla dzieci. Jednak dzięki licznym nawiązaniom do popkultury ("Jak wytresować smoka", "Gwiezdny pył", "Eragon", "Harry Potter", "Gra o tron", "Igrzyska Śmierci", "Odyseja", Alicja w krainie czarów" Burtona, "Piotruś Pan" ? to tylko część przykładów) pozycja nadaje się także dla starszych czytelników. Będzie się przy niej dobrze bawić każdy, komu przypadły do gustu książki typu "Hobbit", "Opowieści z Narnii" czy "Baśnie Andersena".
Na wstępie dowiadujemy się o mitologii wykreowanego przez Autorkę świata, jak i poznajemy legendy na temat powstawania poszczególnych krain mających swoich patronów. Powieść jest typową klasyczną fantasy drogi, która zaczyna się od buntu nastolatki. Bohaterowie, z czasem liczniejsi, przemierzają coraz do ciekawsze fantastyczne krainy, gdzie muszą się czegoś dowiedzieć albo zrealizować jakieś zadanie, by w finale, z nowymi siłami oraz doświadczeniem, zmierzyć się z antagonistą. Po drodze nie brakuje przygód, zarówno komicznych, jak i poważniejszych, fantastycznych istot typu smoki, latające elfiki (tych wielkich akurat nie ma), syreny, magowie, bóstwa czy feniks. Historia podzielona jest na kilka wątków, więc co rozdział albo podrozdział skupiamy się na innych bohaterach, chociaż tymi głównymi są Fado z Kryszczjanem. Chronologicznie także nie ma monotonii, bo następują przeskoki czasowe o dnie, tygodnie, nawet lata. Jest masa zwrotów akcji, postaci mają swoje tajemnice, które ujawniają w odpowiednim czasie (najbardziej zaskoczył mnie Daniau).
Dzieje się bardzo dużo, akcja pędzi szybko naprzód.
Wątek z poszukiwaniem samej siebie - rewelacja.
Nowością i dużym plusem jest obecność komentatora, który w wesoły sposób relacjonuje wydarzenia pod koniec rozdziału, jak i wzbudza ciekawość czytelnika odnośnie tego, co może się wydarzyć dalej. W pewnym sensie wchodzi z nim w interakcję. Mimo podjętego śledztwa, aż do ostatniego rozdziału nie miałam pojęcia, kim on jest i mylnie założyłam, że to ktoś inny :)
Z bohaterów najbardziej podobał mi się książę Kryszczjan, który został przedstawiony jako ideał mężczyzny: dobry, pomocny, gotowy do poświęceń, spokojny, kulturalny, szarmancki, a do tego mający władzę i bogactwo. Nie, że te dwie ostatnie rzeczy są szczególnie ważne, ale często reszta z wymienionych nie idzie z nimi w parze.
Książka została zaopatrzona w ładne, klimatyczne ilustracje, inną na początku kolejnego rozdziału.
Mam wersję e-book, ale czytałam, że w książce drukowanej na końcu są obrazki do pokolorowania.
Uważam, że parę rzeczy mogło zostać bardziej dopracowanych. Poniżej pojawią się lekkie spoilery.
Na początek smoki. Nie zostało określone dokładnie, jaka jest ich rola na linii smok-wybraniec. Brakowało mi tu rozwinięcia, bo to naprawdę było ciekawe. Kiedy bohater znajdował się w niebezpieczeństwie, smok się nie pojawiał, natomiast polatywał nad głowami podczas wędrówek, by wskazywać drogę. Przez większość książki smoków jednak nie było, a szkoda. Miałam też problem z wyobrażeniem sobie wielkości tych gadów, bo pojawiła się wzmianka, że kryją się one w krzakach, bohaterka, stojąc, mogła podrapać go za uszami, natomiast podczas lotu na nim pojawił się opis, że jeździec jest mały, a smok ogromny. Chyba że te smoki tak szybko rosły podczas trwania fabuły.
Pojawienie się Oriona w połowie książki, obok Fado, wyszło jak deus ex machina. Gryzło się to z jego umiejętnościami magicznymi, że pożądany od lat cel osiągnął dopiero tak późno. Podobnie było z bóstwami i istotami nadprzyrodzonymi, które nie wiedziały, kim jest księżniczka i co dzieje się na powierzchni.
Bohaterka nie była potrzebna do wojny wypowiedzianej Orionowi, królestwa mogły się zjednoczyć przeciwko niemu w każdej chwili. To samo ze zniknięciem Oriona ? to także mogło odbyć się w każdej chwili, więc cała walka Fado z nim teoretycznie była zbędna.
Nie pasowały mi niektóre słowa niecharakterystyczne dla światów fikcyjnych, jak "kaput". Ale wiem, że w fantasy to temat-rzeka.
Po 70% czytania niektóre sceny się dłużyły i zwalniały akcję, jak bankiet w zaświatach. Także wzmianka, że bohaterka straciła pamięć, pojawiła się na kilku stronach aż cztery razy.
Wątek LGBT. Uważam, że jest niepotrzebny, bo dotyczył bohatera mocno pobocznego, który nie miał żadnej roli w powieści i znamy tylko jego wzrost, kolor włosów oraz wiemy, że ma dwóch braci. Motyw pojawił się nagle, bez żadnej opisanej wcześniej chemii między bohaterami, którzy nawet się nie znali. Ogólnie wątek braci mógłby zostać rozwinięty, jak w np. w przypadku Kunegundy, bo mogłyby wyjść naprawdę komiczne sceny, biorąc pod uwagę ich podobieństwo i imiona.
Niemniej odbiór całości zdecydowanie na plus. Od dawna nie czytałam klasycznej baśni, ale napisanej pod współczesne standardy, ze wszystkimi znanymi motywami, a jednak ponadczasowymi.
Polecam miłośnikom baśni i bajek, którzy szukają czegoś komicznego, pełnego magii i przygód.