Nazwisko tego autora, jest dla mnie zawsze gwarancją udanej i satysfakcjonującej lektury, po jego książki sięgam w ciemno. ?Ukryci?, jak Marek Stelar wspomina na końcu książki, jest jego pierwszym thrillerem psychologicznym. Pomimo tego, że bardzo lubi ten gatunek, to pisze głównie kryminały, ale dla niego, jak wspomina, emocje to element tak samo ważny, jak wątek kryminalny. Spotkałam się z wieloma głosami zawodu i rozczarowania tą książką, ale ja jestem niedowiarkiem z natury, więc postanowiłam przekonać się sama i podeszłam do jej czytania bez większych oczekiwań. Fakt po jednej trzeciej książki, miałam spore wątpliwości, czy faktycznie wyszła ona spod pióra mojego ulubionego autora, bo wszystko wskazywało bardziej na debiut niż na dzieło doświadczonego pisarza i że jednak nie przypadnie mi ona do gustu. W tym momencie dodając do tego wszystkie komentarze niezadowolonych czytelników, mogłabym już ?Ukrytym? wystawić niezbyt pochlebną notę, która na tamtą chwilę byłaby wielce krzywdząca dla książki, bo na taką w końcowym efekcie nie zasługuje. Zabierając się za pisanie recenzji, postanowiłam zapomnieć, kto jest autorem książki, a bardziej skupić się na emocjach, tak jak tego Stelar oczekiwał.
Początek książki jest świetny, wciągający, zapowiadający niesamowitą historię. Bez zbędnego kluczenia, niespodziewanie autor wrzucił mnie na głęboką wodę. Matka, która wybrała się na zakupy, zostawia w samochodzie niepełnosprawnego nastolatka, który woli przeglądać telefon komórkowy, zamiast brać udział w krążeniu po sklepach. Kobiety nie ma zaledwie kilkadziesiąt minut, ale gdy wraca, zastaje samochód pusty. Jeszcze łudzi się, że syn odjechał gdzieś na chwilę, ale gdy w bagażniku dostrzega nietknięty wózek, już wie, co się stało. Jej syn został uprowadzony. Jak, kiedy i przez kogo? To wydaje się wręcz niemożliwe w biały dzień, w publicznym miejscu, pod okiem kamery monitoringu, na oczach innych ludzi, został uprowadzony niepełnosprawny chłopak i nikt niczego nie zauważył. Policja wydaje się być bezradna i nie za wiele w tej sprawie może zdziałać. Zrozpaczona kobieta postanawia sama rozpocząć poszukiwania, bo wierzy, że jej syn nadal żyje, tylko musi go odnaleźć. Nieoczekiwanie udaje jej się wejść w kontakt z ojcem innego niepełnosprawnego dziecka, którego ten poszukuje już od prawie roku. Marek Bielawski ma pieniądze i inne możliwości, o jakich Marta może tylko pomarzyć. Ta dwójka zdesperowanych rodziców łączy siły i za wszelką cenę postanawia odzyskać swoje dzieci. Wszystkie tropy nikną we mgle domysłów i hipotez. Pojawia się jednak światełko w tunelu, kiedy wybitny psychiatra i psychoterapeuta, postanawia im pomóc. Doktor Sobczak dzięki swoim umiejętnościom będzie próbował poszukać odpowiedzi, gdzie ukryci są chłopcy, w zakamarkach pamięci przypadkowego świadka.
Brzmi to ciekawie i intrygująco, ale po bardzo ciekawym początku, akcja bardzo spowalnia, a Marta i Marek toczą niekończące się dysputy na temat uprowadzenia ich dzieci i problemów egzystencjonalnych. Zaczyna powiewać nudą i jak dla mnie, na ten moment nie przypominało mi to prozy Stelara, ale w chwili gdy Marta i Marek sprowadzają sobie kłopoty na głowę, poziom emocji nieoczekiwanie wrasta. I od tej pory czytałam już z ogromnym zainteresowaniem, tak bardzo ta historia mnie zafascynowała, że nawet nie zauważyłam, kiedy nastąpił koniec. Żyłam tą opowieścią, przeżywałam, kibicowałam bohaterom, żeby się im udało, chociaż trudno było przewidzieć, jak finalnie się to zakończy. Szczerze, miałam swoje podejrzenia, ale nie przewidziałam takich motywacji, jakimi kierował się chory psychicznie człowiek, który w swoim chorym pokręconym umyśle sądził, że postępuje dobrze. Wszystko, co spotkało go kiedyś w dzieciństwie, miało teraz ogromny wpływ na jego decyzje i zachowanie.
Trudno mi było się oprzeć wrażeniu, że Markiem i Martą kierują zupełnie inne priorytety. Kobieta straciła jedynego syna i żeby go odzyskać zrobi wszystko, albo i więcej, natomiast Marek jest przyzwyczajony, że to on rozdaje karty i nie może zdzierżyć tego, że ktoś śmiał uprowadzić jego jedyne dziecko. Uważa, że jego pozycja i pieniądze załatwią wszystko, ale jak się potem okazuje, syn jest dla niego tak samo ważny, jak pieniądze, i że ten arogancki, pewny siebie człowiek ma także swoje ludzkie oblicze. Oboje nie zdają sobie jednak sprawy, że mają do czynienia z człowiekiem, który nie myśli racjonalnie, bo ma zaburzone postrzeganie rzeczywistości. Gdy orientują się, że on znajduje się tuż na wyciągnięcie ręki, nie tylko nie udaje im się odkryć miejsca pobytu chłopców, ale sami wpadają w tarapaty.
?Uprowadzeni? to nie tylko książka o porwaniu i poszukiwaniu, przede wszystkim o miłości i jej wszystkich możliwych barwach, tak przynajmniej pisze autor w posłowiu. Nie zagłębiał się za bardzo w temat uprowadzenia dzieci, gdyż jest ona znany wszystkim i dość często wykorzystywany jako motyw w książkach. Był raczej pretekstem do przedstawienia całego spektrum ludzkich zachowań. Jedna krótka chwila, moment nieuwagi może mieć nieoczekiwane konsekwencje na długie lata i dotknąć wielu ludzi. Nieprzewidywalne mogą być efekty pozornie błahych zdarzeń. Autor pokazał, do czego jest zdolny człowiek, rodzic, zwłaszcza matka, gdy życie jej dziecka jest zagrożone? "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono".
?Uprowadzeni?, to zupełnie inny thriller, niż wszystkie, jakie do tej pory przeczytałam, zdobył moje uznanie za świetny pomysł na fabułę i za bardzo dobre wykonanie. Ile tu jest Stelara w Stelarze, takiego, jakiego znam i lubię? W drugiej części powieści chyba już znacznie więcej. Upływający czas, wzrastający poziom zagrożenia dla bohaterów, powodują, że thriller staje się coraz bardziej mroczny, ale dynamiczny zarazem. Może oczekiwałam bardziej spektakularnego zakończenia, ale to, które zaserwował autor, jest do przyjęcia. W thrillerze ?Ukryci? poza zajmującą i trzymającą w napięciu akcją, Stelar poruszył motyw uprowadzenia dzieci niepełnosprawnych, niespotykany w literaturze. Autor zaprezentował także inne aspekty naszego życia, jak chociażby niefrasobliwe oddawanie swoich spraw w ręce terapeutów, którzy poznając nasze bolączki, niejako mają nas w garści. Niezależnie od tego czy przedstawione w książce sytuacje mogłyby mieć miejsce, czy też nie, zawsze miałam awersję przed siadaniem na kanapie przed obcym człowiekiem i opowiadaniu mu o swoich problemach. Można łatwo stać się ofiarą sugestii lub czyiś manipulacji, co nie oznacza, że tak się stać musi.
I na koniec chciałam jeszcze dodać, że w powieści zwróciła moją uwagę zaprezentowana Marcie przez Marka Bielawskiego ?sztuka unikania walki?, która istnieje naprawdę i nazywa się SAJN, ale o tym można poczytać w posłowiu książki, gdzie autor dokładnie wyjaśnia skąd taka sztuka się wywodzi.
Dla mnie ?Ukryci? to ciekawie i dobrze napisana książka, którą warto przeczytać nawet wtedy gdy nie jest się wielkim fanem thrillerów.
Opinia bierze udział w konkursie