Cudownie ciepła, pozytywna historia o malutkim portowym miasteczku i ludziach, którzy mimo niedostatku są w stanie pomagać sobie i wspierać się nawzajem.
To wydanie zawiera dwie powieści ? oryginalnie wydane były w osobnych tomach ? o Monterey okresu krótko przed II wojną światową i krótko po niej.
Ulica Nadbrzeżna to wprowadzenie nas w świat bohaterów, do miejscowości, po której się poruszamy. To opowieść o Ameryce w symbolach i małych, codziennych rzeczach. Spotykamy człowieka nazywanego przez wszystkich Doktorem, który leczy ludzi (chociaż nie do końca legalnie), ponieważ na profesjonalną opiekę medyczną nie stać tu nikogo. Społeczność zawdzięcza mu bardzo dużo i wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z jego poświęcenia. Grupka lokalnych pijaczków w nagrodę postanawia zrobić dla doktora coś miłego zwieńczonego urodzinową imprezą, na którą zaproszą całe miasto. Co może pójść nie tak? Wszystko idzie nie tak, a mimo to czujemy sympatię do wszystkich bohaterów. Chociaż coś nam przez skórę mówi, że to się nie może udać, my widzimy tylko eksperymentalny sygnał dobra płynący z samej intencji.
Cudowny czwartek to opowieść o miłości, która jest nieoczywista i trochę niefortunna, a jednak prawdziwa i czuła. To historia opleciona wokół postaci z Ulicy Nadbrzeżnej, kiedy do Monterey wracają po wojnie jego dotychczasowi mieszkańcy, a przy okazji przeznaczenie (lub fatum) rzuca tam kogoś zupełnie nowego. Towarzyszymy ponownie naszej grupce pomocników od siedmiu boleści, którzy znowu chcą dobrze, a co z tego wychodzi, przekonajcie się sami. Ta część jest szersza, ponieważ więcej dowiadujemy się o bohaterach pobocznych i ich losach w trakcie wojny i po jej zakończeniu. To miasteczko na nowo zaczyna tętnić życiem, jednak pamięta swoje dawne dobre duchy i przywołuje je w pamięci tych, którzy w nim pozostali.
Autor w obu tych powieściach rozczula, otula, daje nadzieję, że ludzie potrafią być dla siebie dobrzy i że karma wraca. To dla niego novum, biorąc pod uwagę, że znany jest z historii cierpiętniczych, które często nie kończą się dobrze i może dlatego krytycy nie docenili ich mimo, że pióro nadal świetne. Ja byłam pozytywnie zaskoczona, nie stylem i językiem, bo to dla mnie oczywiste, że poniżej swojego poziomu Steinbeck nie schodzi, ale właśnie tym ciepłem, które czujemy od początku do końca. Nie zaskakuje, nie szokuje zwrotami akcji, a porusza głębią. Mnie urzeka w nim taki absolutnie klasyczny sznyt powieściopisarza, który od A do Z zna swoje dzieło i dokładnie prowadzi w punkt całą narrację. Czytelnika rozkłada emocjonalnie prostymi zdaniami, które docierają do jakiejś wewnętrznej warstwy i zostają z nim na długo. Nie wiem, jak wielkie pokłady wrażliwości trzeba mieć, żeby tak umieć dotrzeć do człowieka historią innego człowieka.
Polecam! Czytajcie Steinbecka, bo tak dzisiaj już nikt nie pisze, a szkoda!
Opinia bierze udział w konkursie