- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.na dziewczynkę, która bez celu kręciła się wokół domu, niestarannie uczesana, w brudnych kołnierzykach. Ze strzępków informacji i wspomnień taty wynika, że ojciec oddał babcię na wychowanie do zamożniejszej niemieckiej rodziny. Sama nigdy o tym nie mówiła. Czy czuła się tam dobrze? Czy znalazła tam swoje miejsce? Czy była paczką, którą przekłada się z kąta w kąt? Przecież czasy były coraz cięższe. Nad Europą piętrzyły się ciemne chmury. Niemożliwe, żeby ,,polscy" Niemcy nie czuli tego w kościach. Obca dziewczyna musiała być piątym kołem u wozu, a na to było w tamtych czasach tylko jedno lekarstwo. Małżeństwo! Miłość? Kto by wtedy myślał o takich bzdurach. Potrzebny był Polak. Od zaraz. Tak w tej historii znalazł się dziadek Zdzisiek. Tylko po to, żeby szybko zniknąć. Był chudy, żylasty. Brzydki. Pachniał inaczej niż tata, ostro, obco, ten zapach kłuł mnie w nos. Przynosił kwiaty. Bzy, peonie, róże i takie małe białe, kręciło mi się od tego w głowie. A potem tańczyliśmy, Boże, jak myśmy tań Trzymał mnie tak pewnie, ręce miał silne, szorstkie. Ojej, nie tak Puść, puść mnie. Jak ja się teraz pokażę w tej rozdartej sukience. Pierścionek mocno błyszczał. Jego oczy też. Myślałam, że to brylant, ale Żyd w lombardzie powiedział, że to szkiełko. Jak to możliwe. To niemożliwe. Taki piękny, a szkiełko. Nie chcę... Ostry zapach wchodzi mi do nosa, do Jest wszę Zostaw mnie. Na widok nadchodzącej szybkim krokiem pielęgniarki szybko, ostatni raz, się zaciągnęłam i zgasiłam papierosa. -- Płacze. Nie możemy jej uspokoić. Może pani spróbuje. Wydali mnie za mąż tak, jak się sprzedaje się jałówkę do sąsiedniego gospodarstwa. ,,Gdyby nie kasa, nigdy bym się z tobą nie ożenił, Niemro jedna!", krzyczał. Nie tak głośno, mein Gott, bo sąsiedzi usłyszą. Nie tak głoś ,,Niech wiedzą, że ja Szwabów, kurwa, nie cierpię". Cicho, Na paluszkach. Żeby się chłopcy nie pobudzili. Guten Abend, gute Nacht, mit Rosen bedacht, mit Näglein besteckt, schlupf unter die Deck: Morgen früh, wenn Gott will, wirst du wieder geweckt. A potem już tylko Mein Gott, danke. Jak się cieszyłam, gdy weszli nasi. Tacy ładni chłopcy i wszyscy mówili po niemiecku. Wreszcie czułam się jak w domu. Chciałam krzyczeć: ,,Zabierzcie mnie ze sobą, kochani moi, piękni chłopcy, chcę do domu". Boże, jaka ja byłam szczęśliwa. ,,Ty Niemro, gdzie ty byłaś!? Nic nie rozumiesz?! Ty szwabskie nasienie! Wstyd mi za ciebie!". A potem już nie wiem, ciemność. I płacz chłopców. Kiedy weszłam do sali, kwiliła zwinięta w mały kłębuszek pod kołdrą. Dotknęłam delikatnie jej twarzy, żeby zetrzeć łzy, wtedy złapała moją rękę. Trzymała mocno. -- Przytul mnie. Położyłam się koło niej. Objęłam ją i przytuliłam się do jej drobnych pleców. Oddychała bardzo powoli, prawie niewyczuwalnie. Zamknęłam oczy. Poczułam nagle wielki spokój. Mój oddech wyrównał się z jej oddechem. Duży oddech i mały oddech. Jak matka i dziecko. Tylko kto był matką, a kto dzieckiem? Wszystko stawało się miękkie. I dalekie. Poczułam jeszcze tylko, jak ktoś przykrywa nas drapiącym kocem. Przebudziło mnie dopiero szarpnięcie za ramię. -- Musi pani już iść. Będziemy miały nieprzyjemności, jeśli doktor panią zobaczy. -- Tak, tak -- odpowiedziałam podwójnie, na modłę babci, usiłując szybko zebrać myśli. Gdzie, co, jak, kto? Przez ułamek sekundy mój umysł dryfował w nicości bez czasu i kierunku. Przestraszyłam się, rozejrzałam w popłochu. Poczułam, że muszę się czegoś uchwycić. Czegokolwiek. Choćby czegoś małego, czegoś, co jest najbliżej, co pomoże wyciągnąć mnie z tej lodowatej wody, która mnie wciągała. Cokolwiek. Jest! Może być! Poręcz łóżka. Realna, znajoma. Złapałam się jej i wstałam szybko. Wróciłam. Przez głowę przeleciała mi myśl owinięta w kołderkę lęku: jak to jest kiedy się nie wraca, kiedy szuka się wyjścia i nie można go znaleźć, jak w męczącym śnie? Pomyślałam o babci. O tym, że coraz częściej nie udaje jej się uchwycić niczego stałego, żeby wystawić głowę nad powierzchnię. Jechałam do domu przez ciemne miasto. Stare kamienice pamiętały tamte czasy. Wojsko wjeżdżające do Łodzi. Niemieckie. Potem radzieckie. Budynki rozsypywały się jak wspomnienia w głowie babci. Powoli, ale nieodwracalnie. Piotr nie spał. Czekał na mnie w kuchni. Jakiś czas temu wyrzuciliśmy z niej stare meble, graty, jak mówiłam. Teraz kuchnia jest nowoczesna, szafki lśnią jak w katalogu Ikei, otwierają się automatycznie, kiedy tylko lekko naciśnie się drzwiczki. Stary kredens menele z podwórka zabrali za butelkę wódki. Babcia płakała. Ja byłam wkurzona. Piotr montował nowe szafki.
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | Literatura piękna, Opowiadania |
Wydawnictwo: | Seqoja |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 145x210 |
Liczba stron: | 180 |
ISBN: | 9788395861031 |
Wprowadzono: | 12.04.2021 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.